Rozdział 2

9.7K 617 28
                                    

Po dłuższym przemyśleniu doszłam do wniosku, że rozdziały będą pojawiały się co 4-6 dni od dodania poprzedniego. Niektórym się to może nie spodobać. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że mam znacznie więcej nauki niż przypuszczałam i chcę jeszcze uczyć się do testów na prawko.
Miłego czytania :-)

  Podróż pociągiem ciągnie się w nieskończoność. Spoglądam przez okno tupiąc nogą w rytm melodii, która niedawno wpadła mi w ucho. Przed nami jeszcze ponad godzina jazdy, a ja już powoli tracę cierpliwość. Przynajmniej Anna wygląda na zadowoloną. Czyta jakąś książkę przygryzając wargę i krzywiąc się od czasu do czasu. Kompletnie nie zwracamy na siebie uwagi. Ona zbyt się denerwuje poznaniem mojej rodziny, a ja wręcz nie mogę usiedzieć w miejscu chcąc jak najszybciej dotrzeć do domu. Wreszcie będę mogła robić co tylko zechcę i będę się dobrze bawić. Jednakże najważniejsze jest to, że za kilka dni poznam Ravena - mojego narzeczonego. Wiele razy wyobrażałam sobie jaki on będzie gdy się spotkamy po raz pierwszy. W moim wyobrażeniu Raven jest przystojny, romantyczny ale też nieco szalony jak ja. Kolor włosów i oczu nie mają znaczenia choć zdecydowanie wolałabym żeby nie był rudy i piegowaty. Powinien też być wyższy ode mnie. Nie czułabym się dobrze patrząc na niego z góry. Napewno będzie idealny dla mnie. Szkoda, że żaden z moich listów do niego nie dotarł. Cztery lata temu bardzo chciałam go poznać i zaczęłam pisać listy. Wysyłałam jeden na tydzień przez kilka miesięcy ale nigdy nie dostałam odpowiedzi. Widocznie musiały się gdzieś zapodziać. W Gorllewin coś podanego by się nie zdarzyło ale, jak twierdzą niektórzy, w Arthedain poczta, komunikacja i inne istotne czynniki rozwoju państwa zatrzymały się na poziomie ledwo przekraczającym zero. Być może właśnie dlatego mieszkańców tego królestwa zwie się dzikusami.

  Głośne westchnienie przyjaciółki zwraca moją uwagę.
- Coś niezbyt ciekawa ta książka - żartuję. Anna uśmiecha się lekko.
- Dla ciebie ciekawe są tylko poradniki dla młodych żon - odgryza się. Patrzymy na siebie w napięciu przez całe dwadzieścia sekund i obie wybuchamy śmiechem. Śmiejemy się nie dlatego, że któraś powiedziała coś śmiesznego lecz po to by pozbyć się napięcia, które towarzyszy nam od początku podróży. Mija kilka minut gdy udaje nam się opanować.
- Myślisz, że pozwolą nam wziąć udział w tych wystawnych przyjęciach w Dell?- pyta Anna.
- Mam taką nadzieję. Tylko tam znajdziemy ci męża żebyś przestała śmiać się ze mnie- odpowiadam.
Oczy Anny rozszerzają się z przerażenia.
- Przysięgałaś mi, że nie będziesz tego robić! Wiesz, że chcę sama pracować na swoje utrzymanie.
No tak. Anna ma zupełnie inne nastawienie do życia. Śmierć rodziców nauczyła ją samodzielności i Anna boi się, że ją utraci. Martwi mnie to. Upór Anny sprawi, że będzie pracować ciężkiej niż inni i to ją wykończy.
- Postaram się powstrzymać. Ale nie wiń mnie jeśli jakiś chłopak się w tobie zakocha. Jesteś śliczna i do tego inteligentna.
- A ty nie? - pyta. Jej brwi wędrują ku górze. - Obie dobrze wiemy, że byłaś jedną z lepszych uczennic. Twoje prace były wprost genialne. Mogłabyś znaleść pracę jako nauczyciel rysunku albo sprzedawać swoje szkice.
- Nigdy o tym nie myślałam - wyznaję. Od czterech lat wiedziałam jaka przyszłość mnie czeka i cieszyłam się z tego. Anna tego nie rozumie, uważa, że marnuję talent, ale nauka to nie wszystko. Mogę być, i wierzę, że będę, szczęśliwa w małżeństwie. Im szybciej zrozumie to Sara i Anna tym lepiej.
- Nie żal ci wolności, przyjęć, które cię ominą po ślubie? - pyta przyglądając mi się badawczo.
- Przecież po ślubie nic się nie zmieni. Wciąż będę chodzić na przyjęcia, tańczyć i widywać się z przyjaciółmi tylko, że w towarzystwie męża - przekonuję.
- A jeśli ten dzikus nie potrafi tańczyć, jeśli nie wie jak się zachować przy stole albo jest po prostu obleśny?! - wykrzykuje Anna śmiejąc się.
Kręcę głową z niedowierzaniem. Moja przyjaciółka zmienia się w Sarę. Nie muszę się martwić, że się nie polubią. Tylko jak wytrzymam z nimi obiema? A co powie Raven gdy je pozna? Napewno ucieknie przy najbliższej okazji.
- Musisz mi obiecać, że będziesz się zachowywać przyzwoicie przy Ravenie.
Anna przewraca oczami.
- Daj spokój! Chyba się nie martwisz, że go urażę. Powinnaś raczej bać się, że on wpadnie w szał i zrobi komuś krzywdę. Nie wiadomo jak został wychowany- mówi gestykulując rękoma.
Gromię ją wzrokiem. Anna ma zdecydowanie zbyt rozwiniętą wyobraźnię.
- Lepiej skończmy ten temat - burczy Anna. Pierwszy raz od dawna w pełni się z nią zgadzam. Temat mojego narzeczonego to dla mojej przyjaciółki temat tabu od dziś.

Wychylam się przez okno samochodu i wdycham świeże powietrze. Jak ja tęskniłam za Dell. No może nie za Dell, gdyż to miasteczko znajduje się kilka kilometrów od Hadbrige Palace, ale za słońcem i tym rześkim powietrzem owszem.
- Jeszcze chwila i wypadniesz z samochodu - woła Anna. Zerkam na nią. Siedzi sztywno z dłońmi na kolanach. Jest zdenerwowana co rzuca się w oczy choć stara się to ukryć. Kolejną cechą Anny, która ukształtowała się po śmierci jej rodziców, jest strach przed okazywaniem słabości. Muszę jej pomóc znów stać się sobą. Zrobię to dla naszej przyjaźni i dla niej samej.
- Nie chcesz zobaczyć okolicy?- pytam. - Nie. Boję się, że zwymiotuję.
Rzeczywiście jest blada.
Siadam obok niej i kładę jej dłoń na ramieniu.
- Wszytko będzie dobrze. Moja rodzina cię polubi. Oni nie mogą się doczekać aż cię poznają.
- Wiesz... zazdroszczę ci - wyznaje.- Ty masz gdzie wrócić, a ja... nie mam nawet domu.
Łzy stają w jej oczach. Nie tak to miało wyglądać. Anna miała być szczęśliwa, a nie załamana.
- Będziesz miała dom, Anno. Obiecuję - szepczę i przytulam ją mocno. Tulimy się tak aż kątem oka zauważam bramę wiodącą na dziedziniec Hadbrige Palace.
- Jesteśmy na miejscu - mówię. Anna ociera łzy. Jej usta drgają w uśmiechu.
- Wszyscy na nas czekają - mówię. Już z oddali widzę rodziców, Sindy i Maksymiliana, Sarę, Richarda, Oktavię i Haydena. Są nawet Geneview i Beatrice.
- Chodź, wyjdziemy razem - ciągnę Annę do otwierających się drzwi.
- Robin!- wykrzykuje mama biorąc mnie w ramiona. Za nią staje tata i tak przechodzę z uścisku do uścisku prawie nie mogąc oddychać.
- Ależ ty wypiękniałaś - mówi Sindy, a reszta jej wturuje. Biorę Oktavię na ręce ale mała mnie nie zna i krzywi się więc oddaję ją Haydenowi. Richard patrzy na mnie z zainteresowaniem ale również nie wie kim jestem. Minie trochę czasu zanim będę mogła ich wyściskać.
- No dobrze, już wystarczy - przekrzykuję bliskich. - Chcę wam przedstawić moją przyjaciółkę Annę- daję znać Annie żeby podeszła gdyż stoi w tyle czerwieniąc się nieznacznie.
- Anno, to moja rodzina. Mama, tata, Sara, Sindy i jej mąż Maksymilian oraz Hayden i Richard. A ta mała ślicznotka to Oktavia.
Anna otwiera usta żeby się przywitać ale zanim jej się to udaje Sara przyciąga ją do siebie i całuje w oba policzki.
- Miło cię wreszcie poznać. Choć tyle już o tobie wiemy, że czuję jakbyśmy były rodziną - mówi. Ku zaskoczeniu Anny po kolei każdy wita ją podobnie jak mnie. Pod koniec moja przyjaciółka ledwo powstrzymuje łzy. Tym razem są to łzy wzruszenia. Posyła mi błagalne spojrzenie gdy Hayden z uśmiechem składa pocałunek na jej policzku. Puszczam jej perskie oko. Kto by pomyślał, że Hayden potrafi być tak wylewny? Chociaż nasze kontakty są przyjacielskie, zwłaszcza po zawarciu porozumienia z Arthedain, to nie znam go jeszcze zbyt dobrze.
- Pewnie jesteście zmęczone- spekuluje Sara.- Przygotowałyśmy dla was wspólną sypialnię. Spodoba wam się. Macie kilka pomieszczeń kilka dla siebie - woła z entuzjazmem.
Cała zagraja klanu Hadbrige i Wonder rusza schodami do drzwi wejściowych. Mama ciągnie Annę za sobą zajmując ją przyjacielską rozmową. Zostaję w tyle przyglądając się im. To nie jest zwyczajna zgraja jakichś tam ludzi. To moja rodzina.

ZauroczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz