- Wyglądasz pięknie skarbie - szepcze mi tata na ucho.
Ledwo powstrzymuję łzy. Idę podparta na ramieniu taty, długa do ziemi suknia ciągnie się za mną po posadzce w miejscowej katedrze. Twarze wszystkich gości zwrócone są w moją stronę. Ciszę zakłócają zachwycone westchnienia, ktoś wśród zebranych mówi: jaka ona piękna, a ktoś inny odpowiada: będzie wspaniałą królową.
Zbliżając się do ołtarza podnoszę wzrok aby zatonąć w spojrzeniu pełnym zachwytu i miłości należącego do Ravena. Nie czuję zdenerwowania. To najpiękniejszy dzień w moim życiu. Wszystko jest idealne.
Tata całuje mnie w czoło po czym zostawia u boku Ravena i biskupa, który za chwilę udzieli nam ślubu. Zerkam na Ravena ale on patrzy przed siebie, jednak na jego ustach błądzi lekki uśmiech.
Tłum milczy aby pozwolić przemówić biskupowi.
- Czy ktoś z zebranych pragnie zgłosić sprzeciw?- mówi.
Wszyscy milczą. Uśmiechamy się do siebie z Ravenem.
- Tak więc zebraliśmy...
Głośny trzask drzwi wejściowych przerywa biskupowi. Wszyscy goście odwracają się w stronę, z której do środka wpada silny wiatr. Głośny pisk wydobywa się z moich ust na widok mężczyzny stojącego w drzwiach.
- Ja zgłaszam - woła Trevor wychodząc z cienia. Kilka osób wydaje głośny okrzyk, kobiety mdleją. - On nigdy jej nie dostanie. Ona jest moja - mówi.
Rozlega się głośny huk tłoczonego szła. Następną rzeczą którą widzę jest krew, płynąca z podciętej szyi Ravena. Zaczynam krzyczeć. Ale nikt mnie nie słyszy bo zagłusza mnie śmiech Trevora.
- Teraz już zawsze będziesz moja - powtarza raz za razem.Dzień jest słoneczny i zupełnie inny niż moje samopoczucie. Po koszmarnym śnie z Trevorem w roli głównej przez kilka godzin, które zostały do świtu nie zmrużyłam oka, zbyt przeżywając sceny z koszmaru.
Skutkiem tego są sińce pod moimi oczyma i ospałość. Jeszcze chwila i zasnę przy stole gdy powinnam cieszyć się towarzystwem bliskich. Nawet rodzice przyjechali żeby się pożegnać przed moim wyjazdem.
- Ciociu, nie słuchasz mnie - mówi Richard obrażonym tonem głosu. Siedzi po mojej prawej stronie, krzyżując rączki na piersi. Potrząsam głową chcąc nie myśleć o miękkim łóżku, które czeka na mnie w sypialni. - Słucham. Ja tylko...
- Ciocia Robin jest bardzo zdenerwowana jutrzejszym wyjazdem - przerywa mi Sara. Dziękuję jej uśmiechem za tę pomoc.
- A gdzie będziesz jechać? - pyta Richard.
- Pojadę do domu Ravena, poznam jego tatę i zobaczę gdzie mieszka.
Nie mogę się powstrzymać. Zerkam na Ravena, który dyskutuje o czymś z Haydenem i Trevorem energicznie gestykulując. Wygląda naprawdę przystojnie w jasnej koszuli z podwiniętymi rękawami. Właściwie to Raven zawsze wygląda perfekcyjnie.
- Czy to daleko? - kontynuuje mój siostrzeniec. Jest bardzo ciekawski. Sara uważa, że ma to po ojcu ale myślę, że częściowo również po niej.
- Trochę tak.
- Czy my też tam pojedziemy?
- Na razie nie. Ale zaproszę was za jakiś czas - zapewniam. Richard wydaje się być usatysfakcjonowany bo z uśmiechem wraca do obiadu.
- Nie mogę uwierzyć, że jutro cię tu nie będzie - szepcze Anna siedząca po mojej lewej stronie.
- Ja też nie. Będę za tobą tęsknić - mówię ze słabym uśmiechem. Anna jest mi bardzo bliska. Chyba przez ostatnich kilka lat stała mi się nawet bliższa niż Sara była kiedykolwiek.
- Odkąd tu przyjechałyśmy nie spędziłyśmy ze sobą ani jednego dnia tylko we dwie- zauważa. Ma rację. Ani ona ani ja nie pomyślałyśmy żeby spędzić przynajmniej jeden dzień we dwoje jak dawniej. Rozmawiałyśmy tylko chwilami przed snem i podczas posiłków.
- Jak tylko zadomowię się w Arthedain zaraz cię tam zaproszę - obiecuję.- Może przedstawię ci kilku tamtejszych lordów? Co ty na to?
- Żadnego swatania Robin. Obiecałaś mi to - warczy ze złością ale w jej oczach czai się rozbawienie.
- Tak jest!- potakuję.
Przez resztę obiadu spędzamy czas wspominając żenujące historie z mojego dzieciństwa. Z jadalni wychodzę cała czerwona pod ramię z wciąż śmiejącym się Ravenem.
- Raven - wołanie Trevora nas zatrzymuje. Przybieram na twarz najbardziej fałszywy uśmiech na jaki mnie stać. Nie zamierzam udawać uprzejmości.
- Hayden chce z tobą o czymś porozmawiać - mówi Trevor doganiając nas.
- Naprawdę? Sądziłem, że jest zajęty - odpowiada Raven. Z jego twarzy nic nie można wyczytać ale mam wrażenie, że nie do końca wierzy swojemu przyjacielowi. Czyżby zauważył jak podłym człowiekiem jest Trevor.
- Zaraz powinien wyjeżdżać dlatego mówił żebyś się pospieszył. Rusz tyłek to jeszcze zdążę namówić cię na mały wyścig. Mam ochotę wybrać trochę twoich pieniędzy - śmieje się Trevor.
- Tym razem nie pójdzie ci tak łatwo - woła Raven. - Poczekaj tu na mnie kochanie. Wrócę za chwilę - zwraca się do mnie, a moje serce przyspiesza na kilka sekund słysząc określenie jakiego użył. Obserwuję jego znikającą sylwetkę chcąc opóźnić nieuniknioną rozmowę z Trevorem.
- Chcę z tobą porozmawiać - on pierwszy przerywa ciszę.- To ważne - dodaje, zauważając niechęć w moich oczach. Nawet nie próbuję udawać, że cieszę się jego towarzystwem.
- Więc mów. Tylko się pospiesz, nie mam zbyt wiele czasu - mówię chłodno.
- Wolałabym bardziej odosobnione miejsce gdzie nikt nas nie usłyszy.
Unoszę brew pod wpływem jego bezczelności.
- Jeśli myślisz, że gdziekolwiek z tobą pójdę to jesteś szalony - warczę. Trevor przesuje włosy palcami w geście frustracji.
- Niech ci będzie. Posłuchaj mnie uważnie, Robin. Masz prawo mi nie wierzyć. Byłem wobec ciebie okropny. Ale to już nie ma znaczenia. Nie możesz pojechać jutro do Arthedain - mówi. Milczę dłuższą chwilę, nie mogąc znaleść słów, które opiszą moją złość. Nie wiem już czy mam na niego nawrzeszczeć czy się śmiać. Trevor wzbudza moje najgorsze instynkty, o których wcześniej nie miałam pojęcia.
- Nie masz prawa mi niczego zakazywać!
- Nie chcę tego robić ale nie mam wyjścia. Nic dobrego nie spotka cię w Arthedain. Raven nie jest tym za kogo się podaje.
- Zaraz, zaraz. Więc próbujesz mi wmówić, że Raven nie jest księciem?
Teraz już nie mogę powstrzymać śmiechu, który ciśnie mi się na usta.
- Nie... to znaczy tak. Jest księciem. Ale nie takim za jakiego się podaje. Nie jedź z nim jutro...
Zanim jestem w stanie się powstrzymać unoszę rękę i trochę niezdarnie uderzam go dłonią w twarz. Natychmiast cofam rękę, która piecze od zderzenia z jego policzkiem. Nie sądziłam, że zaboli to również mnie. W książkach wygląda to trochę inaczej.
- Za co to do cholery?
- Raven jest twoim przyjacielem, a ty próbujesz zniszczyć to co jest między nami z powodu zwyczajnej zazdrości! - To nie prawda! Chcę ci pomóc.
- Ale ja nie potrzebuję twojej pomocy. Nienawidzę cię więc daj mi już spokój!
Twarz Trevora blednie. W jednej chwili cała jego złość zmienia się w coś czego nie potrafię zrozumieć.
- Będziesz tego żałować, Robin. Zapamiętaj co ci mówiłem- mówi i odchodzi.
Mam ochotę krzyczeć. Po raz pierwszy w życiu nie potrafię zachować się jak przystało na damę. Po prostu odczuwam silną chęć zniszczenia czegokolwiek. Biorę kilka głębokich wdechów.
Powinnam poczekać na Ravena ale nie chcę żeby zobaczył mnie w tym stanie. Znajdę go później.Dopiero po godzinie czuję się na tyle spokojna by wyjść ze swojej sypialni. Jedynym miejscem gdzie mogę znaleść Ravena przed kolacją jest jego sypialnia. Nigdy wcześniej w niej nie byłam ale jesteśmy narzeczeństwem, a więc naruszenie jego prywatności nie powinno być czymś szczególnie niewłaściwym.
Raven ma do swojej dyspozycji mały salon do przyjmowania gości. Drzwi do jego sypialni są uchylone, smuga światła wskazuje na to, że Raven jest w środku. Niemal podskakuję z podniecenia ciekawa jego reakcji na moją małą niespodziankę. Chyba nie będzie zły na mój widok.
Kładę dłoń na klamce ale zatrzymuję się słysząc głos Ravena.
- Chyba nie chcesz zrezygnować, Trevor? Wiesz co to oznacza - mówi. Mój zapał gaśnie. Dlaczego akurat teraz musi tu być Trevor.
- Zastanów się nad tym. Jeszcze nie jest za późno. To szaleństwo Raven!
Cofam się o krok słysząc odgłosy szamotaniny i huk roztrzaskującego się szła o ścianę. Zakrywam usta dłonią żeby nie wydać żadnego dźwięku, który ma zdradzi.
- Skoro nie chcesz brać w tym udziału to się nie wtrącaj. I nie próbuj mi przeszkodzić - mówi Raven. Jego głos jest pełen jadu i złości. Nie sądziłam, że stać go na taką furię.
Wciąż zszokowana dyskretnie wycofuję się. Trevor musiał naprawdę mocno zdenerwować Ravena. Znam go i wiem, nie mógłby wpaść w taką złość bez powodu. On nie jest taki.
Wzdycham z ulgą znikając w głębi korytarza. Na szczęście nikt nie wie, że podsłuchałam tą dziwną rozmowę.