Rozdział 12

6.7K 552 55
                                    

Wsparta na ramieniu Ravena krążę po sali pełnej gości w domu lorda Powella w Dell. Suknia w kolorze ciemnej zieleni, którą wybrała dla mnie Dinah na pierwszy uroczysty bal, jest długa i ciężka dlatego wydostanie się z samochodu, którym przyjechaliśmy wymagało trochę wysiłku. Jednakże wyglądam w niej oszałamiająco co zauważył sam Raven gdy mnie ujrzał.
- Rozluźnij się - szepczę do Ravena, który od początku stoi przy mnie jak kołek. Nie był tak spięty nawet podczas naszego pierwszego spotkania.
- Wszyscy nas obserwują. Nie wyglądają zbyt przyjaźnie - odpowiada. Rozglądam się dyskretnie. Rzeczywiście niemal każdy z gości otwarcie nas obserwuje. Ich miny nie są zbyt optymistyczne.
- Hmm... to dlatego, że cię nie znają. Tak naprawdę to nie wiele wiedzą o twoim ojcu i Arthedain. Krążą też różne pogłoski...
Raven unosi brwi w geście zaciekawienia. Postukuję nerwowo pantoflem. Nie chcę żeby Raven wiedział, że okoliczni mieszkańcy mają go za nieobliczalnego dzikusa. Tym bardziej, że gdzieś w głębi serca też miałam obawę związaną z jego osobą. Zanim oczywiście go poznałam i przekonałam się, że jest inteligentny, przystojny i słodki.
- To nic takiego - uspokajam go. - To tylko bzdury rozpowiadane przez miejscowe plotkary. Nie warto się tym przejmować.
Raven nie wygląda na przekonanego ale na szczęście nie kontynuuje tego tematu. Zamiast tego wtapiamy się w tłum na parkiecie i poruszamy się w takt spokojnej muzyki granej przez orkiestrę, przytulając się do siebie w milczeniu. Jakiekolwiek słowa nie są potrzebne. Chyba oboje powoli zdajemy sobie sprawę z więzi, która łączy ze sobą nasze serca. Czy to możliwe, że już jestem w nim zakochana?
- Zdaje się, że Trevor naprawdę zainteresował się twoją przyjaciółką - Raven przerywa tą miłą ciszę słowami, które psują mi nieco humor. Odwracam głowę w kierunku, w którym zerka mój partner i co widzę? Oczywiście Annę w towarzystwie Trevora. Wirują w tańcu, uśmiechając się do siebie. Dłoń Trevora znajduje się zdecydowanie za nisko na plecach Anny, a jej to najwyraźniej nie przeszkadza gdyż wdzięczy się do niego jak nigdy wcześniej.
- To prawda. Anna chyba już zapomniała o wstręcie do płci przeciwnej - nie mogę sobie darować sarkazmu.
- Cieszę się, że Trevor poznał taką miłą osobę jak Anna. Wiele przeszedł przez kilka ostatnich lat. Zasługuje na szczęście. Poza tym ta, która zdobędzie jego serce będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie- mówi, a ja ledwo powstrzymuję pogardliwe prychnięcie. Z pewnością Raven nie jest w tej chwili obiektywny.
- Anna wydaje się być odpowiednia dla niego - kontynuuje Raven, nieświadomy napięcia na mojej twarzy.
- Zbliżają się - mówi z uśmiechem. Zanim jestem w stanie cokolwiek zrobić ciepło dłoni Ravena znika.
- Zamiana partnerek - mówi i porywa Annę do tańca. Znikają w tłumie podczas gdy ja staram się za wszelką cenę uniknąć bliższego kontaktu z Trevorem.
- Czy mogę prosić? - pyta przybierając swój najbardziej czarujący uśmiech. Prycham głośno.
- Wolałabym już zamieszkać pod mostem - warczę ze złością, która nawet mnie zaskakuje. Zostawiam go po środku parkietu, wzdychając z ulgą. Zatrzymuję się dopiero przed stołem z przekąskami i jakimś dziwnym alkoholem. Próbuję czegoś co wygląda jak ekskluzywna wersja kanapki i popijam mocnym trunkiem, trochę się dławiąc.
- Wszystko w porządku? - rozlega się za mną głos Haydena. Odwracam się z uśmiechem.
- Tak. Jedzenie jest naprawdę pyszne - mówię pierwszą lepszą rzecz jaka przychodzi mi do głowy.
Hayden odpowiada zadziornym uśmiechem.
- Ktoś chyba wyprowadził się z równowagi. Chcesz o tym porozmawiać? Chętnie posłucham.
- Może innym razem. Muzyka i tłum jakoś niespecjalnie zachęca do zwierzeń.
- Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść - mówi.
Sięgam po kolejną przekąskę, chcąc zająć czymś usta żeby nie musieć nic odpowiadać.
- Wracam do Sary. Baw się dobrze - mówi, po czym zaskakując mnie totalnie, pochyla się i składa braterski pocałunek na moim czole.
- Nie zawsze jest tak, jak na to wygląda - szepcze i odchodzi, zostawiając mnie z własnymi myślami.

Krążąc wokół parkietu, unikam gości, którzy mogli wciągnąć mnie w rozmowę i obserwuję tańczące pary. Ktoś z boku mógłby pomyśleć, że się ukrywam ale tak naprawdę wszyscy doskonale mnie widzą. Może z wyjątkiem Anny i Trevora, którzy znów świetnie się bawią we dwoje.
- Tu jesteś - woła Raven, zbliżając się dwoma kieliszkami w dłoniach. - Wszędzie cię szukam. Zniknęłaś tak szybko,.że nie zdążyłem cię złapać.
Przyjmuję od niego kieliszek szampana, dziękując uśmiechem.
- Byłam przy bufecie- informuję go.
- Jesteś już zmęczona? Przyjechała telewizja. Powinniśmy chyba się razem pokazać - mówi drapiąc się po głowie z zakłopotaniem. Zdążyłam już zauważyć, że rozgłos to ostania rzecz na jakiej mu zależy.
- A więc zatańczmy - proponuję.
W zaledwie kilka minut mój humor zmienia się w znakomity gdy objęci kołyszemy się wpatrzeni w siebie jakby nic poza nami nie istniało.
- Chciałbym cię teraz pocałować - szepcze Raven zerkając na moje usta.
- A ja chciałabym żebyś mnie teraz pocałował- odpowiadam. Jego wargi opadają na moje. Przez chwilę oboje tkwimy w swoim świecie, nie zwracając uwagi na szmery głosów i pracowników telewizji lokalnej, która kręci się gdzieś w pobliżu. Jesteśmy tylko my dwoje i nikt inny.

Następnego ranka razem z Ravenem przyłączamy się do reszty bliskich przy śniadaniu. Trzymając się za ręce siadamy obok siebie, niestety tafia mi się miejsce naprzeciwko Trevora.
- Miło, że zdecydowaliście się do nas dołączyć - mówi Sara ze szczerym uśmiechem. Chyba zaczyna przekonywać się do Ravena.
- Chcielibyśmy z wami porozmawiać - oświadczam. - Chodzi o nasz ślub.
Towarzystwo milknie, czekając na dalsze informacje.
- Wracając z Dell wczorajszego wieczoru dużo rozmawiałam z Ravenem i doszliśmy do wniosku, że nie ma na co czekać. W przyszłym tygodniu pojadę poznać jego ojca, a za trzy tygodnie... chcemy się pobrać.
Mija kilka sekund w ciszy. Wreszcie Hayden wstaje, unosząc kieliszek w powietrze.
- Chciałbym wznieść toast za szczęście młodej pary - mówi doniosłym głosem.
Wszyscy zgodnie wznoszą swoje kieliszki. Nie mogąc się powstrzymać zerkam na Trevora. Jego twarz jest jak maska. Chłodna i nieprzenikniona gdy, patrząc mi w oczy, razem ze wszystkimi mówi:
- Za Robin i Ravena!
Raven wyciska na moim policzku słodki całus ale nawet to nie jest w stanie odwrócić mojej uwagi od determinacji jaką widzę w oczach jego przyjaciela. Zupełnie tak jakby coś planował. Tylko co? Czy będzie chciał zaszkodzić mi i Ravenowi? Przez moje ciało przechodzi dreszcz na samą myśl o tym.

Dodaję wcześniej ;-) Jak zwykle proszę o wskazanie błędów.

ZauroczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz