Padam na łóżko i wdycham kwiatowy zapach pościeli. Od zawsze wszytko w Hadbrige Palace właśnie tak pachnie. I za tym małym szczegółem również tęskniłam.
- Niesamowite! - radosne wołanie Anny dobiega z łazienki. Zapewne ma na myśli wannę. Otóż nasza łazienka ma przestronną wannę w której można by urządzać olimpiady pływackie. Ja byłam na to przygotowana ale Anna nie.
Uśmiecham się widząc przyjaciółkę w puszystym szlafroku, które czekały na nas w łazience.
- Nie mogę w to uwierzyć!
- W co? Przecież miałaś szlafrok w szkole- drwię i od razu robię unik żeby nie dostać poduszką.
- Twoja rodzina jest wspaniała- mówi już z powagą.
- Teraz to już jest także twoja rodzina. Dzisiaj zaakceptowali cię jako jedną z nas - oznajmiam. W oczach Anny pojawiają się zły radości.
- Tak myślisz?- pyta z powątpiewaniem.
- Jestem tego pewna. Już się nas nie pozbędziesz - obiecuję.
Następuje coś bardzo nieoczekiwanego. Anna wydaje głośny pisk i rzuca się na mnie. Całe szczęście, że znajduję się na łóżku.
- Kocham cię Robin - szepcze przez łzy. Uśmiecham się pod nosem.
- Ja też cię kocham.Pierwsza noc mija spokojnie. Poranek jest bardzo ekscytujący, przede wszystkim dla Anny. Cała rodzina spotyka się w jadalni na śniadaniu. Panuje mały chaos. Wszyscy się przekrzykują chcąc zapytać o coś mnie lub Annę. Mija jakiś czas i wreszcie Sara daje mi dyskretny znak. Wiem co się teraz wydarzy.
- Kochani, proszę o uwagę - woła Hayden wstając. Podnosi kieliszek szampana i odwraca się do Anny. Dziewczyna blednie zapewne spodziewając się czegoś złego. Patrzy na mnie szukając pomocy ale ja udaję, że tego nie widzę.
- Korzystając z okazji, że jesteśmy tu wszyscy razem chciałbym jeszcze raz powitać Robin i Annę. Cieszymy się, że z nami jesteście. Poza tym...- przerywa mu ciche chrząknięcie Sary.- Moja żona powie to lepiej.
Siada i przygląda się Sarze z uwielbieniem. Nic dziwnego, że oczekują trzeciego dziecka. Hayden wydaje się być po uszy zakochany w mojej siostrze choć minęło już kilka lat. Właśnie o takiej miłości marzę.
- Razem z Haydenem, naszymi rodzicami i dziećmi chcielibyśmy poprosić cię Anno żebyś została z nami... już na stałe.
Zapada cisza. Uwaga zebranych skupia się na Annie, która siedzi jak skamieniała z rozwartymi szeroko oczyma.
- Co na to powiesz Anno? Pozwolisz nam zastąpić ci rodzinę. Nie jesteśmy idealni, mamy swoje wady ale chcemy żebyś do nas dołączyła jako...
Anna wybucha cichym szlochem. Zrywam się z miejsca żeby ją pocieszyć. Może przesadziliśmy? Może Anna nie chce żeby ktokolwiek próbował zastąpić jej bliskich?
- Bardzo bym chciała mieć taką rodzinę - chlipie Anna. Zatrzymuję się w połowie drogi.
I znów panuje chaos. Wszyscy wstają i podchodzą do Anny żeby ją wyściskać, a ja przyglądam się temu z daleka. I tak mija śniadanie, połowa dnia, a po obiedzie Sara porywa Annę żeby pokazać jej posiadłość. Miałam zamiar zrobić to sama ale nie mam jej tego za złe. Lepiej niech Anna oswoi się z gadatliwością mojej siostrzyczki.W Hadbrige Palace nie ma zbyt wielu rozrywek jeśli nie potrafi się grać na fortepianie czy jeździć konno. Pozostaje mi tylko spacer, sala telewizyjna lub książki. Ale jeszcze dwa dni i wszystko się zmieni. Każdą wolną chwilę będę spędzać z Ravenem. Pewnie będzie miał wiele pytań, podobnie jak ja. Jak dotąd nie udało mi się dowiedzieć o nim zbyt wiele. W telewizji nie mówią o Arthedain zbyt wiele, a jeśli już to tylko napominają o zamieszkach i panującej tam biedzie. Podobno mieszkańcy Arthedain głodują bo Ayaz Ramires źle rozporządza majątkiem lecz w rzeczywistości nikt nie ma pewności ile jest prawdy w tych plotkach. Przekonam się o tym osobiście gdy już wyjadę z Ravenem do jego domu. Nie mogę się doczekać aż urządzę swój własny dom i stanę się jego panią.
Przechadzając się korytarzami niespodzianie staję przed drzwiami do gabinetu Haydena. Słyszę jego głos zza drzwi i decyduję się wejść do środka.
- Nie przeszkadzam?- pytam stając w drzwiach. Hayden odkłada słuchawkę telefonu i uśmiecha się przyjaźnie.
- Nie. Właśnie rozmawiałem z jednym z posłańców- odchyla się na krześle i przypatruje mi się mrużąc oczy.
- Coś się stało? - pyta bo ja milczę.
Wzdycham głośno. Właściwie sama nie wiem dlaczego mu przeszkadzam. Hayden jest jedyną osobą, która rozumie mnie w sprawie Ravena.
- Martwię się.
Hayden marszczy brwi jakby się nad czymś zastanawiał.
- Boisz się, że Raven okaże się wielkim rozczarowaniem. To zrozumiałe. Musisz pamiętać, że potrzeba czasu by kogoś poznać. Wiem to z własnego doświadczenia.
- Trochę się denerwuję, a z Sarą i Anną nie mogę o tym porozmawiać. One mnie nie rozumieją.
Tym razem to Hayden głośno wzdycha. Przeciera twarz dłońmi pochylając się nad biurkiem.
- Sara bywa bardzo trudna. Odkąd nie udało jej się doprowadzić do zmiany warunków porozumienia nie chce choćby słyszeć o Arthedain. Boję się, że nie powita Ravena z otwartymi ramionami.
- Co zrobimy? Przecież on będzie tu za dwa dni!
Ogarnia mnie panika. Co się stanie jeśli Sara przy każdej możliwej okazji będzie obrażała mojego męża? Przecież on jest następcą tronu. Mógłby doprowadzić do wojny gdyby chciał.
- Rozmawiałem z nią o tym. Zgodziła się zachować pozory ale jasno dała do zrozumienia, że nie zamierza zaakceptować waszego małżeństwa.
- Może jeśli zobaczy, że jestem szczęśliwa to zmieni zdanie - spekuluję.
- Mam taką nadzieję. Jesteś bardzo ważna dla Sary i dla mnie również. Zasługujesz na szczęśliwe życie, a za to jak się poświęcasz nigdy nie zdołam ci się odwdzięczyć.
- Wystarczyłoby gdybyś przekonał Sarę, że świadomie podjęłam tą decyzję. Ona uważa, że boję się przyznać, że nie chcę jeszcze wychodzić za mąż.
Dała mi to jasno do zrozumienia w listach. Nie raz prosiła mnie żebym zrezygnowała zapewniając, że Gorllewin poradzi sobie z Arthedain w razie zagrożenia. Na kilka dni przed moim powrotem do domu zmusiła się żeby zadzwonić do mnie i wręcz błagała bym sprawę przemyślała. Na szczęście każdy uczeń miał wyznaczony czas na rozmowę, a mój dobiegł końca zanim Sara skończyła swój wywód. Niestety Sara jeszcze nie skończyła. Do ostatniej chwili będzie próbowała na mnie wpłynąć.
- Sam nie wiem czy się cieszyć czy martwić, że on zjawi się tu już jutro - mamrocze Hayden. Jego słowa docierają do mnie z lekkim opóźnieniem. Krztuszę się powietrzem.
- Co?!- piszczę.- Jak to jutro?
- Według informacji jakie przed chwilą dostałem Raven będzie tu jutro. Nie wiemy dokładnie o jakiej porze...
Jutro? A ja nie mam pojęcia co na siebie włożę.