Rozdział 7

7.8K 593 32
                                    

Od pierwszego tańca między mną, a Ravenem panuje krępująca cisza. Po trzeciej próbie wciągnięcia go w bezsensowną rozmowę poddałam się. Tak więc uśmiechamy się, próbujemy różnych smakołyków i wirujemy w takt muzyki wśród innych par. Wszyscy zerkają na nas, a niektórzy mało uprzejmie próbują przesłuchiwać Ravena. Moi bliscy zręcznie nas omijają, nie chcąc nam przeszkadzać. Trochę żałuję, że nie mogę schować się gdzieś i porozmawiać z Anną. Czy ten wieczór może być jeszcze bardziej niezręczny?

Korzystając z trwającego już jakiś czas roztargnienia Ravena przyglądam mu się uważnie. Właściwie to jedyna okazja kiedy mogę to zrobić gdyż wcześniej co chwilę ktoś mi przeszkadzał. Złączeni w wolnym tańcu znajdujemy się bardzo blisko siebie. Raven trzyma mnie w delikatnym uścisku choć czuję siłę, którą emanuje jego potężna sylwetka. W towarzystwie przyjaciół ze szkoły zawsze czułam się niezręcznie gdyż byłam wyższa od niejednego chłopca, a tymczasem Raven przewyższa mnie o głowę. Jego włosy mają odcień mlecznej czekolady, a ich perfekcyjne ułożenie sprawia, że mam ochotę unieść rękę i rozczochrać je. Kości policzkowe ma bardzo wyraziste przez co wygląda zbyt poważnie. Na szczęście oczy o w kolorze psotnej zieleni i cień zarostu psują to wrażenie. Wyglądem Raven niemal idealnie odzwierciedla mój ideał lecz spodziewałam się większej pewności siebie. Oby na osobności był bardziej rozmowny.
- Gorąco tu. Może wybierzemy się na krótki spacer. Pewnie nie miałeś okazji obejrzeć ogrodów?
Wzrok Ravena opada i łączy się z moim. Nie potrafię nic wyczytać z jego spojrzenia. Zaczynam się denerwować.
- Oczywiście -odpowiada tylko. Nie wygląda na zachwyconego, a wręcz przerażonego moją propozycją. Jeśli boi się zostać ze mną sam na sam to jak będzie wyglądał nasz pierwszy pocałunek?

Kroczymy alejkami ogrodów trzymając się z dala od siebie. Właściwie to Raven trzyma się zdala. Wygląda jakby miał ochotę rzucić się do ucieczki co nie wpływa pozytywnie na moją pewność siebie.
- Czy ja ci się nie podobam? Czujesz się rozczarowany? - w końcu nie wytrzymuję. Jestem dość bezpośrednia ale nie mogę już znieść tej ciszy i jego przerażonego spojrzenia.
Mimo półmroku niemal widzę jak Raven czerwienieje.
- Oczywiście, że nie. Jestem... zadowolony. Nawet bardzo... jesteś...- odchrząkuje i milknie na chwilę. - Wybacz mi moje zachowanie. Jestem trochę zestresowany tą całą sytuacją.
Milczę. Boję się, że jeśli coś powiem Raven znów zamknie się w sobie i nic więcej nie powie.
- Sądzę, że to ty jesteś rozczarowana- wyznaje, czym mnie szokuje.
- Dlaczego?
- Stałem tam, na środku sali, a ty zobaczyłaś mnie w ostatniej chwili i wtedy spojrzałaś na mnie tak jakoś... niezbyt szczęśliwie.
Próbuję sobie przypomnieć co czułam te kilka godzin temu. Nawet nie zauważyłam, że minęło już tyle czasu. Wieczór dobiega końca, a my dopiero teraz zaczynamy ze sobą rozmawiać.
- Nie jestem tobą rozczarowana. Właściwie to zrobiłeś na mnie bardzo dobre wrażenie. Wszyscy mówili, że pewnie będziesz okropny i trochę się zestresowałam. No, ale jesteś całkiem niezły... to znaczy...
- Rozumiem - mówi Raven, uśmiechając się. I niech rozstąpi się ziemia i mnie pochłonie jeśli nie jest to najpiękniejszy uśmiech na świecie.
Muszę wyglądać dziwnie stojąc tak i gapiąc się na jego usta. Są takie rozpraszające. Dlaczego jeszcze mnie nie pocałował? Rumieniec wpływa na moje policzki pod wpływem tych śmiałych myśli.
- Cóż... cieszę się, że oboje jesteśmy zadowoleni- dukam. Co innego mogę powiedzieć?
- Chyba powinniśmy się lepiej poznać- proponuje. Wreszcie to zrozumiał. Niestety nie ma już na to czasu. Nasz los zostanie zapieczętowany już za chwilę.
- Powinniśmy już wracać. Hayden musi ogłosić nasze zaręczyny.
- Racja - potakuje mierzwiąc dłonią włosy. Zdążyłam już zauważyć, że robi w chwilach stosujących.
- Więc chodźmy- mówię. Zbliżam się do niego i biorę go pod ramię, nie zwracając uwagi na jego zaskoczenie.

Stajemy przy Haydenie i Sarze. Każdy z gości ma w dłoni kieliszek wypełniony alkoholem. Zebrani goście śmieją się z żartu, który rzucił Hayden na wstępnie swojego przemówienia.
- A więc... nie przedłużając. Ten wieczór dobiega końca lecz dla tej pary to dopiero początek - wskazuje na mnie i Ravena. - Z przyjemnością pragnę ogłosić zaręczyny mojej pięknej siostry i księcia Ravena Ramiresa z Arthedain. Wierzę, że będziecie razem szczęśliwi.
Rozlegają się głośne oklaski. Łzy wzruszenia napływają mi do oczu. Jestem z Haydenem bardzo blisko ale nie sądziłam, że ceni mnie tak bardzo aby nazwać swoją siostrą. Właśnie dzięki temu czuję się wyjątkowo. Robi mi się lżej na sercu. Uśmiecham się do Ravena. On odpowiada tym samym. Tym razem jego uśmiech wygląda na szczery.

Rozczesuję włosy przed lustrem, wspominając dzisiejszy wieczór. Natłok wrażeń był tak duży, że nie mogę zasnąć. Po lekkim rozczarowaniu, związanym z brakiem pocałunku, po słodkim pożegnaniu z Ravenem, wysłuchaniu szczebiotania mamy i Anny nawet nie próbowałam zasnąć. Moja przyjaciółka już dawno śpi wyczerpana najlepszym balu w swoim życiu. Myśląc o tym co się wydarzyło nie potrafię znaleść słowa, które w pełni określałoby moje odczucia. Rozczarowanie miesza się z ogromnym poczuciem szczęścia i ekscytacji. Ten wieczór był nieco inny niż w moich wyobrażeniach ale na szczęście zły sen się nie sprawdził. Raven jest cudowny. Przystojny, szczery, nieśmiały, silny i łagodny. W dodatku jest bardzo uroczy.
Zostawiam włosy w spokoju i kładę się do łóżka. Zobaczę go rano, podczas śniadania. Mamy zjeść tylko we dwoje żeby móc porozmawiać. Wtedy dowiemy się o sobie wszystkiego. Wzdycham, układając się wygodnie. Chcę zasnąć by ranek szybciej nadszedł.
I tak się staje...
We śnie przeżywam swój pierwszy pocałunek z Ravenem.

Budzę się w wyśmienitym humorze. Z niezwykłą starannością przygotuję się do śniadania.
- Chyba nie liczysz, że ten biedak rzuci się na ciebie przy śniadaniu?- pyta Anna widząc suknię w kolorze szmaragdów, dokładnie w odcieniu moich i Ravena oczu. W spojrzeniu Anny widzę aprobatę, choć zapewne głośno tego nie przyzna. Obie dobrze wiemy, że suknia z odkrytymi ramionami podkreśla moją smukłą szyję. Brakuje tylko naszyjnika, który dostałam od mamy.
- Nie chcę żeby się na mnie rzucał. Wystarczy, że mnie wreszcie pocałuje - wyjaśniam. Upinam włosy według wskazówek Dinah. Cała służba zajęta jest sprzątaniem sali balowej toteż moja pokojówka nie może mi dziś pomóc.
- Więc lepiej żeby nie jadł nic cuchnącego - śmieje się Anna. Moje usta drgają od powstrzymywanego uśmiechu.
- Idę już. Zanim zespujesz mi humor - burczę z udawaną złością. Anna nie daje się nabrać. Zbyt dobrze mnie zna.
- Oby się nie ślinił. Nie chciałabym żebyś przy pierwszym pocałunku czuła, że toniesz - woła za mną. Kręcę głową z politowaniem. Raven napewno nie ma takich problemów.

Śniadanie ma się odbyć w ogrodzie, w cieniu drzew, tuż przy małym jeziorku. Osobiście wybrałam to miejsce. Chcę żeby było romantycznie ale też swobodnie. Teraz, przechodząc obok owego jeziorka, czuję, że to dobry wybór. Raven będzie dzięki temu bardziej pewny siebie.
Zapewne zaraz zechce mi opowiedzieć o Arthedain i o swoim ojcu, a potem może...
Coś ciężkiego uderza mnie w plecy z takim impetem, że wszelkie myśli ulatują mi z głowy. Balansuję na krawędzi machając rękoma żeby utrzymać równowagę. Na nic się to zdaje czego następstwem jest głośny pisk jaki wydaję wpadając do jeziorka.

ZauroczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz