Po dość dziwnym wybuchu Trevora w salonie panuje lekko krępująca atmosfera. Mam wrażenie, że w pomieszczeniu nie ma czym oddychać. Zarówno ja jak i zuchwały lord nie wymawiamy choćby słowa, starannie unikając patrzenia na siebie.
- Pójdę sprawdzić co słychać u Haydena i Ravena - informuję towarzystwo i nie przejmując się protestami Sary ruszam do drzwi. Z ulgą zamykam je za sobą odgradzając się od niechcianych emocji, które odczuwam w obecności Trevora. Mam go już po dziurki w nosie. Dlaczego nie może zniknąć z mojego życia?
- Myślałem, że idziesz do Ravena - dobiega do mnie znajomy głos. Tym razem nie słychać w niej drwiny lecz jakąś szorstką nutę.
Zaciskam dłonie w pięści, zdając sobie sprawę z tego, że od wyjścia z salonu stoję w miejscu.
- Bo idę - burczę. - Po prostu się zamyśliłam.
Okręcam się na palcach i niemal biegiem ruszam w głąb korytarza. Niestety Trevor z łatwością mnie dogania. Najwyraźniej wcale nie ma ochoty dać mi spokoju albo po prostu lubi mnie dręczyć.
- O czym myślałaś? - pyta.
- O niczym. Z resztą to nie twoja sprawa.
- Czemu? Bo jestem tylko lordem, a nie księciem z bajki? - drwi.
Zatrzymuję się gwałtownie.
- Odczep się ode mnie! Dlaczego nie dasz mi spokoju, co?- krzyczę. Może nie powinnam się tak unosić ale zwyczajnie przestaję rozumieć o co mu chodzi.
- A może ja wcale nie chcę dać ci spokoju? Pomyślałaś o tym?- wrzeszczy.
- Nie obchodzi mnie to. Idź do Anny. skoro tak świetnie się dogadujecie. Zacznij dręczyć ją!
- Ona przynajmniej nie traktuje mnie jak zakaźną chorobę - warczy oskarżycielsko. - Może rzeczywiście powinienem się nią zainteresować?
- Nic mnie to nie obchodzi. Ale nie licz, że Anna zakocha się w tobie. Może cię lubi ale nigdy ci nie zaufa. Takim jak ty nikt nie ufa.
Odwracam się żeby odejść ale Trevor łapie mnie za nadgarstek i przyciąga z taką siłą, że ledwo udaje mi się utrzymać na nogach.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Ty zarozumiały...
Jego wargi opadają na moje skutecznie zamykając mi usta. Drętwieję. Nie jestem w stanie wykonać żadnego ruchu. Po prostu stoję jak idiotka podczas gdy właśnie jestem całowana przez kogoś kogo nienawidzę. To mój pierwszy pocałunek i wcale nie jest przyjemny. Usta Trevora są brutalne i bezlitosne. W dodatku skutecznie niszczą to ważne przeżycie jakim miał być mój pierwszy pocałunek.Mijają sekundy, może minuty i wreszcie Trevor odrywa się ode mnie. Jednocześnie odpycha mnie od siebie jak najgorszą zarazę. Podnoszę wzrok do jego oczu i widzę w nich satysfakcję i drwinę.
- Już współczuję Ravenowi. Jesteś sztywna i zimna tak jak sądziłem- mówi, a mnie ogarnia zażenowanie i ból. Łzy napływają mi do oczu. Jeszcze chwila i Trevor zobaczy jak bardzo zraniły mnie jego słowa. Muszę uciekać.
- Twoja przyjaciółka potrafi przynajmniej całować - woła za mną gdy potykając się o własne nogi niemal biegnę korytarzem. Przez całą drogę towarzyszy mi jego śmiech i te okrutne słowa.Godzinę i kilka minut po tym jak zamknęłam się w swojej sypialni żeby ochłonąć po kolejnym upokorzeniu ze strony Trevora do pokoju przychodzi Anna. Przez chwilę przygląda mi się w milczeniu.
- Słyszałam twoją rozmowę z Trevorem - wyznaje, siadając na brzegu łóżka.- Przykro mi. Zachował się podle.
- Nienawidzę go Anno. Chciałabym żeby stąd wyjechał.
- Rozumiem cię. Ale on nie jest taki zły. Tylko dla ciebie jest taki niemiły.
Jeśli w ten sposób próbuje mnie pocieszyć to kiepsko jej idzie.
- Nie pozwól mu zepsuć tego co łączy cię z Ravenem. Pokaż, że to co robi Trevor nie ma na ciebie wpływu - namawia.
Anna ma rację. Niestety to nie jest takie proste. Słowa Trevora poruszyły jakąś czułą strunę i bardzo mnie zraniły. Być może dlatego, że od początku miał o mnie jak najgorsze zdanie, a być może dlatego, że jest bliskim przyjacielem mojego narzeczonego sprawia, że w głębi duszy pragnę by mnie polubił, zaakceptował. Lecz po tym co zrobił przyjaźń między nami nigdy nie będzie możliwa. Wystarczająco mnie już upokorzył. Czas skupić się na tym co najważniejsze i zacząć ignorować tego zadufanego w sobie lorda.
- Tak zrobię. To co robi Trevor nic mnie nie obchodzi. I proszę cię żebyś nie rozmawiała z nim o mnie już nigdy więcej - mówię ocierając łzy z policzków.
- Wcale mu o tobie nie opowiadam. To on zadawał mi różne pytania twierdząc, że chce wiedzieć jak najwięcej o narzeczonej przyjaciela. I nie całowaliśmy się więc to co ci powiedział to kłamstwo. A teraz wstawaj. Chodźmy pobawić się z Oktavią w ogrodzie. Zaraz humor ci się poprawi.I rzeczywiście. Popołudnie spędzone z siostrzenicą czyni cuda. Prawie zapominam o incydencie z rana. A gdy po obiedzie dołącza do nas Raven już w ogóle nie przejmuję się wcześniejszymi wydarzeniami.
Po kilku godzinach zmęczona bieganiem za niezwykle żywiołową trzylatką siedzę z Ravenem w cieniu drzew i razem obserwujemy Annę i Oktavię łapiące żaby w jeziorze. Po ostatniej kąpieli w tej cuchnącej wodzie osobiście wolę nie zbliżać się do tego akwenu.
- O czym rozmawiałeś z Haydenem? - nie wytrzymuję. Jestem zbyt ciekawska żeby się powstrzymać, a do tej pory Raven nie pisnął ani słowa na ten temat.
Ręce Ravena, którymi mnie obejmuje sztywnieją na chwilę.
- Omawialiśmy warunki pokoju. To nic ciekawego - zapewnia. Nie nalegam na więcej szczegółów bo nie chcę psuć tej milej atmosfery.
- Pierwszy bal w Dell już niedługo. Denerwujesz się? - zmieniam temat. Opieram się plecami o jego klatkę piersiową co uniemożliwia mi obserwanie jego twarzy dlatego odchylam się żeby na niego spojrzeć.
Uśmiech na jego twarzy sprawia, że po całym moim ciele przechodzą ciarki.
- Nie mam czym. Będę miał u swojego boku najpiękniejszą kobietę na świecie, a poza tym byliśmy już na jednym balu - mówi i składa delikatny pocałunek na moim czole, a moje serce topnieje pod wpływem tej pieszczoty.
- Przesadzasz - mruczę choć jego słowa pozytywnie wpływają na moją samoocenę.- A pierwszy bal się nie liczy. To było nasze pierwsze spotkanie- dodaję.
- O czym pomyślałaś gdy pierwszy raz mnie zobaczyłaś?- pyta.
- Nie pamiętam -kłamię. - A ty? O czym pomyślałeś?
Raven zwleka z odpowiedzią, zacieśniając uścisk wokół mojej talii. Dotyk jego ciepłych dłoni jest bardzo rozpraszający. Z trudem powstrzymuję chęć odwrócenia się i pocałowania go. Chcę żeby on zrobił pierwszy krok. Muszę go tylko jakoś zachęcić.
- Pomyślałem... że jesteś piękna. Wyglądałaś jak anioł z sennego marzenia - wyznaje, czerwieniąc się. Jest zawstydzony i nawet nie wie jakie to słodkie.
- Trochę się wtedy denerwowałam- przyznaję.
- Ja byłem przerażony. A kiedy na mnie spojrzałaś miałem ochotę uciekać bo bałem się, że zrobię coś głupiego. I przez cały wieczór nie wiedziałem co powiedzieć, jak się zachować- mówi uśmiechem starając się ukryć zażenowanie.
- Byłeś wtedy... uroczy - odpowiadam.
Dłoń Ravena podnosi się do mojej twarzy i gładzi mój policzek.
- Nie wiem czy uroczy to określenie, które chce usłyszeć mężczyzna ale to miłe - mówi ściszonym głosem. Pochyla się do przodu tak, że nasze twarze dzielą milimetry, a nasze oddechy się mieszają. Mija sekunda i wreszcie dzieje się to na co czekałam od początku. Nasze usta łączą się w delikatnym pocałunku. Nasze wargi ledwo się dotykają ale ogarnia mnie fala ciepła. Zatapiam dłonie w jego włosach wreszcie spełniając swoją fantazję o rozczochraniu ich. Jest idealnie. Wymarzony pocałunek. A jednak nie jest to ten pierwszy.