Miotam się jak dzikie zwierzę zamknięte w klatce. Już od pół godziny czekam przed drzwiami sali balowej. Hayden nie chce żebym uczestniczyła w przesłuchaniu Trevora. Dlaczego? Najchętniej weszłabym tam już teraz. Jest tyle pytań, na które nie znam odpowiedzi. Tyle niewiadomych, tyle podejrzeń. Pojawienie się Trevora nie może znaczyć nic dobrego. Próbował dostać się do pałacu. Co jeśli chciał dokończyć dzieła i jednak spróbować porwać Richarda? Hayden mu tego nie daruje. Nie wiem co martwi mnie bardziej: kara jaką otrzyma Trevor czy świadomość, że interesuje mnie jego los. Robię kolejne okrążenie gdy drzwi stają otworem.
- Możesz wejść - mówi Sara cichym głosem. Kręci głową mamrocząc coś jeszcze pod nosem. Jest jakaś dziwna.
Biorę głęboki wdech. Nie podoba mi się to. Teraz wcale nie chcę tam wchodzić ale drzwi już się za mną zamknęły.Schodząc schodami, które zazwyczaj pokonywałam z radością i ekscytacją tuż przed balem, czuję się jakbym szła usłyszeć wyrok śmierci.
Wpatrzona w posadzkę, żeby przypadkiem nie spotkać szarych oczu, staję u boku Haydena. Wokół niego siedzą członkowie Rady Królewskiej.
Całą sobą czuję jego obecność. Wiedziałabym, że Trevor jest w tym samym pomieszczeniu mając zasłonięte oczy. To niemożliwe, a jednak mam wrażenie, że czuję jego zapach choć stoi kilka metrów ode mnie. Nic nie mogę poradzić na to, że moje ciało rwie się do niego i muszę się podtrzymać żeby nie podejść bliżej.
- Usiądź, Robin - prosi Hayden. Siadam na miejscu, które wskazuje. Tron, który podczas rozmów z poddanymi zwykle zajmuje Sara jest wygodny ale czuję dziwny dyskomfort. Skóra mrowi mnie pod spojrzeniem tego, którego miałam już nigdy nie zobaczyć. Tego, który w tak podły sposób mnie oszukał i chciał wykorzystać.
- Dowiedziałem się kilku istotnych rzeczy - mówi Hayden. Spoglądam na niego. Wpatruje się we mnie pochmurnym spojrzeniem co nie wróży nic dobrego.
- Trevor opowiedział o współpracy z Ravenem i o wszystkim co wydarzyło się po twoim porwaniu.
Przełykam ślinę. Wszystko? Powiedział o wszystkim? Jak mogłeś Trevorze?
Oczekuję, że Hayden doda coś jeszcze, powie czego dokładnie się dowiedział, ale on milczy. Najwyraźniej czeka na jakąś reakcję z mojej strony. Myślę, że purpura na mojej twarzy jest wystarczającą odpowiedzią. Wstyd mi na myśl, że Hayden wie jak bardzo naiwna jestem. Po nauczce z Ravenem po raz kolejny dałam się oszukać. Jestem żałosna i głupia. Tak bardzo głupia...
- W świetle zaistniałych okoliczności, faktu iż postanowił przyjąć na siebie odpowiedzialność za czyny Ravena oraz obowiązku przestrzegania prawa... - mówi Hayden. Staże go na więzienie?
-... niniejszym ogłaszam, że ten człowiek zostaje objęty immunitetem królewskim - kończy. Natychmiast wśród członków rady rozlegają się oburzone szepty.
Nie tak powinno być. Powinien zostać ukarany. Więc dlaczego czuję ulgę?
- Wasza wysokość - woła przewodniczący rady. To starszy człowiek z elegancko przystrzyżoną brodą.
- Słucham, Fidgerald?
- Rada poprze tą decyzję. Jednakże nie możemy pozwolić aby ta sprawa wpłynęła na sojusz z Arthedain. Ten młody człowiek jest następcą tronu Ayaza Ramiresa. Połączenie rodów zapewni duże korzyści...
- Wiem do czego zmierzasz - przerywa mu Hayden. Zerka na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- W tej sytuacji nie możemy pozwolić na oszczerstwa. Jedynym wyjściem jest... ślub.
Podrywam głowę i po raz pierwszy od wejścia do sali spoglądam Trevorowi prosto w oczy. Zasycha mi w ustach. Kręcę głową, a on... uśmiecha się. I wygląda jak ktoś kto właśnie osiągnął coś ważnego.Natychmiast po dostaniu pozwolenia wybiegam z sali jak poparzona. Nogi mam jak z waty gdy padam na łóżko swojej sypialni i zanoszę się spazmatycznym płaczem. Nie podnoszę głowy słysząc czyjeś kroki. Nie chcę się z nikim widzieć.
- Wszystko w porządku? - pyta Anna, gładząc mnie po ramieniu. - Słyszałam co się stało. Tak mi przykro, Robin.
Pociągam nosem w odpowiedzi.
- Poproś Sarę żeby porozmawiała z Haydenem. Napewno można coś jeszcze zrobić. Nie zmuszą cię do ślubu bez miłości.
Wybucham śmiechem. Płaczę i śmieję się jednocześnie, jak wariatka.
- Problem w tym, że ja go kocham - mówię. Anna wciąga gwałtownie powietrze. I właśnie teraz czuję, że muszę komuś powiedzieć swoją wersję wydarzeń. Przez następne kilka godzin opowiadam jej o swoich relacjach z Trevorem. Od czasu do czasu Anna wtrąca jakiś komentarz ale przez cały czas uważnie mnie słucha. Pod koniec czuję już tylko ulgę. Wsparcie, które mi okazuje wiele mi daje. Jeszcze nigdy nie byłyśmy ze sobą tak blisko.Mimo nie przespanej nocy wyglądam nadzwyczaj dobrze. Pokażę Trevorowi, że nic mnie nie obchodzi. Sprawię, że zrezygnuje z tego ślubu i ucieknie w podskokach.
- Dzień dobry - mówię, zajmując miejsce przy stole. Wszyscy, łącznie z obecnym Trevorem, wpatrują się we mnie z napięciem. Wymieniam spojrzenie z Anną. Wiem, że tylko ona rozumie co czuję. Moja przyjaciółka dyskretnie unosi kciuki w górę. Moja gra działa. Trevor nie jest w stanie mnie rozgryść. Wiem, że wpatruje się we mnie czekając aż podniosę wzrok ale skutecznie go ignoruję. Równie chłodno traktuje go Sara i Anna. Tylko niczego nieświadoma Oktavia zasypuje go mnóstwem pytań i Hayden stara się go wciągnąć w rozmowę.
- Jak się miewa twój wuj Trevorze? - pyta.
Składam i rozkładam serwetkę wcale starając się nie okazać zainteresowania rozmową pomiędzy nimi.
- Ostanio trochę podupadł na zdrowiu ale całkiem nieźle, dziękuję - jest irytująco uprzejmy. Dlaczego Hayden nie widzi jego podstępności?
- Chciał żebym jeszcze raz w jego imieniu przeprosił za zachowanie Ravena - dodaje. Nie mogę się powstrzymać i wydaję z siebie coś na kształt prychnięcia. Hayden gromi mnie wzrokiem, a Anna chichocze pod nosem.
- Możesz go zapewnić, że nie obwiniamy go o tę sprawę.
- Z pewnością go to uspokoi. Wuj bardzo szanuje waszą wysokość. Polubił też Robin.
Nie wątpię. W końcu dzięki małżeństwu ze mną jego ostatni dziedzic uniknie więzienia.
- Cieszy mnie to. Po waszych zaślubinach to na was spocznie wielki obowiązek w Arthedain. To ważne żeby obecny król was wspierał.
Nie zniosę tego dłużej.
- Przepraszam na chwilę - dukam. Wstaję od stołu i kieruję się ku wyjściu.
Ledwo zamykam za sobą drzwi dobiega do mnie wołanie.
- Robin, zaczekaj. Chcę z tobą porozmawiać.
Zatrzymuję się i staję twarzą w twarz z Trevorem.Krótki i ledwo napisany. Następny po świętach.