30.

1.2K 114 3
                                    

Następnego dnia od rana Harry mi we wszystkim towarzyszył. Nie podobało mi się to zbytnio, tym bardziej, iż perfidnie wykorzystywał nieobecność Luke'a, który był na treningu. Red i Jamesa również nie mogłam złapać, ale z tego, co wiedziałam, to szatyn wybrał się na przejażdżkę, a Davenport była umówiona na kontrolę u dentysty. Zostałam tymczasowo sama, co mi się nie podobało. 

- Poradzisz sobie tutaj sama? - zapytał brunet, gdy weszłam do siodlarni, aby odłożyć na miejsce porozrzucane po stajni szczotki, na szczęście już sobie przypomniałam, jaka należała do jakiego konia. 

- Tak, przecież nie jestem dzieckiem. - spojrzałam na niego, gdy mierzył mnie wzrokiem i ledwo, co powstrzymałam się od prychnięcia. Zaczynało mi to przeszkadzać - Możesz się tak na mnie nie patrzeć? - dodałam lekko zirytowana. Byłam przed okresem i nawet latająca mucha mnie denerwowała. 

- Co w tym złego? - uniósł brew, zakładając dłonie na klatce piersiowej. 

- Nie podoba mi się to. - wzruszyłam ramionami, odwracając się, aby sprawdzić, czy wszystkie uzdy są wyczyszczone. - Potrzebuje zostać sama, uszanujesz to i sobie pójdziesz? - dodałam, nawet się na niego nie patrząc. 

- Ostatnie pytanie i już mnie nie ma. 

- Słucham.

- Dasz się zaprosić na kolację? - zapytał, podchodząc do mnie z lewej strony. 

- Harry, nie uważasz, że to nie będzie uczciwe? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, przez co zrobił zdziwioną minę. - Mam chłopaka, a ty wyskakujesz do mnie z propozycją kolacji, to nie jest fair w stosunku do Luke'a. - dodałam. - Nigdzie z tobą nie wyjdę, na co cicho prychnął i wyszedł. Pokręciłam zrezygnowana głową, wracając do pracy. Nie tylko ja dzisiaj miałam humorki.

***

- Harry się dzisiaj do mnie przyczepił. - przyznałam, gdy wchodziłyśmy z Red do domu, aby zrobić sobie herbaty. - Mam tego dość, ale chyba pójdę go przeprosić, bo wydaje mi się, że na niego naskoczyłam. - przyznałam, skręcając do właściwego pomieszczenia. 

- Skoro nie umie zaakceptować faktu, że jesteś w szczęśliwym związku, to już nie powinien być twój problem. - stwierdziła brunetka, wyjmując z szafki kubki. 

- Niby tak, ale zaczęłam źle się z tym czuć. - mruknęłam, przypatrując się jej poczynaniom. - Poradzisz sobie? - dodałam, na co przytaknęła głową. Wyszłam z kuchni i wbiegłam schodami na górę. Wiedziałam, że Harry jest w domu, bo na zewnątrz nigdzie go nie było. Zapukałam do drzwi, ale mi nie otwierał. Zacisnęłam usta w wąską linę, nie rozumiejąc jego zachowania. Logiczne było to, że odmówię. 

- I co? - zapytała Red, pojawiając się przy mnie. 

- Nic. - wzruszyłam ramionami. - Nie otwiera, ale nie będę go prosić o łaskę. - prychnęłam, kierując się do swojego pokoju. 

- I dobrze. Poza tym powinien naprawdę to zaakceptować. - poparła mnie w moim przekonaniu, gdy odkładałam kubek na szafkę, po czym opadłam na łóżko. - Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że dał mi spokój, bo przynajmniej Michael nie jest o niego chorobliwe zazdrosny. - dodała, a w jej głosie wyczułam ulgę.

- Życie nie wyposażyło mnie jeszcze w takie luksusy.

- Żałuj, bo to bardzo wygodne.

- Spieprzaj

- I tak mnie kochasz. 

come back to me • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz