39.

1.1K 104 8
                                    

Danielle

Wchodząc do kuchni wpadłam na Harry'ego i mrucząc ciche 'przepraszam' podeszłam do blatu. Potrzebowałam ciepłej herbaty, która miała ukoić moje nerwy. A przynajmniej taką miałam nadzieje. 

- Coś się stało? - zapytał, opierając się o ścianę. Czułam na sobie jego wzrok, przez co wściekłość zaczęła przejmować nade mną kontrolę. Popatrzyłam się na niego przelotnie i nie odpowiedziałam. Nie miałam nastroju na rozmowy, a tym bardziej z nim.

- Nic. - odpowiedziałam obojętnym i chłodnym tonem, po czym upiłam malinowego napoju. 

- Nie był bym tego taki pewien. - wsunął dłonie do kieszeni i zmierzył się wzrokiem - Gdzie Luke? Pokłóciliście się?

- Wspomnij przy mnie o nim jeszcze raz, a obiecuje, że urwę ci jaja i cię nimi uduszę. - warknęłam - Nie możecie mi dać choć pięciu minut spokoju? - dodałam, przekrzywiając głowę w bok i spojrzałam na niego. 

- Nie, kiedy widzę, że coś jest nie tak - podszedł do mnie, łapiąc za ramię, odwracając tym samym w swoją stronę. Wyrwałam ramię z jego uścisku patrząc się na niego morderczo. Straciłam zaufanie do wszystkich facetów. Jedynymi wyjątkami byli Scott i James.

- Zostawcie mnie w spokoju! Wszyscy! - krzyknęłam i zabierając ze sobą kawę wyszłam z pomieszczenia. Weszłam schodami na górę i po trzaśnięciu drzwiami zamknęłam je. Jedyne, co mi się chciało w tamtym momencie to płakać i wrzeszczeć jednocześnie. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić i to było straszne. Nie chciałam się nad sobą użalać, doprowadzić się do wraku człowieka pod względem psychicznym, bo taka nigdy nie będę. 

***

- A sprawdzałaś jak z lękiem? - zapytał szatyn, przy okazji osłuchując uważnie płuca Kacperka. - Wydaje się, że wszystko z nim w porządku. Jest zdrowy jak ryba, ma lepszy układ odpornościowy niż moja dziewczyna. 

- Czekaj, ty tak serio?

- No raczej. - wzruszył ramionami. - Ale to nie jest rozmowa na temat. Poza tym nawet nie wiem, czy mógłbym nas nazwać parą, po prostu mamy pewne korzyści i zobowiązania wobec siebie. Nic poza tym. - dodał. - Próbowałaś?

- Coś jak przyjaciele od seksu? - zasugerowałam mu, a on przewrócił oczami. Zaśmiałam się cicho, wiedząc, że trafiłam w dziesiątkę, ale wolałam już nie drążyć tematu. Będzie chciał, to powie, z resztą to jego życie, a nie moje. 

- Może, ale teraz powtórzę kolejny i ostatni już raz: próbowałaś? - spojrzał na mnie, na co pokręciłam głową. Nie ignorowałam go wcześniej, po prostu zręcznie omijałam to jedno, pytające słowo. 

- A kiedy masz zamiar?

- Kiedy wszyscy się gdzieś zmyją, nie mam zamiaru robić im przedstawiania, jak na Broadwayu. - mruknęłam, mając nadzieje, że mnie zrozumie i tak się stało. Przytaknął twierdząco głową, po czym ruszyliśmy wzdłuż boksów, kierując się do Bajki. Zaniedbałam ją przez ostatnie dni i nie chciałam, aby przez to coś jej się stało. Była dla mnie naprawdę ważna, poza tym była jedynym żywym wspomnieniem po mamie, bo zdjęcia i jej zeszyty, to nie było to samo. 

- Gdybyś potrzebowała pomocy, to mów, spróbuje gdzieś wyciągnąć Josepha z Victorią, a Matt na pewno zrozumie. - stwierdził, na co mruknęłam ciche 'dziękuje'. 

come back to me • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz