19.

1.4K 114 2
                                    

Luke

- Poproszę raz, ostatni. - zacząłem, gdy Irwin przytrzymywał Stylesa, aby ten nie robił niczego głupiego, co nie skończyłoby się dla niego najlepiej. - Zostaw ją w spokoju, dobrze? - dodałem, uśmiechając się sztucznie.

- Myślisz, że nie wiem o tym zakładzie? W każdej chwili mogę jej o tym powiedzieć, przez co sobie przypomni. - wysyczał z siebie zadowolony, ale Ashton uderzył go z pięści w przyrodzenie, przez co zwinął się z bólu.

- Musiałbyś mieć jaja, aby się odważyć. Sądząc po tym, co sobą prezentujesz, wnioskuje, że ich nie masz. - stwierdziłem, krzyżując dłonie na piersi. - Wiem wszystko, Styles. Narkotyki, poprawczak, alkohol, nielegalne posiadanie broni i ta biedna dziewczyna, która popełniła przez ciebie samobójstwo, nie myśl, że pozwolę, aby Danielle stała się przez ciebie, jakakolwiek krzywda. - dodałem, czując rosnącą wyższość nad brunetem.

- Nie znasz mnie, nie masz prawa mnie oceniać. - zaczął, patrząc się na mnie z żalem, nie zrobiło to na mnie zbyt dużego wrażenia. Bywały momenty w moim życiu, w których zapomniałem, że posiadałem jakiekolwiek uczucia. Tak też było i teraz. Chłopak otarł swoją wargę wierzchem dłoni, z której ciekła stróżka krwi. Nie muszę chyba wspominać, że to moja zasługa.

- Owszem mogę, jeśli chodzi o osoby, które są dla mnie ważne. Nie pchaj się tam, gdzie cię nie chcą, Harry. To jest bezsensowne. - poradziłem mu, ale wiedziałem, że pewnie nie poskutkuje.

- Tknij chociażby jeszcze jeden raz Danielle, albo Red, to zrobię z tej twojej buźki jesień średniowiecza, rozumiemy się? - zapytał Michael, patrząc się mściwie na bruneta. Był cholernie zazdrosny o Red, z resztą nie dziwiłem mu się, poza tym widziałem, jak na nią patrzy, była dla niego naprawdę ważna, tak ja dla mnie Danielle. Nie mogliśmy pozwolić, aby jeden dupek, czyli Styles nam je odebrał. - Ściany mają uszy, Harry. O tym również pamiętaj. - dorzucił, a Ashton w końcu go puścił. Posłałem mu ostatnie spojrzenie, po czym wyszliśmy z siodlarni, której pilnował James. On sam również nie przepadał z Stylesem, co tylko utwierdziło mnie w tym, że jest tutaj niepotrzebny.

***

- Myślisz, że ją sobie odpuści? - zapytał Calum, gdy wróciliśmy z rancha, zostając u mnie na wieczór.

- Nie wiem, ale wydaje mi się, że tak. No chyba, że chce dostawać w czapę za każdym razem, gdy się zbliży do niej, albo Red. - wzruszyłem ramionami, wyjmując z lodówki puszkę z Colą. Rodziców w dalszym ciągu nie było, co mnie cieszyło. Mogłem sam spokojnie zając się swoim życiem, nie wysłuchując przy tym mamy, czy taty.

- Sam się prosił. - Ashton wzruszył ramionami, zabierając ze sobą do salonu butelkę piwa i paczkę chipsów. - Z resztą, jak dla mnie, to może się koło nich kręcić, chętnie porozmawiam z nim sobie jeszcze raz i następny, i jeszcze kolejny. - dodał, przez co zaśmiałem się cicho. Był na niego wyjątkowo cięty, co nawet mi się podobało.

- Wydaje mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, pamięta coraz więcej rzeczy, jeśli chodzi o mnie, ale o zakładzie na razie nic, możliwe, że sobie tego nie przypomni.

- Miejmy nadzieje.

come back to me • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz