43.

1.2K 114 1
                                    

Danielle

- Jesteś niemożliwa. - westchnęłam ciężko, gdy Red wepchnęła mi w dłonie kolejne wieszaki z sukienkami, które miałam przymierzyć. Wybrałyśmy się do galerii, aby trochę się odstresować i pobyć tylko we dwie. Stęskniłam się za nią, bo Michael teoretycznie mi odbierał, ale nie mogłam mieć mu tego za złe i nie miałam, bo jak mogłam mieć, skoro była z nim szczęśliwa? - Nienawidzę, cię wiesz? - dodałam, zasuwając zasłonkę w przymierzalni. Nim to zrobiłam, Red posłała mi w powietrzu buziaka, a potem opadła na kanapę. Przewróciłam oczami, nie rozumiejąc, dlaczego się z nią przyjaźnię, po czym zaczęłam zdejmować z siebie ubrania. Wiedziałam, że spędzę tutaj dużo czasu.

- Ty mnie nienawidzisz, ja cię nienawidzę, ja to wiem, ty to wiesz, wszyscy to wiedzą. - skomentowała w końcu, na co zaśmiałam się cicho.

- Czyli sugerujesz, że się powtarzam? - uniosłam brew, choć ona tego nie widziała.

- Tak jakby.

- Spadaj.

- Cokolwiek.

- Denerwujesz mnie.

- Oczywiście. 

- Red!

- Danielle!

- Ugh, dlaczego ja się wahałam, gdy przyszło mi do głowy zamordowanie cię. Przynajmniej byłabym już z powrotem na wolności. Niepotrzebnie się wahałam. 

- Też cię kocham.

- Kochasz i nienawidzisz jednocześnie, tak się da? - zapytałam, wystawiając głowę zza zasłonki.

- Najwidoczniej. - wzruszyła ramionami, wskazując jednocześnie gestem, abym do niej podeszła. Miałam na sobie szorty i białą bluzkę na szelkach z falbankami, były teraz bardzo modne i mi się podobały. - Ładnie ci w tym. - dodała, gdy obróciłam się w miejscu.

- Ty nic nie kupujesz?

- Mama mnie wydziedziczy, gdy przyjadę do domu z nową torbą zakupów. - zaśmiała się, a ja pokręciłam głową, znikając z powrotem w przymierzalni. - Pośpiesz się, nie chce się tu zestarzeć. No chyba, że pójdę po te sukienkę z wystawy, była całkiem ładna i pasowała do mnie. - dodała, wahając się lekko.

- Idź!

***  

Wróciłyśmy do domu w dobrych nastrojach. Odłożyłam w pokoju zakupione rzeczy, po czym poszłam zrobić sobie i Red kawy. Wypiłyśmy życiodajny napój, postanawiając przedtem, że zabieramy się do pracy. Odkąd wszystko było ze mną w porządku, a lęk zniknął i mogłam wrócić do swoich obowiązków, wszystko powoli wracało do normy. Zaczęłam z powrotem wypełniać swoje obowiązki, wyleczyłam już nawet jednego kona i odesłałam go do domu!

- Karmiłeś już Bajkę? - zapytałam, gdy James wychodził z siodlarni obładowany wiadrami pełnymi paszy. Była pora karmienia.

- Nie, ale jej porcja jest już gotowa, możesz jeszcze podrzucić witaminy Kacperkowi. - przyznał idąc tyłem, aby móc się na mnie popatrzeć.

- Okay. - odpowiedziałam szybko, wchodząc do pomieszczenia. Podciągnęłam rękawy koszuli, jaką na sobie miałam i związałam włosy, aby mi nie przeszkadzały. Zabrałam wiadro oraz buteleczkę z witaminami, kierując się pod właściwe boksy. Bajka ucieszyła się na mój widok, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Pogłaskałam ją i ruszyłam pod boks kucyka. Wrzuciłam pigułkę do wiadra, gdy zajął się moją obecnością, aby go nieco oszukać i wyszłam ze stajni od razu tego żałując.

- Możemy porozmawiać?

- Nie mamy o czym.

- Owszem mamy. 

- Daj mi spokój. 

- Nie. - stał przede mną Luke Hemmings. Smutny, zdenerwowany z nadzieją błyszczącą w oczach. - Proszę, tylko jedna rozmowa. - dodał, na co przełamałam się i kiwnęłam twierdząco głową. Obym i tego nie żałowała.  

come back to me • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz