3.

2.2K 138 1
                                    

Danielle

Dziwnie było wracać do miejsca, które podobno było moim domem po tak wielu dniach spędzonych w szpitalu. Obserwowałam wszystko uważnie, a w mojej głowie rysował się jakiś nie wyraźny zarys. Nie potrafiłam zaakceptować tego, że niczego nie pamiętałam i obwiniałam się za swoją nieuwagę i brak odpowiedzialności. Powinnam była choć trochę uważać, nieważne, co się wtedy ze mną działo. 

- Dobrze być w domu, co? - zapytał tata, na co niepewnie przytaknęłam głową. Wysiadłam na zewnątrz, a rodzic zabrał moje rzeczy, wyprzedzając mnie tym samym.

- Tak, znaczy chyba tak. - podrapałam się po parku i zmierzyłam go wzrokiem, a potem znowu to, co mnie otaczało. - Są tu gdzieś Red i James? - dodałam, szukając przyjaciół. 

- Pewnie karmią konie, bo to jest ta pora. - przyznał, a ja spojrzałam na zegarek. Była osiemnasta trzydzieści. Muszę to zapamiętać. 

- Mogę im pomóc? 

- Będę spokojniejszy, jeśli na razie sobie odpuścisz pracę na ranchu, dobrze? - spojrzał na mnie, na co przytaknęłam i weszłam do domu, próbując przypomnieć sobie, jaki był rozkład pomieszczeń. Z góry zszedł brunet, który od razu zawiesił na mnie swoje spojrzenie, co mi się nie spodziewało. Czułam się dziwnie, zbyt dziwnie. Wyminął mnie, witając się z tatą, po czym zniknął za drzwiami. 

- Tato, kto to był? - zapytałam, wchodząc do kuchni. Oparłam się o blat i spojrzałam na rodzica.

  - To Harry. Syn twojej ciotki. Stwierdziła, że wakacje spędzone u nas dobrze mu zrobią. Pomagał, gdy cię nie było. - wyjaśnił, a ja przytaknęłam na znak, że rozumiem. - Gdybyś mnie potrzebowała, to będę w biurze, czyli za tymi ostatnimi drzwiami. - wskazał w tamtym kierunku, stojąc na korytarzu.

- Okey. - uśmiechnęłam się do niego. - Mój pokój jest na górze?

- To ten po prawej.

- Dziękuję. Kocham cię.

- Ja ciebie też.

***

- Ty pewnie jesteś Danielle. - usłyszałam za sobą. Był wieczór, a ja postanowiłam zrobić sobie herbaty. Prawie podskoczyłam ze strachu, ale pomińmy. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się ten sam brunet, o którego pytałam wcześniej. 

- T-tak, to ja. - przełknęłam ślinę, obserwując go, stojącego w progu. Opierał się o framugę, a jego spojrzenie błądziło po moim ciele. - A ty to Harry?

- Skąd wiesz? - zmarszczył brwi, pochodząc bliżej. Czułam się niekomfortowo. 

- Tata mi o tobie powiedział, miło mi cię poznać.

- Nawzajem. - przytaknął, zabierając z kosza na owoce jabłko. - Naprawdę nic nie pamiętasz?

- Będziecie tak wszystko, o to teraz pytać? - uniosłam brew, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. To się stawało powoli nudne. 

- Przepraszam, jeśli cię uraziłem, byłem po prostu ciekawy. 

- Nic się nie stało, ale to mnie powoli denerwuje. 

- Rozumiem. - powiedział i posłał mi lekki uśmiech, przez co w jego policzkach utworzyły się dołeczki, który wcześniej nie widziałam. - Muszę podziękować twojemu tacie, że zgodził się mnie przygarnąć.

- Nie ma za co. - stwierdziłam za niego. - Każda para rąk do pracy się przyda, tym bardziej, że ja sama na razie sobie odpuszczam. Lepiej będzie dla wszystkich, jeśli to zrobię. - przyznałam otwarcie, a potem pożyczyłam dobrej nocy i zniknęłam na górze.

come back to me • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz