Weszłam do domu. Nie wiem, czy iść samej, czy wziąć ze sobą Rox'anę... Nie chcę, żeby stało jej się coś poważnego. Pójdę sama. Jest 10:10, czyli mam około pół godziny do wyjścia. Jeślibym wyszła później, mogłaby coś podejrzewać... Wzięłam swój plecak do szkoły. Był kupiony w te wakacje, więc był w miarę nowy. Co mogę spakować? Poszłam do kuchni. Mamy tam zapas wody do picia. Wzięłam 4 butelki półlitrowe. Więcej mi się nie zmieści. Pakuję jeszcze pare batoników i robię masę kanapek. Powinno starczyć. Spakowałam też moje pieniądze ze skarbonki i schowałam do portfela.
Przebrałam się też. Założyłam czarne leginsy, w których będzie mi najwygodniej, bordową, lekko za dużą, bluzę. Nie brałam kurtki. Była jesień, ale prawie ciągle świeciło słońce. Włożyłam jeszcze tylko czarne vansy. Godzina- 10:35. Jeśli mam iść sama - najlepiej już wyjdę. Otwieram drzwi, a tam... Roxana.
-Wiedziałam. -powiedziała. -Ale tak łatwo się nie wymkniesz.
-Rox, nie możesz ze mną iść! Możesz nawet zginąć! -krzyknęłam, ale moja przyjaciółka już mnie nie słuchała, wypchnęła z domu i zakluczyła go.
-Nie marudź, tylko chodź. Musimy się spieszyć. -szłyśmy przez chwilę, dopóki nie spytałam.
-Tak właściwie, to gdzie my idziemy?
-Tutaj. -powiedziała z ekscytacją w głosie Roxana. Staliśmy przed wielkim drzewem. Ale nie to było ważne. Ważne było to, że o to drzewo oparty był... skuter. Na dodatek miętowy!
-Skąd ty go wzięłaś!?
-Na kartę motorowerową zdałam chyba pół roku temu, a skuter kupiłam przed tygodniem. Po tych wszystkich akcjach pomyślałam że może kiedyś mi się przyda. Dobra, ja załatwiłam pojazd. Ty spróbuj kierunek.
-Jak niby mam to zrobić?
-Postaraj się skontaktować ze swoim ojcem. Wiem, że jest więziony i w ogóle, ale może chociaż przez chwilę uda ci się...
-To tak nie działa, Rox. Ale dobrze, spróbuję. -powiedziałam i próbowałam się skupić. To nie takie łatwe, jeśli w głowie ciągle masz myśl, że twoi bliscy mogą w każdej chwili zginąć. Stałam z przyjaciółką pod drzewem chyba kilka minut. Albo kilkanaście. Nawet nie wiem ile czasu mogło upłynąć. Już miałam się poddać, gdy zaczęła przeraźliwie boleć mnie głowa. Usiadłam na ziemi i próbowałam się uspokoić, ale wszystkie moje starania spełzły na niczym. Głową bolała coraz mocniej, i mocniej...
"Annabell!" -no nareszcie...
-"Nowy York, Las Vegas, Waszyngton, Teksas. Wielkie budynki. Największe. W sercu samym szukaj."
Powtórzyłam wszystko Roxanie, a ona to zapisała. Wysłałam jeszcze tylko sms-a do Alexa, żeby zrobił coś z naszymi rodzicami, aby nie martwili się. No i ruszyliśmy. Nawet nie uwierzycie gdzie. Do Nowego Yorku...^-^-^-^-^-^-^-^-^-^
Jak podoba się rozdział???
Podróż dziewczyn będzie jednak opisana w następnym rozdziale :)Mam pewien pomysł co do "Opętanej". Pod TYM rozdziałem piszcie, jakie macie pytania do poszczególnych bohaterów, a w następnym rozdziale "oni" odpowiedzą na nie ^-^
Na przykład:
Pytanie do Annabell: Jak udaje ci się żyć z myślą, że twoi bliscy mogą umrzeć?Ana: Czasem staram się o tym nie myśleć. Jednak nie zawsze mi to wychodzi :/
Tak więc, jeśli macie jakieś pytania do róòóòóżnych bohaterów "Opętanej", zadawajcie je w komentarzach pod TYM postem.
Będę czekać! :*
Ps. Jeszcze raz zapraszam na mój kanał na Youtube :) Nazywam się tam "Singielka". Jest już pare odcinków, a niedługo pojawią się następne ;)
CZYTASZ
"Opętana"
Paranormal#1 w kategorii paranormalne Jestem Annabell - popularną nastolatką w gimnazjum. Miałam brata, który, niestety, popełnił samobójstwo. Mówił, że widzi duchy, ale nikt mu nie wierzył. Po jego śmierci ja uwierzyłam. Zaczęłam widzieć dziwne rzeczy, isto...