Rozdział 30

15.1K 1K 66
                                    

Nie... To nie mogą być krasnoludki. No bez przesady, co takie małe istoty mogłyby mi zrobić?
Zauważyłam następną "małą istotę". A jeśli to naprawdę one? Nie... Nagle kolejny "karzełek" zatrzymał mnie.
-Dzień dobry, panienko. -lekko się przestraszylam ale postanowiłam tego nie okazywać.
-Dzień dobry. Coś się stało? -Właściwie to tak... Chciałbym poprosić Ciebie o pomoc.
-Tak? O co chodzi?
-Annabell, nie mogłabyś umrzeć? -usłyszałam i po chwili poczułam przerażający ból z tyłu głowy. Potem była tylko ciemność...

Powoli otworzyłam oczy. Gdzie ja w ogóle jestem!? To jakiś loch czy coś? Wtedy wszystko mi się przypomniało.
-Wypuśćcie mnie! -krzyknęłam. Zobaczyłam że drzwiczki mają około 1 metra wysokości. Jak oni mnie tutaj wsadzili!? Jakim cudem!? W tej chwili drzwi zaskrzypialy i do mojego "lochu" weszła mała osóbka. Miała chyba mniej niż 1 metr wysokości i długie brązowe włosy do ziemi.
-Co ja tutaj robię!?
-Nie wrzeszcz tak, o pani! -co...??? Boże pomóż! Gdzie ja jestem!? To oni mnie lubią czy nie bardzo? Wydawało mi się ze nie, bo tamten mały pan spytał mi się czy nie mogłabym umrzeć... Zdecydowanie są przeciwko mnie. Na początku myślałam że może jednak to nie są krasnoludki ale chyba się myliłam...
-Co...!? -spytalam. A raczej zaczęłam się wydzierac. -Żartujesz sobie!? Chcę się stąd wydostać jak najszybciej! Rozumiem ze chcecie mnie do cholery zabić, ale ja się nie zgadzam! Rozumiesz!? -po moim wybuchu złości ona zaczęła się... śmiać! Jak śmie!?
-Nie masz tutaj nic do powiedzenia. Król krasnali kazał mi dać tobie coś do jedzenia, jeśli oczywiście będziesz grzeczna. Chyba jednak nie dostaniesz... -powiedziała. Byłam strasznie głodna i chciałam dostać coś do jedzenia ale nie będę o nie błagać!
Dziewczyna czekała jeszcze chwilę, ponieważ chyba myślała że naprawdę będę chciała ją zatrzymać. Potem wyszła.
Zdecydowałam się bardziej przyjrzeć miejscu, w którym się znajdowałam. Ściany były z kamienia. Nie było tam okna ale paliła się pochodnia, więc można było zobaczyć co nie co.
Siedziałam tam jeszcze chyba parę minut myśląc jak się wydostać. Nic jednak nie wymyśliłam. Poczułam przerażający ból głowy. Kiedyś miałam już taki. Chwila, chwila... To było wtedy gdy w mojej głowie pojawił się tata! Muszę się skupić. Po paru chwilach usłyszałam głos w środku mnie.
-1, 9, 0, 9, 2, 0, 0, 7. -znowu te cyfry. Czemu on zawsze przypomina mi o śmierci Davida...
-Eliksiry, Annabell! Eliksiry! -i koniec. Przynajmniej tak myślałam. Potem usłyszałam jeszcze ciche, słabe:
-Poradzisz sobie... Kocham cię... -
Eliksiry? O co mu chodziło? Jakie eliksiry? To za bardzo skomplikowane...
Przez około godzinę (przynajmniej tak mi się wydaje) siedziałam, leżałam i myślałam jak się stąd wydostać...
Usłyszałam cichy odgłos otwieranych drzwi. Do środka weszli jacyś niscy panowie, którzy mieli około metra wysokości.
-Ty! -powiedział jeden. -Wypij! -podał mi malutką buteleczkę z jakąś niebieską cieczą w środku. Popatrzyłam się na niego, ale nie wzięłam jej.
-Chyba cię pogrzało, chłopczyku... -powiedziałam.
-Pij, albo zginiesz!
-Tak czy siak zginę... -popatrzył się na mnie jakby nie wiedział o co chodzi. Może jednak nie zamierzają mnie zabić? Taaa...
-Wypij! -zaczął się złościć. Nie chcąc go bardziej denerwować, wzięłam buteleczkę i wypilam całą jej zawartość. Poczułam dziwne mrowienie na ciele. Pozostali panowie zaczęli robić się wyźsi. Nie! To ja się kurczyłam!
Gdy byłam już taka jak oni, może trochę niższa, wyprowadzili mnie na zewnątrz. Przeszliśmy przez pare korytarzy, a oni chwycił mnje za ręce i prowadzili. Pewnie myśleli że uciekne. Prawdopodobnie i tak by mnie dogonili... Nie mam szansy na ucieczkę.
Weszliśmy do ogromnej sali. Była w kształcie prostokąta. Na drugim końcu był tron A na nim siedział krasnolud. Widziałam go już gdzieś... W Królestwie Czarodzieji! Wtedy gdy chcieli mnie zabić... Fajne wspomnienia...
Podeszlismy do niego.
-Annabell... Co tam u ciebie słońce? -spytał. Nie jestem już dzieckiem, okey?
-Zajebiście. Porwała mnie banda idiotycznych krasnoludków, którzy chcą mnie zabić. A u ciebie? -chyba go zatkało.
-Nigdy nie nazywaj mnie idiotą! A jesli chodzi o tą twoją śmierć... Tak, owszem, zabijemy ciebie i krasnoludki będą rządzić wszystkimi Krolestwami.
-A... To nie mieliście rządzić razem? Z czarodziejami i wilkolakami?
-Wiesz... Oni nie wiedzą że zostalas przez nas porwana... Jeśli sami Cię zabijemy, a raczej uśpimy, dostaniemy sami twoją moc. Proste.
-Ah... Okey. -próbowałam udawać wyluzowaną, ale tak naprawdę strasznie się bałam.
-Wiesz, najpierw zwołam moich "kolegów" z innych królestw. -fajnie. Czyli każde królestwo miało jakiegoś szpiega.
-Królestwo Wampirów! -do sali wszedł jakiś wampir. Okey.
-Królestwo Wróżek! -weszła jakaś wróżka.
-I Królestwo Duchów! -i do sali wszedł duch. Chwilę! To... Nie... To niemożliwe... To Michael!

<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

Hej!

Mam nadzieję że rozdział wam się podobał?
Uwielbiam robić takie zakończenia *-*

Zapraszam na mój pamiętnik "Takie moje JA" :)) Mam nadzieję że wam się spodoba ^-^

Dziękuję za 60 tyś wyświetleń! Kocham :**

Jedna dziewczyna napisała, że chciałaby moje zdj :)) Narazie wolałabym aby moja tożsamość pozostała tajemnicą :D

Odpowiedź do zagadki to "babcia" ^-^

Zachęcam do komentowania i pisania do mnie na priv ♡

A może ktoś z was mieszka gdzieś blisko mnie? W Wielkopolsce?

Do napisania! :**

&quot;Opętana&quot;Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz