Rozdział 3 "Normalny dzień nienormalnej nastolatki"

53.5K 2.5K 454
                                    

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Poczułam przerażające zimno i smród. Myślałam, że zaraz zwymiotuję. Byłam w jaskini. Wezbrała się we mnie złość, lecz potem ustąpiła i poczułam strach, który rosnął z każdą sekundą. Myślałam, że zaraz wybuchnę! Zrozpaczona, zauważyłam, że jestem przykuta łańcuchami do skały. "Super" - pomyślałam. Ugrzęzłam w jaskini przykuta kajdankami do skały i nie mam jak wyjść. Do tego na bank są tutaj ONI. Czuję to. Po prostu normalny dzień nienormalnej nastolatki. Nagle usłyszałam...
- 1, 9, 0, 9, 2, 0, 0, 7 - jakiś głos powtórzył te cyfry trzy razy. Potem dodał:
- Annabello! Jestem, który jestem. A ty jesteś nią! Tą dziewczyną! Nie zapominaj!!!
Chciałam coś powiedzieć, ale czułam się, jakbym straciła głos. W pewnym momencie zemdlałam.

Gdy wstałam, znowu znajdowałam się w swoim łóżku. Jak dobrze, że to tylko sen. Ale wydawał się taki realny... Takie sny zdarzały się dosyć często. Kiedyś były rzadziej. No trudno. Przeżyję. Chyba...
Czasami mam takie sny, w których umieram. Najczęściej leżę na rozżarzonym węglu i nie mogę wstać. Wszystko mnie wtedy boli. Wokół jest ciemność, ale słyszę głosy z bliska. Wiem, że to one. DUCHY. Potem widzę nóż, który spada na mnie z góry. Jest coraz bliżej i bliżej... Gdy wreszcie dosięga mojej szyi... budzę się. Tak po prostu. Po tylu godzinach udręki po prostu się budzę!

Była już 10:00. Wczoraj mama powiedziała, że jeśli czuję się na siłach, mogę iść dzisiaj do szkoły. I miałam taki zamiar, ale już nie warto, bo i tak się spóźnię. Zwłaszcza, że lekcje mam do 12:15. Tylko co ja będę robić te trzy godziny sama w domu? Nie wyjdę na miasto, bo wokół może kręcić się policja. Masakra! Jeszcze niedawno temu baaaaardzo dużo osób wagarowało (ja tylko czasami...). Od tej chwili wszędzie, zwłaszcza w godzinach 8:00-15:00, stały samochody policyjne. Nie było szans na jakąkolwiek ucieczkę z lekcji. No chyba, że zostawało się w domu.

Wyszłam na podwórko. Boże, jaki nasz ogródek jest cudowny. Zazdroszczę mojej mamie talentu. Usiadłam na huśtawce i zaczęłam myśleć. O wszystkim i o nieczym. Nurtowało mnie tak wiele pytań. Dlaczego właśnie ja widzę duchy? I co miały oznaczać te słowa: Jestem, który jestem? Co to znaczy, że jestem TĄ dziewczyną? I dlaczego muszę wciąż przypominać sobie datę śmierci Davida? Stwierdziłam, że najlepiej będzie poszukać odpowiedzi w najlepszej encyklopedii na świecie -  internecie. Weszłam do swojego pokoju, usiadłam przed laptopem i wpisałam w wyszukiwarkę: Widzę duchy. Po chwili wyskoczyło mi parę odpowiedzi. Kliknęłam pierwszą i zaczęłam czytać:

"Widzisz duchy? To nic strasznego! Po prostu idź do psychiatry, albo... podetnij sobie żyły! Hahahaha"

Boże, jacy ludzie potrafią być bezmyślni. Kliknęłam drugą odpowiedź. Na ekranie pojawił się blog pewnej dziewczyny, która nazywała siebie "czarodziejką".

"Jeśli widzisz duchy to albo coś z tobą nie tak, albo jesteś jak ja. Czarodziejką. Czarodziejem. Może masz po prostu takie fatum? Albo bogowie zadecydowali, że to będzie twoim ananke? A może duchy pragną ci coś powiedzieć?"

Wow! Niektórzy ludzie potrafią być naprawdę psychiczni. "Ananke", "fatum"... Co to wogóle jest? Chociaż, może ostatnie zdanie ma sens. Może duchy chcą mi coś przekazać?
Wyłączyłam laptopa. Obróciłam się... a na suficie wisiało przywiązane do sznurka... zakrwawione ramię... Ramię Davida.

§Δ§Δ§Δ§Δ§Δ§Δ§Δ§Δ§Δ§Δ§Δ§Δ§Δ§Δ

I jak się podoba??? Próbowałam dać dramatyczne zakończenie, ale nie wiem, czy wyszło...
Ten rozdział dedykuję domina177 za to, że mobilizowała mnie do pisania i z niecierpliwością wyczekiwała następnego rozdziału. :-) :-) :-) :-)

"Opętana"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz