Rozdział 49

11.9K 806 50
                                    

Jakim cudem on żuje? Przecież popełnił samobójstwo.

- Annabello, Rodziny Królewskiej nie da się ot tak zabić. Trzeba do tego użyć kła wampira, co wcale nie jest takie  łatwe do zdobycia. Nas można jedynie uśpić. Chcieli tak zrobić dzisiaj ze mną, tak samo jak z Davidem 7 lat temu. Upozorowali samobójstwo w świecie ludzi. - mówił spokojnym głosem. Czemu ja nic nie wiedziałam? Krasnal chyba coś wspominał o tym, że David nie umarł, ale pomyślałam, że tylko mi się wydawało. To był wrogi skrzat, mógł przecież powiedzieć wszystko.

- Teraz chwycimy się za ręce. Będziesz powtarzać po mnie zaklęcie, sam nie dam sobie rady. - powiedział, a ja po prostu patrzyłam się na niego nadal nie wierząc, że to naprawdę mój ojciec. Po chwili zrobiłam jednak jak kazał. Powtarzałam za nim słowa, które, mimo że były w innym języku doskonale rozumiałam. Zamknęliśmy oczy, a ja próbowałam jeszcze bardziej wczuć się w słowa wypowiadane przez nas. 

19.09 14:38

Siedzieliśmy w zamku jedząc homara w sosie grzybowo - śmietankowym. Nieco dziwny obiad, ale nie narzekam. Ojciec prawie w ogóle nie opowiadał mi o niczym, nie odezwał się ani słowem. Dopiero po około pół godzinie jedzenia zadałam pytanie. 

- Dlaczego nas zostawiłeś? - po jego minie uświadomiłam sobie, że nie wie co odpowiedzieć. Kłóci się ze sobą czy powiedzieć prawdę, czy skłamać. 

- Dla waszego bezpieczeństwa - kłamie. Byłam tego pewna. Widziałam po nerwowym tiku dłońmi, jaki ja także mam, kiedy się denerwuję. 

- Kłamiesz - powiedziałam wprost.

- Skąd ta myśl? - próbował zachować spokój, ale jego trudy szły na marne.

- Nie było cię przez 15 lat mojego życia. Wtenczas żyłam z myślą, że nie mam ojca. Mama powtarzała mi, że zostawił nas od razu po naszym urodzeniu. W mojej głowie zawsze krążyła myśl, że jest nic  ie wartą świnią. Rozumiesz? - łzy napływały mi do oczu, a moje usta zaczynały krzyczeć - Podczas, gdy koleżanki z mojego przedszkola z uśmiechem robiły laurki na Dzień Ojca, ja zostawałam w domu i płakałam. Przez ciebie! - wstałam z krzesła i powoli do niego podchodziłam - Mogłam przecież w ogóle cię nie ratować i nawet miałam takie zamiar, wiesz? Mieć wszystko w dupie i czekać na śmierć. Miałam dość! Nie usłyszałam nawet tego cholernego dziękuję z uratowanie życia! Żałuję, że kiedykolwiek zrobiłam coś, co cię uratowało. - nie panowałam nad sobą. W tym momencie miałam gdzieś uczucia ojca i skupiłam się wyłącznie na sobie.

- Zostawiłem was, bo nie chciałam zostawiać Królestw. Wtedy były najważniejszą rzeczą w moim życiu. - powiedział, wstał i odszedł. Usiadłam próbując ochłonąć. Jak mógł mi coś takiego powiedzieć? Królestwa były dla niego ważniejsze niż Sunny czy ja? Jego córka? Siedziałam tak jeszcze jakiś czas rozmyślając nad resztką swojego życia. 

15:46

- Tak? - usłyszałam głos ze środka pokoju, do którego zapukałam.

- Umm... To ja. - powiedziałam cicho, ale na tyle, żeby ojciec usłyszał. 

- Wejdź, Bello. - otworzyłam powoli drzwi do jego gabinetu. Musiałam się z nim pogodzić. Przecież trzeba było uratować wszystkich z Davidem włącznie. Stałam jak głupia po środku pokoju.

- Usiądź. - zrobiłam jak kazał.

- Musimy ich uratować - zaczęłam po chwili ciszy - Ci ludzie to całe moje życie. Może ciebie za bardzo nie obchodzą, ale dla mnie są bardzo ważni. Kiedy miałam trudne chwile - wspierali mnie w przeciwieństwie do ciebie. Więc proszę, pomóż mi ich uratować. Ich i Davida.

+=+=+=+=+=+=+=+=+=+=

Wiiiitam! 

Od razu życzę wam wesołych świąt z okazji Wielkanocy! I oczywiście mokrego śmigusa - dyngusa. Dziękuję wszystkim za 200 tyś wejść <3 Oraz dziękuję osobom, które piszą na priv zalety i wady Opętanej :D Jeszcze tylko jeden rozdział + epilog i kończymy książkę! :/


&quot;Opętana&quot;Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz