Rozdział 4 "Mama - potwór"

41.2K 2.9K 253
                                    

Zaczęłam krzyczeć.
-Aaaaaaaaaaaa!!!
W tym momencie na łóżko spadła kropelka krwi, która wypaliła tam dziurę.
-Aaaaaaaaaaaaa!!!- znowu krzyknęłam. Wtedy przybiegła Sunny. Przytuliła mnie i usiadła centralnie pod ręką, której oczywiście nie widziała. Od razu wiedziałam, że to ramię Davida, bo był tam tatuaż z wielkim znakiem nieskończoności, czyli taką odwróconą ósemką.
Najgorsze było to, że w pewnym momencie kropla żrącej krwi zaczęła spadać na mamę!
-Nieeeeeee!!! - krzyknęłam, podbiegłam do łóżka i zepchnęłam z niego Sunny. Ta spadła na podłogę. Kropla jednak zetknęła się z moją skórą na ramieniu.
-Aaaałłłł!!! Boli!!! Mamo, pomóż!
-Annabell! Co cię napadło!? Dzwonię na pogotowie!
Wiedziałam, że nie ma na myśli psychiatry, ale i tak zaczęłam błagać ją, żeby jednak nie dzwoniła. Przekonywałam, że wszystko jest już dobrze, chociaż tak naprawdę nie mogłam wytrzymać z bólu. Miejsce, na które spadła kropla piekło niemiłosiernie. Po 15 minutach mama wreszcie dała spokój i nie zadzwoniła po pogotowie.
-Napewno wszystko w porządku?- spytała.
-Tak, tak... Już dobrze. Chyba muszę odpocząć...- naprawdę było już lepiej, bo ręka Davida zniknęła.
Mama wyszła z pokoju. Była dopiero 13:00, więc Sunny zwolnili pewnie wcześniej z pracy. Zwykle przecież zostaje do wieczora.
Położyłam się i próbowałam zapomnieć o przerażającym bólu na ramieniu. Po półgodzinnej udręce wreszcie zasnęłam.

-Annabell! Obiad! -zawołała mama z kuchni. Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. 14:15. Dziwne. Nic mi się nie śniło. Rzadko się to zdarza. Zwykle budzę się z krzykiem lub zlana potem. Wstałam i skierowałam się w stronę drzwi. Ale, gdy już miałam wychodzić, coś mnie zablokowało. Nie mogłam przekroczyć progu swojego pokoju! Nie mogłam w ogóle z niego wyjść. Tak, jakby był tam jakiś niewidzialny mur. Wiedziałam, że to napewno oni, więc nie mogłam powiedzieć tego Sunny.
-Wiesz... Nie jestem na razie głodna. Podgrzeję sobie później. Smacznego!
-Ok! Zostawię ci trochę. - odpowiedziała.
Teraz musiałam to jakoś rozpracować. Co zrobić, żeby móc wyjść z pokoju? Na pozór proste pytanie, ale nie dla mnie. Potanowiłam zadzwonić do Roxany.
- Zaraz będę. Nie denerwuj się tylko.
Rox mieszkała tylko trzy ulice dalej.
-Mamo! Na chwilę przyjdzie do mnie Roxana! Chciała... pożyczyć książkę!- zawołałam do Sunny.
- Ok!

Już 10 minut później Rox stała w drzwiach mojego domu.
-Dzień dobry, pani Green!- powiedziała wesoło.
-Hmm... Pani Green?- spytała z niepokojem. I wtedy matka odwróciła się w stronę mojej przyjaciółki. Miała krwisto czerwone oczy, z ust leciała jej piana, a włosy miała potargane jakby dopiero wstała z łóżka. Rzuciła się na Roxanę. Dziewczyna zaczęła biec, ale daleko nie uciekła. W pewnym momencie Sunny złapała ją za ramię i popchnęła na ścianę. Jej paznokcie miały chyba z 5 centymetrów! Szarpnęła ją w szyję, a mojej przyjaciółce zaczęła lecieć stamtąd krew. Wydawało mi się, że 'mama' chce wypić tą krew!
-Mamo! Hallllo! Tutaj!- krzyknęłam.
Sunny odwróciła się w moją stronę, a wtedy Rox kopnęła ją w piszczel i popchnęła. W jednej sekundzie Roxana już była przy mnie i od razu zamknęła drzwi.
-Uciekaj przez okno! Ja stąd nie wyjdę!- powiedziałam.
-Nie ma mowy! Tkwimy w tym razem. - byłam jej wdzięczna za te słowa, choć mogła oczywiście zginąć. Moja 'mama' powoli zbliżała się do drzwi - było słychać jej ciężkie kroki.
-Napewno?- spytałam. Ona tylko pokiwała głową. W jednej chwili wszystko umilkło. Nie było żadnego mlaskania buzią. Żadnego wydawania przerażających odgłosów. Żadnych kroków. Odczekałyśmy jeszcze z 10 minut, a potem powoli otworzyłam drzwi. Znowu cisza. Niestety, nie trwała ona długo. Po chwili zza rogu wyskoczyła moja 'mama', ale... nie mogła dostać się do pokoju. Ja nie mogłam z niego wyjść, a ona wejść. Po pół godzinie rozpaczliwego szukania sposobu na wejście do mojego pokoju - zemdlała. W ułamku sekundy. Zemdlała. I wtedy też magiczny 'mur' ustąpił.
-Mamo?- spytałam, lecz ona nadal była nieprzytomna. Razem z Rox, która nadal była przerażona, położyłyśmy Sunny na łóżku.
-Ej, Rox... Musisz chyba odpocząć. Idź do domu. Poradzę sobie...- "chyba" - pomyślałam - Pogadamy o tym w szkole, ok?
- No... dobra... Ja już pójdę... Pa.

√π√π√π√π√π√π√π√π√π√π√π√π√π√π√

Mam nadzieję, że się podobało. Zrobimy tak: 5 gwiazdek= NEXT :-)
Czekam też na miłe (lub nie :P) komentarze.

"Opętana"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz