"Sama nawet nie wiem dlaczego"

630 50 5
                                    

*Olympia*

Rano niechętnie otworzyłam oczy słysząc pierwsze nuty piosenki "I'm so sorry" zespołu Imagine Dragons. Nienawidzę tej piosenki, bo od pewnego czasu zaczęła kojarzyć mi się tylko ze szkołą. Szkoła kojarzy się z klasą. Klasa z uczniami. A uczniowie z Alexem. Ten przeklęty brunet o tych nieziemskich oczach nawiedził mnie nawet we śnie. Siedzieliśmy sobie z nim razem w jednej klasie, niebezpiecznie blisko siebie... W sumie cieszę się, że mój sen został przerwany. Po chwili rozmyślań wstałam i odsłoniłam rolety. Świeciło piękne słońce. Podeszłam do szafy i po krótkim zastanowieniu się, wyciągnęłam z niej białe szorty i różową koszulkę, którą wsadziłam do spodni. Włosy związałam w wysokiego kucyka. Zjadłam śniadanie, które składało się z niedużej miski płatków z mlekiem i wyszłam do szkoły, zabierając po drodze moją deskę. Była dopiero 7:30, więc miałam nadzieję, że nie wpadnę tym razem na bruneta...

*Alex*

Do szkoły dotarłem o 7:40. Było wyjątkowo wcześnie, ale ja chciałem mieć trochę czasu, aby móc odnaleźć właściwą klasę.

- O, Alex! Czekaj! - usłyszałem ze plecami głos Lewisa. - Siema.

- Siema - odpowiedziałem i przybiliśmy sobie piątkę na przywitanie.

- Gdzie się tak spieszysz?

- Właśnie miałem zamiar znaleźć klasę od angielskiego. Bo nie wiem czy pamiętasz, ale jestem nowy i jeszcze nie wiem co i jak - odpowiedziałem chociaż dobrze wiedziałem, że Lewis o tym pamięta.

- Oczywiście, że pamiętam - udał obrażonego. - Poczekaj chwilę, skocze tylko do szafki i razem pójdziemy na lekcję.

- OK!

Chwilę później szliśmy już długim korytarzem w stronę klasy. Usiadłem w środkowym rzędzie, oczywiście razem z Lewisem. Zaraz potem do klasy weszła Olympia. Ucieszyłbym się z tego powodu, gdyby nie fakt, że znowu przyszła z NIM. Tak, mam na myśli Jake'a. Szli jak zwykle wciąż o czymś rozmawiając i śmiejąc się. Nie podobało mi się to, co nie uległo uwadze Lewisa.

- Ej, stary, co jest?

- Co? Yyy... Nic - udałem, że nic się nie stało.

- Przecież widzę jak na nią patrzysz. Nie mów mi tylko, że boisz się zagadać - powiedział Lewis jakby potrafił czytać mi w myślach.

- To nie takie proste... - odpowiedziałem, ponieważ wiedziałem, że dalsze okłamywanie go nie ma sensu.

- Zrobisz jak uważasz. Ale mam dla ciebie jedną radę - Olympia może być zainteresowana ofertą pomocy w fizyce...

- Czekaj, czekaj. Co? I że ja miałbym jej pomóc? - nie wierzyłem w to, co przed chwilą usłyszałem.

- No ponoć jesteś dobry w te klocki - gdy to powiedział, poruszył znacząco brwiami.

- No, niby tak, ale ona na pewno się nie zgodzi - zmartwiłem się.

- Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz.

- Może kiedyś spróbuję - powiedziałem. - Ale jak narazie nic nie wskazuje na to, że mogłaby się kiedyś zgodzić...

*Olympia*

Przed szkołą spotkałam Jake'a. Zdziwiłam się, że przyszedł sam. Zazwyczaj przychodził z Blancą. W sumie to wszędzie chodzili razem. Nie, nie chodzili ze sobą ani nic z tych rzeczy. Przyjaźnili się po prostu i byli sobie bardzo bliscy.

- Hej, Jake! - krzyknęłam.

- O, część! - odpowiedział.

- Czemu jesteś sam? Gdzie jest Blanca? - spytałam.

Wystarczy słowo, by zmienić wszystko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz