*Olympia*
W tą sobotę wyjątkowo musiałam wstać o wiele wcześniej. Mama jechała rano do pracy, więc poprosiłam ją, żeby zawiozła mnie do sklepu. Tam kupiłam balony i inne pierdoły potrzebne do udekorowania sali. Sklep był dosyć daleko od domu, więc musiałam wracać autobusem. W czasie jazdy postanowiłam zadzwonić do Charlie'ego. To właśnie w jego kawiarni planowałam urządzić dzisiejsze przyjęcie. Blondyn odebrał po dwóch sygnałach.
- Halo? - usłyszałam w słuchawce jego zaspany głos.
- Ups! Przepraszam, że cię obudziłam - odpowiedziałam.
- Ty mnie obudziłaś? Haha, jasne.
- Dobra, dobra, już nie wkręcaj - zaśmiałam się, przez co kilku ludzi w autobusie spojrzało na mnie jakbym zrobiła nie wiadomo co. - O której będziesz na miejscu?
- A o której to się zaczyna?
- Przecież ci mówiłam! Charlie sklerotyku! - tym razem już całkowicie nie mogłam pohamować śmiechu. - Ale dobra, do rzeczy, bo zaraz ludzie w autobusie wywiercą we mnie dziury spojrzeniami - mówiąc to celowo patrzyłam na jakąś kobietę, która siedziała obok mnie. Ta natomiast, gdy to usłyszała, odwróciła głowę uprzednio rzucając zirytowane prychnięcie. - O 16:00 przychodzą goście.
- Mam być wcześniej?
- Charlie...
- Ok, ok. Żartowałem. Może być 15:30?
- 15:00. I masz się nie spóźnić!
- Tak jest, pani kierowniczko! - zasalutował, po czym się rozłączył.
Gdy dotarłam na miejsce, postanowiłam zadzwonić jeszcze do Jake'a.
- I jak? - zapytałam od razu.
- Hej, też się cieszę, że cię słyszę - powiedział. - Wszystko spoko. Żarcie załatwione.
- To dobrze - rzekłam otwierając drzwi od domu. - Hej, Jake, mam pytanie.
- Wal śmiało.
- Co jej kupiłeś? - nie chciałam o to pytać, ale moja wewnętrzna ciekawość była silniejsza ode mnie.
- Yyyy... No ja tak jakby... Jeszcze nic - wyrzucił w końcu z siebie.
- Co?! To kiedy zamierzasz jej coś kupić?
- No właśnie miałem prosić cię o pomoc... Przyjdę do ciebie, to pójdziemy do centrum handlowego i pomożesz mi coś wybrać, ok?
- Ok... - odparłam zrezygnowana.
- Dzięki, dzięki, dzięki! Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie! To widzimy się za dziesięć minut - po tych słowach się rozłączył, natomiast ja rozbawiona weszłam w tym czasie do kuchni.
Kupiłam blisko pięćdziesiąt balonów, które trzeba było napompować... Wykonałam więc trzeci telefon - tym razem do Alexa.
- Halo?
- Hej, Alex! Sorry, że dzwonie tak wcześnie, ale mam do ciebie małą prośbę... Głupio mi cię o to prosić, ale...
- Hej, najpierw powiedz o co chodzi - przerwał mi rozbawiony. - Coś nie tak z przyjęciem?
- Co? Nie, z przyjęciem wszystko gra, tylko... potrzebuje pomocy przy dmuchaniu balonów.
- Mówisz serio? - zdziwił się.
- No... Tak.
- Przykro mi, ale balony to zdecydowanie za duża odpowiedzialność jak na mnie - mówiąc to próbował być poważny, ale słychać było, że wstrzymuje się tylko od wybuchnięcia śmiechem.
CZYTASZ
Wystarczy słowo, by zmienić wszystko...
Novela JuvenilOna - zbuntowana nastolatka. On - poukładany chłopak z dobrą przeszłością. Dwie różniące się między sobą osoby. Co ich połączy? Miłość? Przyjaźń? A może nienawiść? Będzie tak jak w przysłowiowym "przeciwieństwa się przyciągają" czy może na odwrót? J...