"Teraz jest 2:2"

335 29 5
                                    

*Alex*

Wczorajszy dzień spędzony z Olympią był niesamowity. Albo może inaczej: nie dzień był niesamowity, tylko właściwie ONA. Na początku była sceptycznie nastawiona do mojego pomysłu, ale teraz jak tak sobie myślę to trochę żałuję, że ją tam zabrałem. Dlaczego? Z dwóch powodów:
Po pierwsze widząc to, jak jeździ zaczynam się bać, że niedługo może być lepsza ode mnie.
Po drugie oprócz nas było tam jeszcze paru napalonych chłopaków, którzy rozbierali Olympie wzrokiem. Ona na szczęście tego nie zauważała. A może nie chciała widzieć...? Albo była po prostu przyzwyczajona do tego, że jest obiektem westchnień wielu chłopaków.

Po przyjściu do domu długo ze sobą sms'owaliśmy. Dowiedziałem się, że z jej mamą wszystko w porządku. Stara się zmienić i chyba jej to wychodzi. Mam nadzieję, że już tak zostanie, ponieważ nie mogę pozwolić, aby Olympia znowu chodziła smutna.

O, nie. Moja księżniczka już nigdy nie będzie smutna. Już ja tego dopilnuje.

*Następnego dnia*

- Hej, patrzcie! Śnieg pada! - krzyknął Zack, który siedział w klasie od matematyki najbliżej okna.

Wszyscy od razu pobiegli do okien.

No tak, śnieg jest przecież o wiele ciekawszy od matematyki...

- Spokój! Zachowujecie się tak, jakbyście nigdy śniegu nie widzieli! - krzyczał nauczyciel, lecz gdy zorientował się, że zdziera sobie gardło na marne, usiadł na krześle przy biurku i sam zaczął obserwować spadające płatki śniegu.

*Olympia*

- Takiej zamieci w naszym mieści to już daawno nie było - powiedziałam do Alexa, gdy staliśmy koło mojej szafki. Było już po lekcjach, więc nareszcie byliśmy "wolni".

- Tam gdzie dawniej mieszkałem również śnieg był rzadkością - odparł brunet opierając się o ścianę. - A może chcesz iść na lodowisko?

- Czy ja wiem... - zawahałam się.

- A umiesz jeździć?

- Taak. Znaczy nie - wyznałam spuszczając zażenowana głowę.

- Naprawdę? - Alex po usłyszeniu tego wytrzeszczył oczy i patrzył na mnie jak na jakiegoś ufoludka.

- Ale jak masz zamiar się śmiać to daruj sobie - rzuciłam wściekła, zatrzasnęłam szafkę i wyszłam z budynku.

- Ejejej, czekaj - zawołał za mną Alex, na co niechętnie zwolniłam kroku i odwróciłam się w jego stronę.

- Co chcesz?

- Nie miałem zamiaru się śmiać - powiedział łagodnie. - A poza tym... Ja też nie umiem jeździć.

- Naprawdę? - tym razem to ja nie kryłam swego zdziwienia.

- A co? Zdziwiona? - zapytał a w jego głosie słychać było zarówno nutkę kpiny jak i rozbawienia. - Tylko teraz ty nie zacznij się śmiać.

- Nie zamierzam - zapewniłam go. - Ale nic nie stoi na przeszkodzie żeby się nauczyć - rzekłam, złapałam Alexa za rękę i ruszyłam żwawym krokiem w stronę mojego domu.

*Alex*

- Dwa bilety na godzinę proszę - powiedziałem w stronę kasjerki, gdy byliśmy już na lodowisku.

- Jak to dwa? - spytała od razu Olympia. - Ja za siebie zapłacę.

- Nie ma mowy - powiedziałem.

- Ale nie musisz robić za mojego sponsora - mruknęła pod nosem.

- Ale proszę pani! Jeśli chłopak chce zapłacić, to czemu by nie skorzystać? - naszą "kłótnie" przerwała kobieta, która miała sprzedać nam bilety. - Prawdziwy dżentelmen jeśli chce mieć dziewczynę, to musi za nią płacić.

Wystarczy słowo, by zmienić wszystko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz