"Hej Księżniczko"

252 28 14
                                    

*Alex*

- Teraz! - krzyknęła blondynka do jakiegoś chłopaka. Zauważyłem tylko jak Olympia odwraca się w stronę piłki, a na jej twarzy widać zdezorientowanie. Nie minęła sekunda, a piłka z niewyobrażalną prędkością trafiła czarnooką w brzuch. Usłyszałem jej stłumiony krzyk i po chwili widziałem ją leżącą na ziemi. Poderwałem się z krzesła i ze łzami w oczach patrzyłem, jak trener podbiega do Olympii i coś do niej mówi. Ona jednak uparcie podeszła do piłki w celu wykonania autu. Po sekundzie ponownie leżała bezwładnie na ziemi.

- Olympia! - krzyknąłem w jej stronę.

Po chwili wokół brunetki zgromadził się wielki tłum. Przedarłem się przez ludzi, aby być bliżej niej. Rzuciłem się na trawę i złapałem ją tak, że jej głowa leżała mi na kolanach. W tamtym momencie miałem idealny widok na jej twarz - piękną jak zawsze z jednym wyjątkiem: tym razem jej piękne, czarne oczy były zamknięte.

- Boże Olympia... Tak Cię przepraszam. Jestem totalnym idiotą. Wiem o tym. Ale proszę Cię otwórz oczy. Ja... Nie będę mógł bez Ciebie żyć. Odkąd się rozstaliśmy, ja nie potrafię normalnie funkcjonować... Musisz do mnie wrócić. Rozumiesz?! Musisz... - ostatnie słowo wypowiedziałem szeptem niekontrolując już morza łez, który wypłynął z moich oczu.

Pochyliłem się nad brunetką i ucałowałem ją w czoło.

- Musisz się odsunąć młody. Musimy zabrać twoją dziewczynę do szpitala - rzekł do mnie lekarz, który przed chwilą wysiadł z karetki.

- Byłą dziewczyną - poprawiłem go szeptem cofając się.

Patrzyłem jak podnoszą jej bezwładne ciało i kładą na noszach. Byłem tak w nią wpatrzony, że nawet nie zauważyłem stojącej obok mnie Blanci.

- Wyjdzie z tego - zapewniła kładąc rękę no moim ramieniu. - Na pewno z tego wyjdzie.

- A co jeśli nie? - rzekłem łamiącym się głosem.

- Nie ma nawet takiej opcji. Wiesz, że ona tak łatwo nie odpuszcza. Mogę się założyć, że od razu po wybudzeniu zapyta o ostateczny wynik meczu - powiedziała, na co się zaśmiałem wyobrażając sobie to.

- To wszystko moja wina.

- Nie możesz tak mówić.

- Jedziemy do szpitala? - spytałem wzdychając. Blanca tylko kiwnęła głową.

Postanowiliśmy zabrać się wszyscy razem samochodem mamy Olympii. Wszyscy tzn. ja, Blanca, Jake, Lucas i pani Owen. Byliśmy tak zdenerwowani i przejęci, że nikt nie ośmielił się rozpocząć rozmowy. Jechaliśmy w kompletnej ciszy modląc się, aby Olympii nic się nie stało.

~~*~~

- Dzień dobry. Gdzie leży Olympia Owen? - zapytał Jake jakieś pielęgniarki w szpitalu.

- To ta dziewczyna przywieziona tu z boiska?

- Tak, to ona.

- Państwo są z rodziny?

- Jestem jej matką - wtrącił pani Owen.

- Pani córka jest w tej chwili operowana - powiedziała wreszcie kobieta. Gdy to usłyszałem zrobiło mi się ciemno przed oczami. Pani Owen złapała się za głowę, a Jake musiał ją przytrzymać, żeby nie upadła.

- Ale jak to... Operowana?

- W wyniku uderzenia doszło do złamania żebra, które przebiło płuco.

- Boże Przenajświętszy - jęknęła pani Owen siadając na krześle. - Moja mała córeczka...

- Proszę być dobrej myśli - pielęgniarka zaczęła ją pocieszać. - Pani córką zajmują się teraz najlepsi specjaliści. Wszystko będzie dobrze - posłała nam wszystkim jeszcze pokrzepiający uśmiech i ruszyła w stronę jakieś sali.

Wystarczy słowo, by zmienić wszystko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz