Rozdział 7

3K 154 9
                                    

Rozdział 7

Niemal mogłam usłyszeć tą złowieszczą muzykę w tle oznaczającą wielkie kłopoty. Kiedyś to lubiłam, no wiecie, oglądając te wszystkie filmy czy seriale, ale teraz? Miałam ochotę to wszystko wykasować tą cholerną melodyjkę z każdej sceny, w jakiej występowała. Mogłabym spędzić nawet nad tym całe swoje życie, w końcu pewnie i tak skończę w towarzystwie siedmiu kotów, których imiona będą zaczynały się na literę G. G to taka niedoceniana literka, że aż mi jej szkoda.

No, ale wracając do mojej jakże świetlanej przyszłości i abstrahując od kotów, to w przyszłości pewnie będę jeszcze odwiedzała znajomych w więzieniu. Niewykluczone, że za uprawianie seksu na ulicy… albo pobicie siebie nawzajem, w końcu im niewiele trzeba, by od jednego przejść do drugiego.

Podsumowując – mogę sobie elegancko siedzieć i oglądać filmy, a po drodze kasować te melodyjki. Nie wiem jeszcze, jak to zrobić na większą skalę, ale o tym pomyślę później. Teraz miałam problem pod postacią Wilderów. Dziwne nazwisko, to tak nawiasem, ale sama nie powinnam się wypowiadać z takim imieniem. W każdym razie, ta rodzinka była bardziej zawiła, niż moje słuchawki, po wyciagnięciu ich z kieszeni. Serio, naoglądali się chyba za dużo „Rodziny Soprano” i „Ojca Chrzestnego”.

Ja rozumiem, że są podatni za wpływy, ale nie przesadzajmy i nie chwytajmy od razu za broń! Może następnym razem puszczę im „Gotowe na wszystko”? Chociaż w sumie tam też jest za dużo intryg, jeszcze zmienią się mi w kury domowe, co pod fartuszkiem trzymają spluwę. Prawdziwą broń, to mam na myśli. Dziś widzę chyba za dużo podtekstów, chyba też muszę przerzucić się na coś normalniejszego. I zdecydowanie odrzucam alkohol… do następnego naglącego wypadku, oczywiście.

Co tu by im jeszcze można by puścić? „Jak poznałem waszą matkę” jest dość w porządku, tak sądzę, ale w ich przypadku może być to za mało. Wiem! „Troskliwe misie” powinny być gdzieś w sieci – idealny wybór. Niewykluczone, że zobaczą tam jakiś podtekst seksualny, ale za to przemocy tam nie ma. Przynajmniej taką mam nadzieję.

Bardzo mądry pomysł, tyle że zanim ich zaciągnę do oglądania tego będę miała kulkę w głowie.

Oparłam głowę o zimną taflę lustra otoczonego piękną, srebrną ramą i wtedy pojęłam, o co chodziło z lustrem. Chciałam nim uderzyć Nicka, ale nie byłam pewna czy zdążę, poza tym było takie ładne! I z pewnością piekielnie drogie. Już i tak nagrabiłam sobie rysując samochód Jace’a, więcej kłopotów nie potrzebowałam. Najlepszym wyjściem, przynajmniej na tą chwilę, będzie wrócić do głównej sali. Jednak przedtem potrzebuję wizyty w łazience, bo w tej chwili, patrząc w lustro, dziwię się, że ostatecznie samo nie zabrało siebie ze ściany i nie uciekło z krzykiem pękając przy tym od zatrważającego krzyku na widok mojej twarzy. Mia zabiłaby mnie widząc mój obecny stan, w który wliczał się rozmazany makijaż i oblepiona szampanem skóra. Fuj! Wyglądałam jak kurtyzana[1] spod monopolowego! I to z porządnym rozedrganiem emocjonalnym po niedawnym, bliskim kontakcie z pistoletem! Co ja co, ale nikt nie może zobaczyć mnie w takim stanie, bo te nadymane, nowobogadzkie knury pomyślą sobie coś, czego zdecydowanie nie powinni.

Podreptałam bocznymi korytarzami w kierunku, w którym, mam nadzieję, znajdowała się łazienka. I udało mi się, całkiem szybko, ją znaleźć. Znajdowała się tylko dwa zakręty dalej, niż myślałam, czyli z moją głową nie było jeszcze tak źle.

Musiałam mieć dziś wyjątkowego pecha, bo po zatrzaśnięciu drzwi wpadłam na kogoś. Oczywiście elegancko się zachwiałam wpadając na klamkę, która wbiła się w moje plecy. Nie żeby kolejny siniak robił mi jakąś różnicę, ale, cholera, uderzenie klamką boli jak… och, w sumie to dziś nie mam żadnych barwnych określeń. Gah, szkoda.

Blind faithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz