Rozdział 34

1K 82 9
                                    


Było ciemno jak pod ogonem dinozaura, kiedy zatrzymaliśmy się pod budynkiem Wilderów, gdzie miałam zamiar wejść tak szybko, jak tylko Nick zatrzymał auto. Zamierzałam nacisnąć klamkę drzwi, która wydawała się wyjątkowo ciepła pod moją zmarzniętą dłonią, jednak poczułam palce chłopaka oplatające mój nadgarstek. Spojrzałam pytająco w jego karmelowe oczy, o których tylko raz w życiu pomyślałam w sposób nadzwyczaj bezpruderyjny, będąc wyjątkowo głodną. Duh, Lori prawdę wam powie.

Ty często bywasz głodna...

Wando, zamknij paszczę. Wracając.

- Musimy poważnie porozmawiać. - wyrzucił z siebie Nicholas, masując się niespokojnie po karku.

- To nie jest najlepszy moment na rozmowy o globalnym ociepleniu i ich negatywnym wpływie na manaty. - pokręciłam głową, ignorując zarówno jego krzywe spojrzenie, jak i fakt, że to, co właśnie powiedziałam, nie miało najmniejszego sensu.

- Globalne ocieplenie nie ma nic do...

- Wiem, wiem. - przerwałam mu, machając ręką. - Narażanie manatów na wyginięcie to wina facetów z impotencją, którzy leczą się ich penisami oraz starców z reumatyzmem. Nick, mieliśmy wystarczająco dużo czasu na rozmowę, ale ty wybrałeś odgrywanie obrażonej kobiety z okresem. Moi rodzice czekają na górze, a ja chcę ich w końcu zobaczyć. Czasem też potrzebuję, żeby mnie przytulili i powiedzieli, że już wszystko dobrze, nawet jeśli stwierdzę, że przeżyłam przygodę życia i mam dość ich czułości. - Choć po prawdzie czułam się gorzej, niż po seksie z Jacem.

Kłamczucha!

Wanda!

No co? To nie ja odleciałam jak E.T. do reszty jajogłowych.

Nienawidzę cię. W porządku. Kłamałam.

- Po prostu nie mów mojemu rodzeństwu o tym, co słyszałaś, jasne? - uniosłam na niego brew, a przynajmniej to było moim zamiarem, co z tego wyszło, to już nie wnikam, bo bym się całkowicie załamała.

- Jestem dobra w pierniczeniu głupot, więc nie obiecuję, że i tym razem nie wypaplam czegoś kretyńskiego, a twoje słowa, bez urazy, z pewnością mają wiele wspólnego z wysokiej klasy debilizmem. Wiesz, doszłam do wniosku, dzięki mojej wielowymiarowej perspektywie umysłu, że albo twój brat będzie w poważnych tarapatach, albo ty. Żadna opcja nie jest satysfakcjonująca, bo zawsze zostaje mi jeden z was. Co nie jest już wcale śmieszne. To jak Głupszy bez Głupszego. Albo Sid bez Diego. Bez muchy nie będę miała jak irytować ropuchy, a bez ropuchy nie będę miała jak bić much.

- Jak... romantycznie. - rzekł Nick, najwidoczniej nie zbyt urzeczony moim porównaniem. Ah, Celinka była moją inspiracją. To nie miało nic wspólnego z moją miłością do Księżniczki i Żaby. Nie przyznam się do słabości do bajek Disney'a.

- Dopiero się rozkręcam. - puściłam mu oczko. - Słuchaj, póki co, będę siedziała cicho, ale wyśpiewasz mi wszystko, choćbym miała biczować cię rózgą jak Mikołaj panią Mikołajową. Kapiszi? - Przyznaję, poniosło mnie z perwersjami, ale to wynik tylko i wyłącznie powstrzymywania się przed tym w ostatnim czasie. Nie żebym w ostatnim czasie myślała o czymś nieczystym, miejcie na uwadze, że planowałam zaszyć się w pokoju, otoczona fosą z aligatorami, nawet jeśli stać mnie było tylko na te dmuchane, dziwnie zielone i z wyjątkowo tępym wyrazem pyska. Już groźniejsze wydawały się złote rybki z tymi dziwnie rozproszonymi ślepiami. Zresztą, moją opinię na ich temat już znacie. Nie powielajmy tematu, bo znów dostaję dreszczy.

- Ta, brzmi kusząco, ale chyba spasuję... ale w innych okolicznościach jestem gotów pójść z tobą na całość. - w typowy dla siebie sposób, uniósł kilka razy ciemne brwi, czemu pewnie nie oparł się całkiem pokaźny harem. Posłałam mu kpiące spojrzenie, ignorując przyspieszone bicie serca. Okay, nie zrozumcie mnie opacznie. Nick był tym rzadkim okazem faceta, który całym sobą prezentował światu, dlaczego warto się rozmnażać. Nie chodziło o jakieś wyższe uczucia, to było bardzo proste, wręcz prymitywne. A to, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę, w jakimś sensie podnosiło jego seksapil. Aż strach było się z nim pokazywać, bo jeszcze stratowało by cię stado desperatek. A desperatki są wyjątkowo twardymi przeciwniczkami, w końcu sama do nich należałam. Najwidoczniej.

Blind faithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz