Uwaga! proszę o przeczytanie notki :)
Stałam tam jak posąg i patrzyłam jak dwie postaci coraz bardziej zbliżają się do mnie. Do mojej głowy wpłynęła masa wspomnień dobrych i złych. Zamglonych i wyraźnych. Nie wiedziałam co mam czuć, jak się zachować.
Z jednej strony byłam... szczęśliwa? W końcu znalazłam rodziców! Minęło tyle lat.
A z drugiej wściekła, zraniona. Jak oni mogli? Tak po prostu zostawić mnie tam bez słowa, bez pożegnania.
Moi rodzice stali parę kroków ode mnie. Ich twarze zdradzały, że i oni nie wiedza jak się zachować.
- Kochanie - zaczęła moja rodzicielka i zrobiła krok do przodu - Nawet nie wiesz jak...
- Nie kończ - wysyczałam. Jej uśmiech zbladł.
- Córuś proszę wysłuchaj nas. - powiedział ojciec.
- "Córuś" ? - zaśmiałam się - Wiesz jak długo tam byłam? Jak bardzo mi was brakowało? Czy wiesz jak ciężko dwunastolatka przechodzi rozstanie z rodzicami?! - Krzyczałam w jego stronę, gdy przerwał mi cieniutki głosik.
- Tatusiu co się dzieje? - Powiedziała mała osóbka chowająca się za mężczyzną.
- Skarbie czemu wyszłaś z domku? Mówiłem, że masz czekać na nas w pokoju. - odparł do niej głosem pełnym miłości. Zamurowało mnie.
- Tatusiu? Skarbie? - powtórzyłam. W tej chwili coś we mnie pękło. To ich córka! Zabolało i to mocno- Nie no nie wierzę! Po prostu nie wierzę. Jak mogliście, tak po prostu mnie zostawić, a na MOJE miejsce wstawić ją!
- Tato kto to jest? - mała istotka wskazał palcem, w moją stronę.
- To jest Ena, córka moja i mamy, a twoja starsza siostra- odparł. A ja spojrzałam na dziewczynkę.
- Nie - przeniosłam wzrok na mężczyznę - Ja już nie mam ojca... - moje spojrzenie padło na matkę, która nie odzywała się - ani matki.
Zabierz mnie stąd, proszę - powiedziałam w myślach do chłopaka, który stał za mną.
- Marinet, Andre, zaprowadzę Enę do pokoju. Chwila samotności wyjdzie nam na dobre - powiedział Devon w kierunku moich 'rodziców'. Chłopak wziął mnie pod rękę i zaprowadził do "mojego" pokoju, który jest ogromniasty. Pod ścianą stało wielkie łóżko, które było chyba najlepszą rzeczą, która przytrafiła mi się w tym tygodniu. Od razu się na nie rzuciłam, a koło mnie wylądował Devon.
- Marinet, Andre ? Jesteś z nimi na "ty"? - odwróciłam w jego kierunku głowę.
- Cóż można tak powiedzieć. Oni mnie po ciebie wysłali. - odparł.
- Zdrajco trzymasz ich stronę - powiedziałam i zrzuciłam go z mojego łóżka.
- Jesteś zła? - zapytał zbierając się z podłogi.
- Nie
- To dlaczego mnie zwaliłaś?!- Bo to MOJE łóżko - odparłam ze śmiechem. - Zgredek nie odda swojego skarbu... Nigdy
- Zgredek?
- No co? Jestem zgredem i nie możesz temu zaprzeczyć.
- Ena... Mogę cię o coś zapytać? - zaczął
- eh, wal.
- Naprawdę tak masz za złe swoim rodzicom? No wiesz powiedziałaś to i owo.
- To trudne. Wiesz z jednej strony nawet "nawet" się cieszę, że ich odzyskałam, ale z drugiem nie wiem czy im wybaczę to co zrobili. Ciężko jest mi sobie wyobrazić, że wszystko między nami będzie dobrze. Jestem zła i wściekła ale w głębi serca czuję się- urwałam, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Jaka?
- Zraniona. - po moich policzkach spływały łzy. Chłopak mocno mnie przytulił. - Ja nie umiem im wybaczyć, nie umiem. Siedzieliśmy tak kilka chwil po czym odkleiłam się od torsu Devona. Patrzył na mnie smutnymi oczyma.
- Jak się czujesz
- Fatalnie - odparłam zgodnie z prawdą.
- Połóż się, musisz odpocząć - powiedział po czym wyszedł i zostawił mnie samą.Sen przyszedł szybko, ale nie chciał dać mi wytchnienia.
--------------------------------------------------------------------------------
Chciałam wam bardzo podziękować
Mamy prawię 1000 wyświetleń!
i 109 miejsce w fantasy!
Naprawdę bardzo wam dziękuję! Jesteście wielcy.
A tu pytanko do was:
Czy chcecie bym pisała czasami z perspektywy Devona?
CZYTASZ
Smocza Wychowanka ✅
FantasyBudzisz się w środku nocy zlana potem, przerażona i zagubiona. Rozglądasz się po pokoju, nic nie uległo zmianie. Uspokojenie się przychodzi Ci z wielką łatwością, przecież robiłaś to dziesiątki razy. Nie próbujesz krzyczeć, czy szlochać... Nie ma...