Było już dosyć późno, postanowiłam, że zaszyję się w swoim pokoju. Dla pewności, że nikt mi nie przeszkodzi, zakluczyłam drzwi.
Przezorny zawsze ubezpieczony.
Usiadłam na środku miękkiego materaca i zamknęłam oczy.
- Sata derau mudos - zaczęłam powtarzać te słowa niczym mantrę. Chociaż powinnam nazwać to bardziej zaklęciem. Dzięki tym słowom mogłam odłączyć ciało śmiertelne od nieśmiertelnego.
Czyli ciało od duszy.
Sam Cannahar wyjawił mi te słowa. Powiedział, że dzięki nim będę mogła sama do niego przybyć, gdy będę tego chciała.
Taki przywilej.
Zakazał bowiem nadużywać tego przywileju bo: " Choć jestem wysoko postawiony dla śmiertelników, w tym świecie, jestem zaledwie ziarnkiem piasku wśród wielkich mędrców. Czyli ja też nie mogę nadużywać swojego błogosławieństwa."
Jak on tu się dostał?! - ja się pytam. To wieczne dziecko jest! Naprawdę, nie wiem, jak to się stało. Jednak nagradzają za czyny, a nie zachowanie, więc mam jakieś szanse na trafienie do 'nieba'. Może coś w życiu osiągnę...
Znów zalała mnie biel, była wszędzie. Wzrokiem odnalazłam mężczyznę, siedział tyłem do mnie. Podeszłam do niego pewnym krokiem.
- Witaj Eno. - wyprzedził mnie.
- Cześć - Pff nie będę mówiła do niego per pan.
Po pierwsze: Sam zabronił tak mówić.
Po drugie: Jest niewiele starszy ode mnie. Nie licząc tego, że ma około dwóch tysiący lat jako dusza..
Po trzecie: On nie jest taki do tyłu, bacznie obserwuje zmianę kultury... To trochę obsesyjne, ale co ma robić człowiek przez tyle czasu?
- Wiesz strasznie tu nudno... Nie można urządzić balangi - jęknął.
- Na serio? Nikt już nie mówi "balanga". - szturchnęłam do w ramie. - Nie jest tak źle, możesz... - rozejrzałam się w koło - możesz yyyyy... dobra tu jest okropnie - przyznałam.
- No. Chyba mam depresje... Nie chce jeść, spać...
- Ty nie musisz jeść ani spać... - przypomniałam nieco zirytowana. - A teraz się ogarnij i weź w garść.
- Ja ma się wziąć w garść? - zaśmiał się - To chyba ty jesteś niestabilna emocjonalnie... Czy może jednak to, jak to powiedziałaś "okres".
- To była chwila słabości, prawda po prostu ze mnie wypłynęła. Każdy na słabsze dni. - próbowałam się bronić, ale szło mi to po prostu kiepsko.
- Eno nie możesz mówić, że nie należysz do tego świata, tak samo nie możesz winić siebie za wojnę - powiedział.
- Ta, jasne - wybełkotałam - Gdyby nie ja, to nie nastąpiłoby tak szybko.
- Lepiej teraz niż później.
- Nikolas powiadomił mnie, że po dzisiejszej radzie nasza armia wzrosła o kolejne dwadzieścia tysięcy ludzi. - poinformowałam.
- To świetnie, im więcej, tym lepiej, ale i tak obawiam się, że to za mało.
- Wtedy zrobię to, co będzie konieczne - odparłam.
- Wiesz, że nie...
- Wiem, ale nie mogłabym żyć z myślą, że przez mój dar zginęło tyle osób.
- Tyle osób? A czy przypadkiem nie chodzi tu o jedną osobę? Hmm? - uniósł brwi.
- Miłość nie jest dla każdego- powiedziałam poważnie.
- Mylisz się, każdy może kochać i każdy zasługuje na to, by być kochanym. - powiedział.
- A ty... - zaczęłam - TY kochałeś kogoś? - spuścił głowę i wbił wzrok w białą przestrzeń pod nami.
- Ona odeszła dawno, jeszcze zanim... - urwał.
- Widzisz, dlatego ja mówię, że miłość nie jest dla mnie. Nie chce znowu cierpieć.
- Przywiązywanie się do osób jest rzeczą ludzką...
- Ból też jest rzeczą ludzką, a kiedy straci się kogoś bliskiego, jest on nie do zniesienia - podsumowałam.
- Posłuchaj głosu serca.
- Ja nie mam serca. - wyszeptałam.
- Masz, tylko musisz poczekać, aż ktoś pozbiera wszystkie kawałeczki i z powrotem złoży je do kupy.
- Nigdy nie widziałam, by ktoś taki zagościł w moim życiu.
- Nie tylko wzrok służy do patrzenia - uśmiechnął się. Świdrowałam go chwilę wzrokiem.
- Nikt nie zdoła złożyć mojego serca do kupy. - powiedziałam sztywno i opuściłam to miejsce.
------------------------------------------------------------------------------
Taki krótki, ale jest :)
przepraszam, że dopiero teraz, ale już z poprzednim miałam kłopot z dodaniem na wattpada więc musieliście trochę poczekać.
CZYTASZ
Smocza Wychowanka ✅
FantasyBudzisz się w środku nocy zlana potem, przerażona i zagubiona. Rozglądasz się po pokoju, nic nie uległo zmianie. Uspokojenie się przychodzi Ci z wielką łatwością, przecież robiłaś to dziesiątki razy. Nie próbujesz krzyczeć, czy szlochać... Nie ma...