#20

4.9K 389 42
                                    

  Minęły pracowite dwa tygodnie, odkąd dowiedziałam się, a raczej podsłuchałam o zaistniałej sytuacji. Ojciec nadal nie zwołał rady, co szczerze denerwowało mnie. Ludzie mają prawo wiedzieć! Poza tym trzeba obmyślić strategię, szukać sprzymierzeńców, a jedyne co mogę teraz robić to kopać tyłek Devonowi. Moje sprawności magiczne są już na dużym poziomie, lekcje są miłe, ale wyczerpujące. Atra nie daje mi odetchnąć i wymyśla coraz to dziwniejsze zadania. Lekcje latania mam już opanowane, gorzej jest z walką podczas lotu, ciężko ogarnąć. Coraz lepiej dogaduję się z moją rodzicielką, czego nie mogę powiedzieć o ojcu.
Ale po co zamartwiać się takimi sprawami? Co z tego, że grozi nam wojna, to jest pewne. Co z tego, że nie mamy wystarczająco ludzi. Po co się martwić?! Chwytaj dzień! Tak czy siak, kiedyś umrzesz. Co za różnica czy będzie to spokojna śmierć na stare lata, czy brutalne rozszarpanie mieczem? - tak zapewne myśli osoba siedząca naprzeciw mnie, która obżera się tłustym dzikiem polanym sosem, z gówna bobra!- tak nazywam, tę potrawę, bo tak wygląda. Kawał mięcha, na nim jakiś ciemny sos z czymś, co wygląda jak flaki i kaszanka. Ohyda, jak on może jeść takie... Coś?

~*~

- Musimy? Bolą mnie mięśnie od wczoraj - Jęczę, bardziej przykrywając się ciepłą kołdrą.

- Wczoraj to była dopiero rozgrzewka... - szepnął mi do ucha - Wstawaj księżniczko - jednym ruchem pozbył się mojej granicy pomiędzy moim ciałem, a pustą przestrzenią nade mną. Moja miękka kołderka z puchu leżała na ziemi, ten widok był bolesny, jak można zrobić coś tak okropnego. Posłałam mu wrogie spojrzenie i wytknęłam język. Co z tego, że to dziecinne? Z powrotem kładę głowę na poduszkę, ale sen nie jest mi dany. Devon łapie mnie i przerzuca przez ramię. Próbuję się wyrwać, ale jego uścisk jest zbyt mocny. Mam na sobie top i krótkie spodenki - moja piżama nie jest jakaś super, nie nazwałabym nawet tego piżamą, raczej ciuchy do spania. Warczę coś pod nosem, na co chłopak prycha i idzie dalej.

- Nie chciałaś wyjść po dobroci, więc teraz cierp - mówi z lekką chrypką. Kieruje się w kierunku jadalni, gdzie jak się okazało, są wszyscy. Mama, tata, Nev, Atra, i paru innych młodych mężczyzn, których nie znam. Na moje policzki wkradł się rumieniec, czułam lekkie pieczenie w tych miejscach. Zgromadzeni posyłają nam pytające spojrzenia, a ja tylko wzruszam ramionami.

- Nie chciała wstać - tłumaczy chłopak - więc zabrałem ją siłą.

- Mogłeś powiedzieć, że mamy gości - szepce mu, gdy już zajął miejsce obok mnie - Ubrałabym się przynajmniej - dodaje.

- Uwierz mi Eno, że chłopcy nie są zawiedzeni twym strojem - mówi z uśmieszkiem, posyłam mu wrogie spojrzenie.

Prychnęłam i skupiłam się na jedzeniu śniadania. Blondyn z piwnymi oczami ciągle się na mnie gapił, co było nie do zniesienia. Posłałam mu wrogie spojrzenie, uśmiechnął się chytrze.

-On się na mnie gapi -wycedziłam najciszej jak umiałam do Devona. Chłopak spojrzał się w tamtą stronę i wybuchnął perlistym śmiechem.
- Nie dziwię mu się - wysyczał.
- Zamknij się - warknęłam i gwałtownie podniosłam się znad stołu. - Mato, Ojcze udam się do swojego pokoju, dziękuję za posiłek - uśmiechnęłam się słabo i wyszłam - Mam nadzieje, że nasz gość zdążył napatrzeć się na moją osobę - dodałam na odchodne. Devon zaśmiał się lekko.

- Kicia pokazała pazurki?- rozległ się głos w mojej głowie.
- Miałam już go dość, właściwie to, kim oni są?
- To posłańcy z północy -odparł, na co jęknęłam.

- Pewnie chodzi o sojusze... Przynajmniej coś. Jak myślisz, ile tu zostaną?

- Nie wiem, przyjść do ciebie? -zapytał z nadzieją w głosie.

- Nie trzeba, zresztą jak chcesz.

Opadłam na łóżko i już po chwili usłyszałam wchodzącego po pokoju Devona. Weszłam do garderoby.

- Co dzisiaj będziemy robić? - spytałam.

- Walka wręcz i na miecze - odparł krótko. Moje oczy się zaświeciły, walka na miecze- to, co lubię najbardziej.

Wybrałam ciuchy na trening i się przebrałam. Włosy spięłam w wysoką kitkę i wyszłam z łazienki. Razem z Donem - skrót od Devon - udaliśmy się na świeże powietrze. Pogoda była ładna, więc nie było sensu kisić się w sali. Ubraliśmy "zbroje" i wzięliśmy miecze.

- To od czego zaczynamy "panie trenerze" - Uśmiechnęłam się cynicznie.

- Od tego- warknął i naparł na mnie. Odebrałam jego atak potem unik, unik i atak. Przyznam, że było ciężko i pewnie bym wygrała, gdyby nie "mój kochaś". Stanął obok drewnianego palika i podparł się, obserwując nasz trening. Przez chwilę mojej nieuwagi Devon miał przewagę i to zakończyło nasz pojedynek. Karciłam siebie w duchu, że tak łatwo dałam się rozproszyć. Przeklęłam pod nosem i wyminęłam blond chłopca.

- Nie taki wilk groźny co? - powiedział blondasek. Odwróciłam się na pięcie i wymierzyłam mieczem w jego stronę. Uśmiechnął się złośliwie.

- Wilczek, zaraz wypluje ci flaki -warknęłam i podałam mu miecz. Patrzył to na mnie, to na miecz, który wyciągnęłam w jego kierunku. Po namyśle chwycił rękojeść, na co uśmiechnęłam się złośliwie.

- Lepiej wycofaj się puki możesz - powiedział Don ze śmiechem.

- Kilka sekund, a ta walka będzie zakończona - powiedział pewny siebie chłopak.

- Pytanie brzmi na kogo korzyść.

Nie czekając długo, zaatakowałam, chłopak zrobił unik, a kolejny cios odparł. Uśmiechnęłam się kpiąco. Kolejny atak i kolejny, mogę powiedzieć, że całkiem dobrze sobie radził, ale nie dam mu wygrać.

- Dobra koniec tej zabawy - warknęłam i jednym ruchem nogi wytrąciłam miecz z ręki chłopaka. Broń poleciała w górę, skoczyłam, zrobiłam obrót w powietrzu i wylądowałam po drugiej stronie chłopaka z ostrzem w dwóch dłoniach. Jedno przyłożyłam do jego krtani, a drugie od strony karku.

- Powiedz kotku, jak cię zwą, lubię zapisywać swoje ofiary - wycedziłem ze zwycięskim uśmieszkiem, oddychając ciężko. ,miałam za sobą dwie walki, więc nie było źle. Blondas milczał przez chwilę, a potem jego źrenice się rozszerzyły.

- Chyba się zakochałem - wyjąkał, na co się skrzywiłam i przycisnęłam metal do gardła. Po jego skórze płynęła kropelka krwi.

- Nigdy więcej tak nie mów - warknęłam i odwróciłam się od chłopaka, wzrokiem odszukałam Devona, który bawił się nieziemsko. Posłałam mu wrogie spojrzenie po raz setny dzisiaj.

- Idę do Atry - poinformowałam Devona i udałam się w kierunku budynku.

- Stary, jesteś spoko, ale na nią nie działają takie gadki... Ta kobieta jest jak kamień - powiedział Devon do blondyna, który jak się okazało, ma na imię Nick. Stałam jakieś dwieście metrów od nich, ale i tak słyszałam, co mówią, w takich chwilach mój "super słuch" jest przydatną rzeczą.

- Słyszałam to debilu - krzyknęłam w kierunku Dona.
- Przepraszam, księżniczko, ale taka jest prawda! -odkrzyknął mi. Cóż trzeba się jakoś odpłacić. Odwróciłam się, stali obok fontanny. Uśmiechnęłam się złowrogo i już po chwili Mój najlepszy przyjaciel był cały mokry.

-Ups- Krzyknęłam, tak by słyszał i oddaliłam się od nich.

~*~

Trening z Atrą był o wile fajniejszy, chociaż zżerał strasznie dużo energii. Dziewczyna stała się moją przyjaciółką. Kiedy skończyłam jej opowiadać dzisiejsze przeżycia, ogarnęłyśmy się i zaczęłyśmy trening. Dzisiaj było łatwo: poruszanie przedmiotów, panowanie nad ogniem i innymi żywiołami.

Na koniec postanowiłam, że spróbuje uleczyć jakąś roślinkę. Po kilku próbach w końcu mi się udało. Byłam mega szczęśliwa, a Atra była ze mnie dumna. Udałyśmy się wspólnie na posiłek, a potem poszłam w moje ulubione miejsce, czyli do Titusa. Nie wiem co mnie napadło, ale miałam wrażenie, że koń chce, bym go dosiadła. Niewiele myśląc, zrobiłam to i muszę przyznać, że było cudownie. Najlepsze było to, iż nic nie musiałam robić. Wystarczyło, że pomyślałam, dokąd chce jechać, a koń mnie tam zabrał. To działało prawie jak komunikacja między mną a Devonem w smoczej postaci. Po jakimś czasie zeszłam z konia i dziękując mu za miłą przejażdżkę udałam się do "rezydencji". Zdążyłam wziąć prysznic i ubrać się w aksamitną sukienkę, gdy ktoś zapukał do moich drzwi.

- Pani... - zaczął strażnik, jeden z podwładnych ojca- Andre, to znaczy pani ojciec kazał po panią przyjść - Powiedział. Posłałam mu pytające spojrzenie - Zwołał naradę, są już wszyscy.

- Och, dobrze, dziękuję - odparłam - już idę - Wyszłam z pokoju i udałam się do sali konferencyjnej.

- Ena jesteś, zaczekamy jeszcze za Mistrzem Hide i zaczynamy -powiedział mój ojciec. Zajęłam miejsce obok Devona i przyjrzałam się wszystkim.

Po dziesięciu minutach zebranie się zaczęło.

- Jak wiecie, nie jesteśmy w dobrej pozycji - zaczął przemowę mój ojciec- Dostałem informację, że Argog szykuję armię i niebawem uderzy na nasze ziemie. Musimy połączyć siły, by stawić mu czoła tak jak kiedyś nasi przodkowie. Jeżeli im się udało i nam się uda, mamy przewagę, Argog myśli, że weźmie nas z zaskoczenia!

- To bzdura - przerwał mu ciemnoskóry mężczyzna - Nie mamy szans, nasi przodkowie mieli smoki i wojownika! Jesteśmy na straconej pozycji!

- To nieprawda - ryknął mój ojciec. - mamy przewagę!

- Jaką?! Nasze wojska są nikłe, nie mamy szans!

- Mamy smoczego wychowanka! - na sali zapanowała cisza.

- Stary dziadyga łżę, nikt nie widział takiego kogoś od wieków! - powiedział młody mężczyzna z rudymi lokami opadającymi na czoło, Niebieskie oczy przeszywały powietrze- Zacznij patrzeć racjonalnie! Przestań żyć legendami. Era Wojowników się skończyła, tak jak skończy się nasza era.

- Stul pysk! - wrzasnęłam i znalazłam się przy nim - Nie waż się tak mówić o moim ojcu, zrozumiano - Rudowłosy zaczął się śmiać.

- Patrzcie... córka musi go bronić. - powiedział szyderczo. Przygwoździłam go do ściany, w mojej dłoni w na końcach włosów pojawił się niebieski ogień.
- Zrozumiano? - Powtórzyłam. Pociągnęłam go za bluzę i rzuciłam na podłogę, a następnie przyłożyłam dłoń do jego policzka, syknął - Pytałam, czy zrozumiano?!- wysyczałam do jego ucha, chłopak potakująco poruszył głową - I poprawnie, grzeczny chłopiec. Postawiłam go do pionu- Nie łatwiej było od razu przyznać mu rację. Czy ktoś jeszcze chciałby podważyć autorytet mojego ojca? - Cisza na sali - To świetnie- zajęłam swoje miejsce. - proszę tato, kontynuuj.

------------------------

Bum Bum Bum!

Trach ...jak tam przeżycia? Bo ja świetnie się bawiłam, pisząc ten rozdział! xDD
Za wszystkie błędy przepraszam, rozdział niesprawdzany. Miał pojawić się w piątek, ale za bardzo was kocham :*

Okey przestaje zanudzać i przechodzę do rzeczy. Stwierdziłam, że może macie jakieś pytania do bohaterów mojej książki.
Więc... Jeśli macie jakieś to walcie w komach z hasztagiem- dobrze napisałam? Np. #Ena- i pytanie.
Od razu mówię, że nie będzie żadnych spojlerów.
I mam nadzieje, że jakieś pytanie się pojawią :) 


Smocza Wychowanka ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz