Gdy się ocknęłam, panowała cisza, którą nieraz zakłócały rżenie koni lub szelest kolorowych liści. U schyłku nieba wisiał jeszcze księżyc z pełni. Bił tak ogromnym blaskiem, że przyćmiewał inne gwiazdy znajdujące się wokół niego. Opuszczając namiot, uderzył we mnie chłód jesiennej nocy. Powietrze, choć zimne dawało mi przyjemne uczucie ukojenia. Jeszcze kilka godzin do wschodu - wtedy cały obóz powróci do życia i ruszy stawić czoła naszemu najgorszemu wrogowi.
Argog... Samo imię przyprawia mnie o dreszcze. Ojciec nie opowiedział mi o nim praktycznie nic, a w starych księgach, które zdążyłam pochłonąć, nie ma nawet wzmianki o kimś takim. Jak walczyć z kimś, o kim nie wie się praktycznie nic? Nie wiem czego się spodziewać, nie znam jego słabych punktów, a on zapewne góruje nade mną w tym kryterium. Nie mam innego wyboru...
Jak torpeda ruszyłam w kierunku koni, mijając przy tym namiot moich przyjaciół. W okamgnieniu osiodłałam karego ogiera i jednym szybkim, płynnym ruchem wskoczyłam na jego grzbiet. Otoczyłam wzrokiem obozowisko i wtedy zobaczyłam Devona stojącego przy namiocie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Na jego twarzy dostrzec mogłam zszokowanie. Wiedziałam co sobie myśli, że stchórzyłam, uciekam, zostawiam wszystko. Miał to wypisane na twarzy. Uniosłam głowę i próbowałam utrzymać w miejscu wierzchowca, który tuptał zirytowany. Bez pozwolenia wdarłam się do głowy chłopaka, by powiedzieć krótkie „przykro mi". Ostatni raz oplotłam wzrokiem księżyc, prosząc, by dał mi siły. Następnie ruszyłam jakby na czarnym wietrze przez równinę, skąpaną w srebrnym blasku. Mam nadzieję, że się uda i nie opuszczam teraz moich ludzi na darmo. Już wiem jak to wszystko zakończyć.---*---
Devon pov.
Nie spałem całą noc, nie mogłem. Gdy tylko zamykałem oczy, myślami powracałem do niej. Byłem wściekły i jednocześnie rozbity. Zdawałem sobie sprawę z tego, że może mnie odrzucić, ale nie myślałem, że to będzie aż takie bolesne. Z dala od brata, że złamanym sercem, byłem pewien, że polegnę. Nie wyjdę cało z tego bagna. Wszystko się nagle zepsuło. Zawalił się mój świat i spadł na głowę. Rozbił się jak porcelanowa figurka.Teraz przynajmniej wiem, jaka jest moja sytuacja. Możliwe, że zaprzepaściłem moją przyjaźń, ale nadal miałem nadzieję, że da się ją naprawić. Jeśli ona mnie nie kocha, wystarczy mi tylko bycie obok. Jako przyjaciel, wierny kompan. Wolę patrzeć, jak staje się szczęśliwa, niż odwrócić się plecami.
Podniosłem się do pozycji siedzącej. W chwili, gdy usłyszałem kroki, do mojej głowy napłynęły dziwne uczucia, zwątpienie i strach. Nie ja byłem ich właścicielem, a osoba, która przed chwilą przeszła obok namiotu. Wyszedłem z ociągiem zobaczyć, dlaczego Ena chodzi o tej godzinie po obozie. Gdy wreszcie stanąłem na trawie, osłupiałem z wrażenia.
Uciekała? W takiej chwili... Stchórzyła?
Drobna postać na karym ogierze zatrzymała się na szczycie pagórka i otoczyła wzrokiem obóz. Wahała się. Spojrzała w końcu na mnie i wykrzywiła usta w grymasie.
"Przykro mi" - słowa wwierciły mi się w czaszkę. Tylko na tyle ją stać?
Przeniosła wzrok na srebrną kulę z nadzieją w oczach. Więc jednak nie ucieka. Ma jakiś plan, tylko jaki. Co jest tak ważne, by opuszczać armię w dzień bitwy?
Gdy w końcu powróciłem do rzeczywistości, ona ruszyła już dalej, a jej sylwetka malała z każdą chwilą.
Próbowałem porozumieć się z nią w myślach, ale nie mogłem. Jakby postawiła zaporę pomiędzy naszą więzią. Nawet nie wiedziałem, że potrafi takie coś. O ilu rzeczach mi jeszcze nie powiedziała? Ile tajemnic w sobie skrywa? Dlaczego nie powiedziała, że wyjeżdża...
Nie wiem, ale jedno jest pewne. Nie robi nic bezcelowo. Jest zbyt dumna, by nas opuścić. Może ma jakiegoś asa w rękawie, ba to jest pewne. Na pewno coś wymyśliła. Kolejną deskę ratunku. Zrobi wszystko, co w jej mocy, by przechylić szalę na naszą stronę. Tylko jak daleko się posunie wobec obowiązku, który na nią spadł? Jaką cenę będzie musiała za to zapłacić? Mam nadzieję, że wie, co robi i przemyślała swoją decyzję.
CZYTASZ
Smocza Wychowanka ✅
FantasyBudzisz się w środku nocy zlana potem, przerażona i zagubiona. Rozglądasz się po pokoju, nic nie uległo zmianie. Uspokojenie się przychodzi Ci z wielką łatwością, przecież robiłaś to dziesiątki razy. Nie próbujesz krzyczeć, czy szlochać... Nie ma...