Rozdział 3

9K 618 42
                                    

 -Wejdź-usłyszałam chrapliwy głos, był to doktor Whitman. Starszy człowiek około sześćdziesięciu pięciu lat. Miał siwe włosy i pełno zmarszczek, widać było, że życie dało mu we znaki.

- Chciał mnie pan widzieć – powiedziałam.
- Och to ty Ena – odwrócił się twarzą do mnie – dziecko drogie, coś sobie zrobiła – wskazał na czerwony ślad. Byłam ubrana w białą bluzkę i jeansy. Krew z ranek po paznokciach Wilsona przebiła tkaninę i teraz miałam krwawy ślad na materiale.
- Miałam małą sprzeczkę z Wilsonem – odparłam – trochę sobie pogadaliśmy 'na spokojnie'.
- On ci to zrobił? Ech nie mam słów, przepraszam cię za niego.
- Nie musi Pan za niego przepraszać, odpłaciłam się mu – powiedziałam, a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Odpłaciłaś? Jak? - zapytał z ciekawością. Oderwał oczy od ranek, które skończył przemywać.
- Splunęłam mu w twarz – odparłam jakby była to zupełnie normalna rzecz. Doktor zawiesił na mnie wzrok – pewnie będzie mi robił wywody, jak to niepoprawnie się zachowałam- powiedziałam sobie w myślach. Ku mojemu zdziwieniu mężczyzna zaczął się śmiać.
- Co ja co, ale należało mu się i z ręką na sercu powiem ci, że ja też go nie lubię. Tylko martwię się, co będzie z tobą, ten półgłówek na pewno na ciebie doniesie.
- Nie sądzę, trochę porozmawialiśmy na temat konsekwencji związanych z donosem na mnie. Zresztą są kamery i strażnicy musieli cisnąć z niego niezły ubaw, patrząc na tę scenkę.
- Nie byłbym taki pewien...
- A nawet jeśli, co mogą i zrobić gorszego niż siedzenie tutaj? Sam pan wie ile tu już „mieszkam", dla mnie nie ma już znaczenia, co ze mną zrobią – odparłam-Ech... Masz rację. A teraz spływaj. Wstałam, pożegnałam się i wyszłam.
Sonia czekała na mi przy stoliku. Była pora kolacji, dzisiaj była zapiekanka. Wzięłam tacę i usiadłam naprzeciw dziewczyny.
- No...- zaczęła – masz mi coś do powiedzenia? – dopytywała się Sonia.
- Niezbyt – odparłam i wzięłam do ust kawałek zapiekanki.
- Na pewno? Cały budynek aż huczy od plotek na temat dzisiejszego popołudnia-powiedziała. Rozejrzałam się, po jadali i napotkałam oczy prawie wszystkich, gdy ktoś napotkał moje spojrzenie, szybko odwracał wzrok.
- Wieści szybko się tutaj rozchodzą – odparłam.
-Więc to prawda? Naskoczyłaś na tego pustaka?! – oczy przyjaciółki zaśniedziły się jak gwiazdy.
-T...tak- powiedziałam niepewnie.
-Gratuluję, nie mogę uwierzyć, że TY zrobiłaś coś TAKIEGO.
-Jeśli mam być szczera to ja też nie mogę uwierzyć – wymamrotałam i zajęłam się spożywaniem pysznej zapiekanki z makaronu.
Gdy skończyłyśmy jeść, pomaszerowałyśmy do biblioteki. Była to dosyć duża sala pomalowana na błękitny kolor. Za biurkiem siedziała Panna Fellis, opiekunka pomieszczenia. Sonia wybierała jakieś książki dla siebie, a ja towarzyszyłam jej jako doradca w tej dziedzinie. Przez tyle lat tutaj spędzonych zdążyłam przeczytać większą część książek.
- Słyszałaś? - wypaliła nagle dziewczyna.
-Słyszałam? Co?- zapytałam, przeglądając książki.
-Mają przywieść kogoś nowego-odparła podekscytowana – ciekawe kto to będzie. Jak myślisz?
-Eee... niezbyt mnie to obchodzi – urwałam i dodałam po chwili – ludzie tu przychodzą i odchodzą, to normalna kolej rzeczy. Nic nowego czym miałabym się ekscytować – zamknęłam książkę, którą przeglądałam i podałam koleżance – ta będzie dla ciebie idealna.
Pożegnałam się i poszłam do pokoju. Byłam tam sama, to dziwne, ale samotność działa na mnie najlepiej.  


----------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że jak na razie wam się podoba, teraz akcja się jeszcze rozkręca, ale już niedługo...
Macie jakąś opinie na "teraz" o moich wypocinach?


Smocza Wychowanka ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz