Will Pov
Przybyliśmy na miejsce. Ena znalazła kącik do spania każdemu, nawet mnie. Nadal mam wrażenie, że za mną nie przepada, ale nie dziwie się jej. Poznała mnie od tej gorszej strony. Gdy byłem w ośrodku jako "podwójny agent" - lubię to określenie-to musiałem grać tego złego, by nie wzbudzać podejrzeń. Chyba jestem dobrym aktorem, nawet bardzo dobrym bym powiedział. Nie było mi na rękę to moje zachowanie, ale dla sprawy wszystko. Dostałem takie rozkazy od Andre, więc nie miałem zbytnio wyboru. Chcąc nie chcąc musiałem się tak zachowywać.
Po posiłku Ena zaprowadziła mnie do pokoju brata, a sama poszła zająć się resztą. Zostawiła mnie pod drzwiami i poszła w drugim kierunku, wcześniej mówiąc mi, w jakim stanie jest Devon. Może nie wyglądała, ale ja wiedziałem, że strasznie się o niego martwi. Musi tak się zachowywać, to jej obowiązek. Szczerze to jej współczuje, nie chciałbym być na jej miejscu, ani na miejscu Devona. Ta wiedza, że w większości na tobie spoczywają losy tysięcy ludzi. To musi być trudne i ciężkie do ogarnięcia. Tym bardziej dla osoby, która dowiaduje się tak nagle. Szybko odpędziłem te myśli, zachowałem tylko to, że jestem jej wdzięczny.Wchodząc do środka, musiałem przyznać, że fajnie się tu urządził, ale to nie było w tamtej chwili ważne.Najważniejszy był mój brat, który teraz leżał na łóżku, przykryty kocem. Na bladą, prawie białą skórę powoli wkradały się kolory. Nadal wyglądał okropnie, wreszcie to ja jestem ten przystojniejszy-zaśmiałem się cicho na tę myśl. Podszedłem do łóżka i chwilę tak trwałem. Następnie przyciągnąłem czarny fotel, który stał obok biurka tego samego koloru. Usiadłem w nim i tak siedziałem, nie wiem ile. Za oknem było już ciemno, gdy poczułem, że ktoś delikatnie kładzie mi rękę na ramieniu. Odwróciłem zaspany wzrok na przybysza, okazało się, że to Ena. Powiedziała coś, żebym się przespał i że ona z nim posiedzi. Chcąc nie chcąc zgodziłem się.
Po pierwsze byłem strasznie zmęczony.
Po drugie wiedziałem, że ona też chce z nim pobyć sama.
Powolnym krokiem udałem się w stronę drzwi, czułem jej wzrok na sobie. To było dosyć dziwne, no ale nie wnikam. Zdążyłem zamknąć drzwi i usłyszałem ciche szepty. Wiem, że nie powinienem tego robić, bo to nie moje sprawy, tylko ich, ale nie wytrzymałem. Przybliżyłem ucho do drzwi i zacząłem słuchać.
Słowa, które padły z jej ust zdziwiły mnie i trochę mną wstrząsnęły. Nie wiedziałem, że są ze sobą tak blisko. Nie było tego widać. W szczególności, gdy zaczęła tak na niego wydzierać. No ale nie dziwię jej się, ja też pewnie tak bym się zachował. Faktem jest to, że pomogła mu i nam i to się liczy.
Stałem pod tymi drzwiami jeszcze dobrą chwilę, rozmyślając, a potem usłyszałem kroki. Pędem udałem się do mojego pokoju i tam już zostałem.
-------------------------
Obudził mnie jakiś hałas, nie wiedziałem, co się dzieje. Wyszedłem z pokoju i zobaczyłem człowieka biegnącego korytarzem, za nim biegła Ena. Nic nie rozumiałem, mężczyzna wbiegł do pokoju mojego brata. Ena biegła i w połowie drogi stanęła jak wryta i upadła nad kolana. Wydała z siebie zdławiony odgłos. Przerażony patrzyłem na tą scenę. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co się dzieje. Wszedłem do pokoju Devona, doktor gorączkowo szukał czegoś w swojej torbie, kobieta mu towarzysząca wbijała igłę w szyję leżącego. Wpatrywałem się chwilę w to całe zamieszanie, zacząłem iść w kierunku kobiety. Chciałem się spytać, o co chodzi, co się stało. Jednak nie uzyskałem odpowiedzi, tylko zostałem wyrzucony z pokoju. Spojrzałem w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą była Ena. Właśnie "była", bo już zniknęła. Bezradnie usiadłem i czekałem. Nic więcej mi nie zostało.
Po jakimś czasie z pokoju wyszła kobieta i powiadomiła mnie, że serce mojego brata przestało bić. Zamarłem, nie wiedziałem co zrobić. Byłem zdruzgotany, spytałem, czy mogę go zobaczyć. Kobieta wpuściła mnie do pokoju, podziękowałem jej i poprosiłem by zostawiła nas samych. Nie mogłem znieść tego widoku, łzy napłynęły do moich oczy, by wylać się słonym strumieniem. Dlaczego on mi to zrobił? Gdy już znowu mogliśmy nacieszyć się swoją obecnością! Dlaczego zawsze muszę mieć pod górkę? Czy to możliwe, że świat skupił pecha tylu ludzi tylko na mnie?
- Dlaczego mi to robisz? - spytałem zdławionym głosem.
- Dlaczego?! - ryknąłem i upadłem na kolana, nie chciałem wstać. Nie wiedziałem, jak teraz będzie wyglądało moje życie, bez niego, bez mojego brata, jedynej bliskiej mi osoby. Byłem sam, zupełnie sam. Pozostawiony światu. Wszystko się sypie.
Nie mam już po co żyć, nie mam dla kogo. Muszę być silny i taki będę, dla niego. Devon nie chciałby, bym robił głupstwa. Więc będę żyć za niego, za nas obydwu.
Nie mogłem już więcej znieść widoku jego nieruchomego ciała. Nie chciałem na nie patrzeć, to sprawiało ból.
Nie mogłem patrzeć, więc po prostu odszedłem, ostatnia łza spłynęła po moim policzku.
----------------------------------------------------------------Boziu, zabij mnie!
Rozdział krótki, nic niewnoszący i po prostu *przepraszam za słownictwo* Zjebany!
Nie podoba mi się i wiem, że zawaliłam na całej lini...
Kompletny brak weny, naprawdę nic, pustka w głowie.
Oczywiście mam już zaplanowane losy, ale nie mogę przelać tego na karty Wattpada. Jakaś blokada powstała po tej charakterystyce... Ale jest Weekend! Mój mózg odpocznie i mam nadzieję, że znów zacznie działać jak wcześniej.
CZYTASZ
Smocza Wychowanka ✅
FantasyBudzisz się w środku nocy zlana potem, przerażona i zagubiona. Rozglądasz się po pokoju, nic nie uległo zmianie. Uspokojenie się przychodzi Ci z wielką łatwością, przecież robiłaś to dziesiątki razy. Nie próbujesz krzyczeć, czy szlochać... Nie ma...