Od naszej wyprawy do Reena minął niecały miesiąc, przez ten czas ostro trenowałam sprawności fizyczne, walkę wręcz i co najlepsze latanie. Pierwszy tydzień był straszny: obolałe mięśnie, zadrapania i siniaki. Potem było już lepiej i teraz nie robi mi różnicy. Wolne chwilę spędzam z rodziną, ale najwięcej czasu poświęcam młodszej siostrze, musimy nadrobić stracony czas. Wspólnie jeździmy konno - kto by pomyślał, że po takim czasie nadal będzie mi tak dobrze szło- gramy w przeróżne gry, kiedyś namówiłyśmy nawet Devona. Z rodzicami też coraz lepiej się dogaduję, chociaż cały czas kłócę się z ojcem.
~*~
Ostatnimi czasy coraz ciężej zapanować mi nad ogniem, a także ujawniły się nowe umiejętności. Umiem poruszać przedmioty nie dotykając ich, zwiększyła się moja siła, moje ciało regeneruje się szybciej i zauważyłam, że umiem uzdrowić obumierające kwiatki, ale to zużywa dużo mojej energii. Nie mam już tylu koszmarów, ale za każdym razem gdy się pojawiają są straszne. Powoli odzyskuje utracone wspomnienia, które są naprawdę bardzo miłe.
Ojciec zwołał "naradę" na której miałam pojawić się wraz w Devonem.
Weszliśmy do sali, na przeciw nas stał mój ojciec, po jego prawej stronie stała moja rodzicielka, a po lewej czerwonowłosa kobieta. Jedną tęczówkę miała złotą, druga zaś była krwisto czerwona. Ubrana była w czarny kombinezon i płaszcz tego samego koloru. Jej twarz była nieskazitelna, niczym u porcelanowej lalki. Spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni i podeszliśmy do trójki.
- Witaj ojcze - powiedziałam oficjalnym tonem. Pewnego dnia Andre powiedział mi, że w czasie narad mam zwracać się do niego oficjalnie. Skinął głową na powitanie.
- Matko - schyliłam głowę w kierunku rodzicielki, która odwzajemniła gest. Niepewnie spojrzałam na kobietę, nie wiedziałam jak zareagować więc tylko skinęłam głową.- To jest Atra, od dzisiaj będziesz z nią ćwiczyć panowanie nad magią. - powiedziała ojciec.
- Tak jest ojcze - odparłam.- Zaczynacie od teraz - rozkazał.
~*~Wraz z Atrą udałam się na zewnątrz. Trochę obawiałam się, że nie dam rady.
- Wiesz wydajesz się inna, niż mówił o tobie twój ojciec - powiedziała kobieta.- Jeśli chodzi o ten oficjalny ton, to tylko na obradach. Zazwyczaj jestem bardziej... Sobą - zaśmiałam się. Usiadłyśmy na ławce koło pozłacanej fontanny w kształcie smoka.
- Wiesz dlaczego tu jestem? - spytała.
- Masz nauczyć mnie panować nad moimi mocami - odpowiedziałam
- To jeden z moich celów - odparła, a ja nie wiedziałam o co chodzi.- Jak to? - zmarszczyłam brwi.
- Wiesz, wiele lat temu zrobiłam straszną głupotę, za to ukarano mnie i posłano bym odpokutowała swe winy. Dlatego tu jestem, by zasłużyć na powrót do raju! Abym znów mogła spojrzeć prosto w oczy moim pobratymcom....
- Czekaj... Bo chyba nie rozumiem - zaczęłam - do raju? Ty... Ty jesteś ... Aniołem? - Wyszczerzyłam oczy, na co kobieta posłała mi ciepły uśmiech.
- Byłam... Teraz jestem upadłą. Odebrano mi większość sprawności i skrzydła - posmutniała mówiąc to, ale zaraz potem ożywiła się - jednak nic nie przeszkadza mi w szkoleniu twojej osoby.
- Strasznie mi przykro z tego powodu, musiała być to dla ciebie ogromna strata...
- Tak, ale zasłużyłam na to... Nie musi być ci przykro, to nie twoja wina - zrobiła pauzę i przyjrzała mi się - Eh... Wy ludzie za bardzo udręczcie się cudzą głupotą. To jest właśnie przyczyna waszego powolnego upadku. - Oznajmiła
Patrzyłam jak odchodzi wolnym krokiem. Sama udałam się na padok, ostatnio często tam zaglądam. Zawsze mam ochotę wsiąść na karego ogiera i pogalopować, ale nie robię tego. Czuję, że nie powinnam, że nie jestem tego godna. Zostaje mi tylko oglądanie zwierzęcia i podziwianie jego płynnych, zgrabnych ruchów. Bardzo lubię tu przychodzić, usiąść pod jednym z drzew i odpocząć, pomyśleć.
------------------------------------
Krótki, ale jest!
Szczerze mówiąc, to nie miałam pomysłu na ten rozdział... Wiedziałam co chce tu dodać, ale nie miałam koncepcji w jaki sposób.
CZYTASZ
Smocza Wychowanka ✅
FantasyBudzisz się w środku nocy zlana potem, przerażona i zagubiona. Rozglądasz się po pokoju, nic nie uległo zmianie. Uspokojenie się przychodzi Ci z wielką łatwością, przecież robiłaś to dziesiątki razy. Nie próbujesz krzyczeć, czy szlochać... Nie ma...