Rozdział 7

202 7 3
                                    

                                                         *Jowita *

Chodziłam z Lukiem po brzegu plaży, gdy nagle w kieszeni chłopaka zaczęła dzwonić komórka.

- To Jai. - powiedział bliźniak odbierając telefon.

- Oki. - odparła.


                                                      *Luke *

- Stary gdzie jesteście? - spytał mnie brat.

- Na plaży. A co? -zapytałem bo usłyszałem w jego głosie zdenerwowanie.

- Słuchaj, bo my tak jakby się zgubiliśmy. - teraz zmienił ton na bardziej przestraszonego.

- Jak to się zgubiliście?! - uniosłem głos, W tym samym czasie spojrzała na mnie Jowita swoimi błękitnymi oczami po czym się uspokoiłem.

- No normalnie. Nie wiemy gdzie jesteśmy. Szliśmy sobie i w oddali zobaczyliśmy łąkę, na której były kwiaty. A Magda jak to każda baba chciała iść zobaczyć. Żeby tam dojść musieliśmy iść przez lasek. Na miejscu jest naprawdę ślicznie, więc postanowiliśmy posiedzieć tutaj. Ale teraz zgłodnieliśmy i i nie wiemy jak wrócić. A jesteśmy coraz bardziej głodni. - jak się tłumaczy. Aż się w duszy zaśmiałem, ale to nie czas na śmiechy.

- Zaraz po was przyjdziemy, ale opisz mi drogę, którą szliście.

- Pamiętasz ten park, w którym widziałeś niby zająca? - zapytał i się zaśmiał.

- Pamiętam. I on był tam serio. - tak szczerze to go tam nie było, ale chciałem zaszpanować.

- Mniejsza z tym. Szliśmy właśnie tym parkiem. I tam za budką z lodami właśnie jest ten lasek. - wyjaśnił mi.

- Dobra już idziemy. -oznajmiłem i chciałem się rozłączyć, lecz Jai coś jeszcze krzyczał. - powtórz.

- Po drodze kupcie nam lody. - niech ja tylko ich znajdę.

- Dobra. - odparłem.

- Ej Luke! - da mi on spokój czy nie?

- Co jeszcze ? -zapytałem spokojnie.

- Czekoladowe. - zaśmiał się, a ja się rozłączyłem.

- Co jest? - Jowita od razu spytała z troską.

- Nasze rodzeństwo jest takie mądre, że zgubili się wśród kwiatów. - zaśmiałem się.

- Wariaci. Fajnie, że się poznali. Pasują do siebie. - uśmiechnęła się patrząc wprzód.

- To samo powiedział bym o nas. - szepnąłem cicho sam do siebie.

- Co mówiłeś? - uff nie usłyszała.

- Nic. Musiało ci się przesłyszeć. - posmutniałem trochę. - Dobra. Idziemy bo umrą z głodu. - postanowiłem jeszcze nie zaczynać tematu o mnie i dziewczynie. Ruszyliśmy w stronę parku.


                                                                 *Lena *

Początek roku minął mi szybko. Leo został jeszcze chwilę w szkole bo musiał załatwić jakieś sprawy w sekretariacie. W tym czasie ja z Julką odprowadziłyśmy dziewczyny. Mieszkają one po drugiej stronie miasta od nas więc mają kawałek. Gdy wracałyśmy Leo wybiegł ze szkoły i do nas dołączył. Pod domem przyjaciółki pożegnałam się z nią i już chciałam do siebie na podwórko lecz ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam Leondre.

Marzenia się spełniają ! || Leondre DevriesWhere stories live. Discover now