9. Cool Kids

160 12 10
                                    

Mary

Dziś był piątek, który również musiałam przesiedzieć w sypialni Hooda pod pretekstem zatrucia, a tak naprawdę chodziło tylko o to, że moje oczy nadal były podkrążone, miałam nadal widocznego siniaka, a mój stan psychiczny zostawiał sporo do życzenia. Calum to naprawdę świetny przyjaciel, ponieważ zadzwonił do mojej matki, aby wyjaśnić jej gdzie obecnie się znajduje oraz że na razie rozmowa ze mną jest nie możliwa, bo nie jestem w stanie jeszcze mówić o tym incydencie – jeśli incydentem można określić podniesienie ręki na własną córkę.

Nudziłam się i popadałam w letarg będąc cały czas przy tej samej scenie, kiedy ręka Laury styka się z moim policzkiem. Nie chciałam być bezczelna, ja... Po prostu chciałam dobrze! Nie mogę patrzeć, gdy Adam cały czas biega do mojej mamy, kiedy nie potrafi pojąć, że kontakty ze mną oraz Gabe' m mogą być cholernie trudne – w końcu porzucił nas! Czego się spodziewał, że wybaczymy mu tak po prostu? Że będziemy udawać, iż ich sprawa rozwodowa nie miała miejsca? Przecież takie rzeczy są niemożliwe mimo, że chodziłam z bratem na różne terapie, ale mój ojciec powinien pojąć, iż jest to również dla nas... Dla mnie bardzo trudna sytuacja. Wszyscy moi przyjaciele mają pełne rodziny, a ja jako jedyna z naszej paczki straciłam tatę na rzecz jakiejś tandetnej i puszczalskiej szmaty!

Nagle drzwi pokoju się otworzyły, a w progu stanęła Natalie ubrana w czarne rurki oraz bluzkę z najnowszej kolekcji Chanel, która idealnie podkreślała jej perfekcyjne ciało modelki. Dzieliła nas spora różnica wieku, a ja czułam się przy niej jak szara myszka... W dodatku zakompleksiona!

-Mary, wszystko w porządku? – przysiadła obok mnie na brzegu łóżka i dotknęła mojego uda. Wyglądałam i czułam się żałośnie – włosy miałam rozkosmane na wszystkie strony, a na dodatek siedziałam w za dużych spodniach dresowych Caluma oraz czarnej bluzie Ashtona, w której chodzę od dwóch dni –na całe szczęście Max była w moim domu i przyniosła mi czystą bieliznę.

-A wygląda jakby było?

-Caluś mówił, że ostatnio masz trudny okres, może w ramach poprawy humoru zabiorę cię na zakupy?

-Nie wiem czy to dobry pomysł – wzruszyłam lewym ramieniem. –Po za tym nie mam tutaj żadnych ciuchów, a nie chcę na razie wracać do domu, bo pokłóciłam się z mamą.

-Dlatego pożyczę ci sukienkę z najnowszej kolekcji Valentino, no chodź będzie fajnie skoczymy na zakupy i do SPA – okay, tym SPA mnie przekonała. Kochałam takie luksusy, ale bardzo rzadko wybierałyśmy się tam z mamą, dlatego często wykorzystywałam Ashtona do masaży stóp lub pleców. Uwielbiałam taki relaks mimo, iż mój przyjaciel robił to czasem z przymusu.

-Okay – kobieta pomogła mi wstać, a następnie zaciągnęła do swojej sypialni. Podała mi firmową torbę z zakupów.

-Idź przymierz, a później, jeśli masz ochotę, możesz użyć moich kosmetyków mimo, że ich nie potrzebujesz – tsa, jasne nie potrzebuję. Dobry żart, może w innych okolicznościach obeszło by się bez tony tapety, ale nie dziś – jak miałam pokazać się z limem na mieście?! Ludzie pomyśleliby, że ktoś się na de mną znęca i leje jeśli zrobię coś źle. Co w żadnym wypadku nie było prawdą! Przesadziłam i stwierdzam to z czystym sumieniem – potrafię przyznać się do swoich błędów w przeciwieństwie do mojego ojca – źle dobrałam słowa.

Nie powinnam wtrącać się w sprawy moich rodziców, ale tego dnia... Po prostu to poranne spotkanie z moim tatą i ta kłótnia z Ashtonem... Przelała się moja czara goryczy, a wszystko odbiło się na mojej relacji z mamą. Teraz powinnam pójść do domu oraz przeprosić, ale najzwyczajniej w świecie moje chora duma nie pozwala mi na to. Irwie ma rację – jestem zbyt pyszna, żeby przyznać na forum, iż pomyliłam się. Jestem taką rozkapryszoną księżniczką, za którą uważa mnie Mikey. Chorą dziewczynką, która wyolbrzymia problemy jak sądzi Caluś. Dającą się wykorzystywać oraz podporządkowaną całkowicie Ashtonowi lalunią biegającą na każde jego skinienie według Jasmine oraz małolatą, która zachowuje się jak dorosła jak mówi Max. To nie jest moja wina, że mam już taki charakter – wiem, że przebywanie ze mną jak i oczywiście przyjaźń jest czymś godnym Nobla, ale oni jako jedyni akceptują mnie taką jaka jestem, nie wymagają ode mnie zmiany, tylko kochają moje uprzedzenia oraz złe nawyki – prawie wszyscy, ponieważ Irwin widząc mnie z fajką lub inną podejrzaną substancją, jest gotowy przebiec nawet przed samochodem, aby mi ją zabrać. W takiej sytuacji mogłabym nazwać go cholernym egoistą tylko, że on robi to dla mojego dobra – szkoda, iż sam jest głuchy na moje uwagi, kiedy to ja go upominam.

Rock God ▶ A.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz