Brook
Leżałam na plecach ze słuchawkami w uszach, w których rozbrzmiewały dźwięki mojego ulubionego zespołu. Moi starzy znowu się kłócili, a macocha groziła ojcu rozwodem, gdy nie przestanie jej zdradzać. Osobiście jestem zdania, że powinna dać mu spokój skoro sama daje dupy na prawo i lewo. To czysta hipokryzja z jej strony. Nienawidzę, gdy ktoś wytyka błędy innym, a sam popełnia podobne – to żałosne i wkurwiające.
Jutro jadę do mojego brata do Sydney, dlatego już wczoraj się spakowałam, a teraz po prostu odpoczywam, bo nie mam nic sensownego do roboty. Po za tym wolałam leżeć w samotności, niż wychodzić gdzieś z Luke' m, który założył się ze mną o to, że zaliczy Max – oczywiście jestem w pełni świadoma, że mu się to uda, bo Martin dałaby dupy każdemu facetowi, który ma kutasa. Może wygląda na milusią, ale ja znam prawdę. Max jest jak moja matka – robi awantury Calowi, kiedy sama nadstawia tyłka facetom. Zaliczyła Jokera, Kyle' a z równoległej, jego brata bliźniaka i ich starszego o dwa lata brata, Oliviera, Toma, Jacka, Bena i wielu innych, ale jedno trzeba jej przyznać, bo maskuje się idealnie.
Nagle muzyka ucichła, co było przyczyną nowej wiadomości. Westchnęłam głęboko będąc pewna, że to Hemmings jest nadawcą. Ku mojemu zdziwieniu SMS był od Mary, dlatego też go otworzyłam.
Od: Mary
Możesz zająć się Lucasem? Jest w Rebels i zalicza zgon
-Kretyn – mruknęłam, krytykując oczywiście tego posranego blondyna, któremu poprzewracało się w głowie.
Poderwałam się w łóżka, po czym podeszłam do szafy, z której wyjęłam krótkie jeansowe szorty i wciągnęłam je na nogi, przez głowę przełożyłam czarną koszulkę na cieniutkich ramiączkach, a na ramiona dodatkowo zarzuciłam koszulę w kratę. Na stopy wciągnęłam czarne sznurowane sztyblety. Złapawszy za torbę, w której miałam klucze do mojego samochodu, telefon i inne babskie rzeczy, bez których bym nie przeżyła, zbiegłam na dół. Zatrzymałam się tylko po to, aby wyjąć z lodówki butelkę wody niegazowanej.
-Wychodzisz, panienko? – powoli się odwróciłam, lustrując od stóp do głów postać mojej gosposi –Cami.
Nawet ją lubiłam, ale zapewne miało to związek z tym, że zawsze robi mi naleśniki na śniadanie. Tak czy inaczej Camila była całkiem w porządku. Miała sześćdziesiąt lat i pochodziła z Rosji, gdzie się wychowała w niezbyt zamożnej rodzinie. Do Ameryki przyjechała z zamiarem rozpoczęcia nowego, lepszego życia, ale los sprawił, że zaczęła pracę w domu psychicznej rodzinki. Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, Cami miała krótkie brązowe włosy, - które tak na marginesie potrzebowały porządnej farby do włosów – niebieskie oczy; nie była zbyt wysoka, a jej postura była nieco potężniejsza.
-Tsa, muszę załatwić kilka spraw – mruknęłam od niechcenia. Boże, nienawidzę, gdy ludzie są tacy dociekliwi, jeśli chodzi o życie innych osób.
-Jedzie panienka do tego chłopaka, który bardzo często tutaj bywa?
-To nie jest twoja sprawa, Camila! – warknęłam, zamykając z impetem lodówkę. Cholerna ciekawość.
-Dlaczego krzyczysz, Brook? – zapytała obojętnie moja macocha wchodząc do kuchni. –Ile razy mam ci powtarzać, że w domu nie powinno się podnosić głosu – parsknęłam głośno kpiącym śmiechem, przy okazji krzyżując ramiona na piersi.
-To nie ja darłam się jak popierdolona kilka minut temu – żachnęłam, wymijając ją... A właściwie z takim zamiarem, bo złapała mnie za nadgarstek i mocno szarpnęła. Co za zdzira. Nienawidzę jej.
-Uważaj na słowa gówniaro, jestem twoją matką i...
-Nie jesteś moją matką, jesteś tanią dziwką, która leci na pieniądze mojego ojca. Moja mama umarła osiemnaście lat temu! – wykrzyczałam prosto w twarz tej wytapetowanej suki, po czym z wypiętą piersią wyszłam z domu, znowu wyładowując się na biednych drzwiach.
CZYTASZ
Rock God ▶ A.I
FanficAshton i Mary znają się od dziecka i zawsze robią wszystko razem. Mimo że mają nieco inne poglądy na świat, jak również charaktery, świetnie się dogadują. Relacja, która ich łączy jest bardzo specyficzna, dlatego często są brani za parę choć są tylk...