28. Cheerleader

54 6 10
                                    

Ashton

Siedziałem na balkonie w naszym pokoju i czekałem na Mary, przy okazji paląc papierosa i popijając tequilę, którą przyniósł mi Ben.

Słońce powoli chowało się za horyzontem i z bólem serca muszę przyznać, że ten widok był całkiem fajny. Jedynym minusem tego wszystkiego jest fakt, że Marianna gdzieś się włóczy, a ja muszę się sam gapić w przestrzeń.

-Ash? - usłyszałem po swojej lewej, ale nie spojrzałem tam. Niech teraz ona się trochę pomęczy, jeśli chodzi o starania. Dziewczyna usiadła obok mnie, opierając głowę o mój bark, a następnie Wesley wyjęła papierosa z moich ust i sama się zaciągnęła.

Siedzieliśmy w ciszy dobrą godzinę. Żadne z nas nie wiedziało jak zacząć tą rozmowę. Miałem coraz więcej wątpliwości z tym całym wyznawaniem uczuć i w ogóle. Ona pewnie nie czuje tego samego do mnie i tylko się wygłupiłem. Ostatni raz poszedłem po radę do ojca, Caluma, Mike, Luke' a, mamy i Eleny. Prędzej zdechnę, niż będę się łasił błagając o jakieś słowa otuchy oraz motywacje.

-Irwie? - blondynka dźgnęła mnie w żebra, ale nadal uparcie nie wykrztusiłem ani słowa. -Czy ty... Czy ta wiadomość... Napisałeś prawdę?

-A jak myślisz, huh? - westchnąłem, prostując się. Odważyłem się nawet na nią spojrzeć.

Mary wyglądała jakby ktoś ją przeżuł, połknął i wyrzygał, i tak z kilka dobrych razy. Była zmęczona i... Zaniepokojona?

-Boję się - szepnęła.

-Czego niby? - prychnąłem. -Kochasz mnie czy nie? - powoli traciłem cierpliwość. To nie jest jakoś kurewsko trudne. Mówi: Tak, kocham, albo: Nie, pierdol się! Chcę tylko odpowiedzi. Jeśli mnie kocha będę się cieszył, a jeśli nie... Znajdę sobie kogoś, kto mnie pocieszy.

-Przyjaźnimy się od szesnastu lat, Ashton - wywróciłem oczami. Co to ma to rzeczy, do jasnej cholery?! -Co jeśli nam się nie uda? - uniosłem brwi. -Nie chcę cię tracić, tylko dlatego, że zachciało mi się czegoś więcej niż relacje czysto przyjacielskie.

-Nigdy mnie nie stracisz, idiotko - mruknąłem zażenowany. -Nigdy bym cię nie skrzywdził i wiesz o tym doskonale.

-Obiecaj, że zawsze będziesz przy mnie, bez względu na to, co się wydarzy -siedemnastolatka wystawiła w moim kierunku malutki paluszek, którego szybko uścisnąłem swoim.

-Przyrzekam, że zawsze będę przy tobie, bez względu na wszystko. Nigdy się mnie nie pozbędziesz, Mary - oznajmiłem poważnie, a Wesley w ułamku sekundy przywarła do mnie ciałem, łącząc nasze usta w jedność. Z małym opóźnieniem, ale odwzajemniłem ten gest. Jednym szybkim ruchem posadziłem przyjaciółkę na swoich udach, ułatwiając sobie robotę. Ująłem jej twarz w dłonie, tym samym przyciągają dziewczynę najbliżej jak tylko potrafiłem. Całowałem Mariannę zachłannie, jakby zaraz miała zniknąć, jakby od tego zależało moje istnienie. Po naprawdę długiej chwili gwałtu na ustach nastolatki wreszcie się od siebie oderwaliśmy, ale tylko dlatego, że zabrakło nam tchu.

-Woah - westchnęła pełna podziwu. -Jeszcze nigdy mnie tak nie całowałeś.

-Bo jeszcze nie byłaś moją dziewczyną - wzruszyłem barkami, zadowolony z siebie.

-Och, a więc jestem twoją dziewczyną? - zaczęła oburzona, na co zdumiony uniosłem lewą brew. Nigdy nie zrozumiem kobiet...

-To chyba logiczne, nie?

-Nawet nie zapytałeś mnie o zdanie.

-Okay - westchnąłem poirytowany. -Chcesz ze mną chodzić?

Rock God ▶ A.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz