30. Lonely Boy

54 5 5
                                    

Calum

Obudził mnie dźwięk trąbki, który zwiastował nic innego jak tylko pobudkę o piątej rano. Niech szlag trafi wszystkich począwszy od mojego ojca, który mnie tutaj wysłał, poprzez tych frajerów, którzy trenują, żeby zostać dublerami The Rocka w jakimś filmie akcji, a kończąc na tym pieprzonym idiocie, który ten obóz organizuje.

Nakryłem głowę poduszką, a z moich ust uleciała wiązanka przekleństw na j, k, p, ch, z, i tym podobne. Nienawidzę tak wcześnie wstawać, do cholery!

-Hood! - wrzasnął do mojego ucha wojskowy, na co przymrużyłem mocniej oczy. Niech go diabli. -Hood! - ryknął głośniej, a gdy kolejny raz nie otrzymał odzewu z mojej strony, brutalnie chwycił za prześcieradło i szarpnął. Z hukiem wylądowałem na brudnej podłodze. -Co to za spanie kadecie?!

-Ja pierdolę - mruknąłem masując mój obolały tyłek. To nie jest fajne, że każdego ranka odgrywamy ten sam scenariusz. A jeśli zależy Brusowi na takim rozpoczynaniu dnia, to niech załatwi mi dublera, bo mój zadek nie wytrzyma jeszcze tygodnia z tym kretynem.

-Czy słyszałem słowo na P?!

-Nie? - zapytałem, wstając i podnosząc kołdrę, którą razem z prześcieradłem rzuciłem na niewygodny materac.

-Na podłogę i pompuj!

-Kurwa mać - kolejny raz przekląłem, a później zacząłem robić te pieprzone pompki.

To był zły pomysł, żeby tutaj przyjeżdżać. Mogłem w spokoju wylegiwać się, dajmy na to Hawajach, albo Barbadosie z Care, a nie pocić się jak świnia na jakimś zawszonym obozie dla młodych terminatorów! Powinienem znowu płaszczyć się i błagać mamę, żeby wybiła ojcu z głowy ten gówniany pomysł, ale nie - pojadę na obóz, trochę przypakuję, nie będziesz miał ze mną szans, Irwie. Co ja, do ciężkiej cholery sobie wtedy myślałem?! Jestem taki tępy, że aż ustawa tego nie przewiduje! Powinienem dostać jakąś nagrodę dla naiwniaków, czy coś w tym stylu.

Po zrobieniu pięćdziesięciu pompek, wsunąłem na biodra szorty, a przez głowę przełożyłem pierwszy lepszy t-shirt - w sumie to jeden kit, bo i tak prędzej czy później wszystko przepocę, więc nie robi mi różnicy, czy miałem tą koszulkę na sobie wczoraj, czy trzy dni temu. Dopiero po zawiązaniu adidasów z limitowanej edycji Nike -już nie takich nowych, bo nadają się przez te wszystkie ćwiczenia w błocie do kosza - razem z resztą tych frajerów i moim nowym kumplem Dean' m wyszliśmy na dwór, gdzie zaczęliśmy od rozgrzewki, czyli czterdziestu okrążeń wokół dużego jeziora. Narzuciliśmy sobie z Deanem bardzo wolne tępo, podczas którego wykręciłem numer do Caroline. Dziewczyna odebrała dopiero po drugim sygnale.

-Czy ty jesteś normalny Calum? Jest dopiero... Pierwsza w nocy, a są ferie - wymruczała sennie.

-Też się cieszę, że cię słyszę, Care - rzuciłem sarkastycznie. -Jak się trzyma, Jas?

-Jakoś - westchnęła. -Czuję się winna, bo gdybym nie biegała za tobą, ten idiota nic by nie podejrzewał.

Carrie nigdy nie lubiła Michaela, ponieważ sądziła, że przy nim Jasmine traci siebie - co jest oczywiście czystą bzdurą, ponieważ starsza Hogan jest szczęśliwa przy Cliffordzie, co nie zmienia oczywiście faktu, że Mike jest kretynem.

-Przecież nie mogłaś się trzymać z daleka ode mnie, nie obwiniaj się, Care, mój urok działa na wszystkie laski, a jeśli nie... To tylko kwestia czasu - Dean parsknął głośnym śmiechem, ale takie były stwierdzone fakty. Każda dziewczyna i kobieta mi ulegnie, poczynając od niemowlęcia, a kończąc na pani w wieku babci Ashtona. Calum Hood jest dobry na wszystko.

-Tsa, nie pochlebiaj sobie - westchnęła jakaś taka obrażona, co nieco mnie zmartwiło. Caroline nigdy nie miała jakiś poważnych problemów, a przynajmniej mi nic o tym nie mówiła.

Rock God ▶ A.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz