Mary
Po miło spędzonym po południu z Luke' m oraz Michaelem i Jas wróciłam do domu, a pierwszym z czym musiałam się zmierzyć była moja mama, która zaczęła krzyczeć, ponieważ mój jakże święty ojczulek poleciał na skargę. To kolejny przykład, że to on zachowuje się jak skończony dzieciak, który obraża się i strzela fochy, gdy ktoś rzuci mu prawdą prosto w oczy. To tylko dowodzi, że przerastam go inteligencją oraz dojrzałością.
-... Powinnaś mieć więcej szacunku do ojca!
-Nie bądź śmieszna! Po tym co nam zrobił, co zrobił tobie, ty nadal go bronisz! Przejrzyj na oczy kobieto! Zachowuj się jak dorosła, a nie zakochana smarkula, którą on cały czas wykorzystuje! To takie poniżające!
-Uspokój się gówniaro, bo na za dużo sobie pozwalasz! –poczułam pieczenia na policzku i dopiero po kilku sekundach oprzytomniałam oraz skojarzyłam fakty. Moja własna matka spoliczkowała mnie, tym samym usunęła swoje imię z listy osób, które dużo dla mnie znaczyły.
-Nie sądziłam, że cię na to stać – zagryzłam dolną wargę tylko po to, żeby się nie rozpłakać przy niej.
-Mary, ja nie... - mimo, że jej głos się łamał, nie miałam w planach być pobłażliwa. Ona mnie skrzywdziła... Nie fizycznie, ale psychicznie, ponieważ zagrała na moich uczuciach.
-Daruj sobie tę szopkę, mam dość tego popapranego życia – pociągnęłam nosem, a później wbiegłam po schodach do swojego pokoju zakluczając drzwi. Nie chciałam jej oglądać, ani rozmawiać z nikim... No prawie. Wiedziałam, że Ashton do mnie przyjdzie, nie liczyłam nawet na żadne przeprosiny, bardziej pragnęłam jego obecności przy mnie w tej jakże żałosnej sytuacji.
Usiadłam przy biurku i zaczęłam odrabiać lekcje, z którymi jak zwykle szybko się uwinęłam. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, dlatego postanowiłam posprzątać w swojej łazience, garderobie oraz pokoju tylko, że był malusieńki problem... Ja zawsze mam porządek i nie miałam czego porządkować.
Moje myśli krążyły wokół dzisiejszego dnia. Co się tak właściwie wydarzyło? Kto jest sprawcą tego całego syfu, który namieszał w moim szczęśliwym życiu? Odpowiedź jest prosta: mój cholerny ojciec. Zniszczył mi cały poranek, a wszystko później przebiegało jak kostki domina, aż w końcu cała konstrukcja się rozsypała tworząc jedną wielką kupę... Gówna. Tak, siedziałam po uszy w gównie i wcale nie miałam pomysłu jak tym razem z tego wybrnąć. W sumie, czy to miało jakikolwiek sens? Może tak właśnie miało być?
Dochodziła północ, a po Ashtonie nie było żadnego śladu. Czułam się jakbym czekała na Świętego Mikołaja, który niekulturalnie się spóźnia, a ja głupia oczekuję go, ponieważ faktycznie chcę się przekonać, czy jest takim tłuścioszkiem, jak opisują go w tych wszystkich filmach czy bajkach. Teraz czas mijał stanowczo zbyt szybko, z północy zrobiła się pierwsza, z pierwszej druga, a z drugiej trzecia. Nadal bezsensownie czekałam, trzymając się ślepej nadziei, że może jednak przyjdzie. Byłam święcie przekonana, że mnie nie zostawi, jak zrobił to tata, aż w końcu to do mnie dotarło, już wiem dlaczego nikt z moich bliskich nie chce mieć ze mną do czynienia. Jestem cholerną pedantką, złośnicą oraz idiotką, która myśli, że jest pępkiem świata, wokół którego wszyscy będą skakać.
Do godziny siódmej kontemplowałam, co tak właściwie powinnam teraz zrobić? Dziś jest jeden z ważniejszych dni – jest mecz, w którym powinnam wspierać z dziewczynami drużynę, mam ważny test, który pan Moore zadał jeszcze przed świętami oraz jest kółko matematyczne tylko, że ten poranek był inny niż te dotychczasowe. Cały mój idealny kierat... W sumie mam gdzieś ten system, dlatego zabrałam ciuchy, z którymi poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Ubrałam bieliznę, a później zwiewną sukienkę, jeansową kamizelkę, ale coś mi nie pasowało... Przecież nie miałam w planach pójścia do szkoły, dlatego też wsunęłam za dużą bluzę Irwina przez głowę, a na nogi wciągnęłam zamszowe botki, które idealnie pasowały do mojej sukienki. Rozczesałam włosy, które wysuszyłam i na tym skończyłam. Oglądając się w lustrze dostrzegłam lekko siny policzek i ogarnęła mnie wściekłość. Jak mogła posunąć się to takich czynów i to względem córki?! Znów zerknęłam na swoje odbicie - nie widziałam sensu w robieniu makijaży skoro i tak miałam w planach spędzenie tego dnia w samotności.
CZYTASZ
Rock God ▶ A.I
أدب الهواةAshton i Mary znają się od dziecka i zawsze robią wszystko razem. Mimo że mają nieco inne poglądy na świat, jak również charaktery, świetnie się dogadują. Relacja, która ich łączy jest bardzo specyficzna, dlatego często są brani za parę choć są tylk...