25. Alone Together

68 6 8
                                    

Ashton

Siedziałem w piwnicy i grałem na konsoli z Tony' m, przy okazji odpisywałem na SMSy Mellody, która ostatnimi czasu uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona. Nie wiem czy ma to związek z przerwą wiosenną, która zaczęła się oficjalnie dzisiejszego dnia, ale miałem jej dość. Jej i tych ciągłych pytań: Może spędzimy ferie razem?

-Ale ty mnie wkurzasz! - Ant rzucił dżojstikiem przed siebie, na co zaśmiałem się pod nosem.

-Sam chciałeś ze mną grać, specjalnie zrezygnowałem ze spotkania z Cook - wzruszyłem ramionami.

-Nawet jej nie lubisz! Wolisz Mary! - zawołał.

Mój młodszy braciszek miał jednak rację. O sto razy bardziej wolałem Wesley. Dlatego niezmiernie się ucieszyłem, kiedy Anthony zaproponował mi mały turniej FIFY dzisiejszego popołudnia. Nareszcie mogłem się oderwać od Mellody i od tej popieprzonej nauki, ponieważ powoli traciłem energię na wszystko.

-Dokąd tak właściwie jedziesz? - przeniosłem wzrok ze zmarszczonymi brwiami na bruneta. -Dziś się pakowałeś...

-Och, tak - stwierdziłem z uśmiechem. -Jadę z Mary do Francji.

-Mogę jechać z wami?

-Nie, pogrzało cię, młody?! - zawołałem oburzony.

-Czemu? - bo zamierzam spędzić przyjemnie czas razem z moją przyjaciółką. Bo nie potrzebni nam świadkowie. Bo nie będę miał czasu, żeby pilnować tego małego pacana. Bo chcę, żeby Marianna większą uwagę poświęcała mi, a nie Tony' mu. Bo tata załatwił mi wyjazd tylko i wyłącznie dla dwóch osób!

-Bo starzy cie nie puszczą, zapomniałeś, że jestem nieodpowiedzialnym dupkiem? - nagle poczułem ciężar na plecach, a później jak ktoś zasłania mi delikatnymi dłońmi oczy. Mały loczek połaskotał mnie po policzku, na co się uśmiechnąłem. -Cześć, kicia.

-Skąd wiesz, że to ja? - w głosie blondynki dało się wyczuć obrazę. -Cześć, Tony - prawdopodobnie mój brat cmoknął dziewczynę w policzek. -Znowu przegrywasz?

-Przyszłaś, żeby się ze mnie śmiać?!

-Uspokój się, młody - warknąłem, wstając z siedemnastolatką na plecach i usiadłem na sofie. -To nie jest wina Mary, że nie potrafisz grać- jedną ręką złapałem za pas blondynki i przeniosłem ją na swoje kolana, po czym pocałowałem w policzek. -Spakowana? - pokiwała pionowo głową z uśmiechem na ustach. -Lecimy zaraz po koncercie.

-Wiem, mówiłeś dwa razy - mruknęła ze smutkiem. -Daj to - Mary zabrała dżojstik z mojej lewej dłoni i wcisnęła start. Chwilę później grała razem z moim bratem mecz.

-Coś się stało? - zapytałem odgarniając włosy za jej ucho.

-Na ile konkretnie chcesz jechać?

-Na dwa tygodnie, a co?

-Mama jedzie z Carlem do Rio, a Gabe nie może być sam przez cztery dni.

-To wrócimy wcześniej - wzruszyłem ramionami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie... W sumie to taka właśnie była. -To dla mnie żaden problem. Posiedzimy przez ten czas w domu i będę ci masował stopy.

-A czego chcesz w zamian? - zielonooka uniosła podejrzanie lewą brew do góry.

-Odrobiny zrozumienia - liznąłem jej mały nosek, na co siedemnastolatka głośno się zaśmiała, a Tony wykorzystał chwilę nieuwagi mojej przyjaciółki i strzelił jej bramkę.

-Przez ciebie przegrywam, idioto - oburzona trzepnęła mnie w klatkę piersiową, dlatego ująłem jej maleńkie dłonie swoimi i teraz grałem razem z nią. Rozwalimy tego gówniarza i pobiegnie z płaczem do mamusi... To znaczy... Heh.

Rock God ▶ A.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz