32. I Will Wait

56 5 6
                                    

Ashton

-Ash, spóźnię się przez ciebie! –Obudził mnie wrzask mojej głupiej siostry, która rozdziawiła gębę na cały dom. Nienawidzę ją za te wczesne pobudki.

Wczoraj wróciłem późnym wieczorem, bo siedziałem u Mary i oglądaliśmy film, dlatego nie jestem wyspany, po za tym uczyłem się, a Elena drze się jak nienormalna, bo jeszcze nie zrobiła prawa jazdy i muszę ją wozić na uczelnię. To nie moja wina, że jest tak tępa i nie potrafi kierować samochodem. Zresztą... Zawsze może dać dupy instruktorowi jazdy, a jeśli to będzie kobieta... Przekupić.

Niechętnie zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki, aby wziąć szybki prysznic – nie mogę śmierdzieć, bo teraz mam dziewczynę i muszę wyglądać jak zawodowa partia, mimo iż nic mi do niej nie brakuje, a Mariannie podobam się taki jaki jestem. Nie oznacza to oczywiście, że przestanę się starać.

Po kąpieli wytarłem się i wysuszyłem włosy, po czym wróciłem do pokoju i ubrałem się. Psiknąłem się perfumem, a później złapawszy torbę zbiegłem na dół, gdzie moja rodzina jadła już śniadanie.

-Fiu, fiu, ale się odwaliłeś. –Zagwizdał Tony, na co zmarszczyłem brwi. –Znowu masz jakąś dziewczynę? –Wywróciłem oczami.

-Może... To nie jest twoja sprawa, Ant. – Mruknąłem, biorąc w rękę kubek z kawą taty, której się trochę napiłem.

Oboje z Mary doszliśmy do wniosku, że na razie nie będziemy nikomu mówić o naszym związku. To jest po prostu zbyt świeże, a ja nie chcę niczego spieprzyć, bo cholernie mi zależy na mojej przyjaciółce. Zresztą, wystarczy, że już Calum wie, ale o niego się nie martwię, bo każda powierzona przeze mnie tajemnica Hoodowi nigdy nie ujrzy światła dziennego. Cal to nie papla, on zabierze chyba wszystkie nasze zwierzenia do grobu.

Wiele osób ma Caluma za błazna, a czasem nawet i idiotę – nie dziwi mnie to, zresztą on sam sobie tworzy taki wizerunek, cały czas sobie żartuje i udaje głupka, mimo że jest całkiem bystry – ale tak naprawdę to koleś, który jest gotowy wskoczyć za tobą w ogień, nawet jeśli nie masz racji w jakiejś sprawie. To nie jest mój przyjaciel, jest kimś więcej. Jest jak brat. Jest dla mnie ważny tak samo, jak Anthony, Elena, czy Mary – z tym wyjątkiem, że dla Wesley zawsze znajdę czas, nawet jeśli go nie mam, a dla Eleny... Cóż, zawsze wymyślę, jakąś ściemę, żeby nie musieć jej wozić do przyjaciółek, dlatego też często zdziera podeszwy swoich dizajnerskich bucików.

-Jesteś wredny.

-Chryste, Ant. –Westchnąłem. –Daruj sobie, okay? Jeśli będę miał ochotę to ci powiem, ale na razie nie czuję potrzeby, żeby zwierzać się mojemu dziesięcioletniemu bratu.

-Ashton! –Upomniała mnie mama, na co kolejny raz wywróciłem oczami. –Przeproś brata. –Wskazała na smutne dziecko, które zamiast jeść zaczęło grzebać w swoim talerzu z jajecznicą. Jezu...

-Przepraszam, młody. –Powiedziałem, podchodząc do lodówki, z której wyjąłem butelkę z wodą. Odkręciłem korek i jednym duszkiem wypiłem całą zawartość. Cholera, suszy mnie jakbym wczoraj niewiadomo ile wypił.

-Nie przyjmuję. –Fuknął, odsuwając krzesło z hukiem. –Tato, odwieziesz mnie do szkoły? Nie chcę jechać z tym palantem.

-Tony! Licz się ze słowami! –Zawołała Sophie. –To twój brat!

-To dupek.

-Przynajmniej mogę wsiąść na kolejkę, nie co po niektórzy. –Pokazałem mu język. –El, zbieraj się. Skoro ten mały pacan nie chce jechać, będziesz siedziała z przodu. –Razem z siostrą wyszedłem z domu do garażu. Otworzyłem wiatę, a później wsiadłem do samochodu i wyjechałem. Szybko poruszałem się po drodze tym bardziej, że w radiu leciała zajebista nutka.

Rock God ▶ A.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz