12. Oh Love

142 11 16
                                    

Ashton

Wstałem dziś wcześniej niż zwykle i poszedłem wziąć orzeźwiający prysznic, a następnie ubrałem się. Wróciłem do swojej sypialni, po czym zabrawszy plecak zbiegłem na dół. Doznałem szoku, gdy przy stole zastałem oprócz mamy i mojego rodzeństwa również ojca.

-Dobry – mruknąłem z lekką chrypą w głosie. Odchrząknąłem, chcąc się jej jak najszybciej pozbyć. –Co na śniadanie? – ucałowałem mamę w policzek, ale mój ton dalej był taki sam.

-Dobrze się czujesz, skarbie? – Sophie dotknęła mojego czoła, aby prawdopodobnie sprawdzić moją temperaturę. –Jesteś nieco rozpalony, może zostań dziś w domu – zaproponowała, ale szybko zaprzeczyłem kiwając głową na boki.

Dzisiejszego dnia miałem nie tylko trening, ale również mega ważny test z matmy, który musiałem zdać za wszelką cenę. Po za tym Mary miała się dziś wreszcie pojawić w budzie, a z tego co mówił mi wczoraj Mikey, próbowała zmienić Hemmingsa z leszcza w spoko kolesia – jestem ciekaw jak jej poszło, dlatego nie było opcji, abym został tego dnia w domu.

-W razie czego przyjdę wcześniej, nie martw się o mnie – posłałem jej lekki uśmiech, a później zabrałem jednego tosta, którego zjadłem siedząc na blacie popijając kawą.

-Usiądź jak człowiek, Ashton – mruknął Brad. –I zjedz razem z nami kulturalnie śniadanie.

-Tato, zaraz muszę się zbierać do szkoły, odwieść Anta i El, a później pojechać po Mary- jak na zawołanie zadzwonił mój telefon, dlatego wyjąłem go z kieszeni i odebrałem, ponieważ dzwoniła moja przyjaciółka. –Co jest, kicia?

-Irwie, dziś po mnie nie przyjeżdżaj – zmarszczyłem brwi. Jak to dziś po nią nie przyjeżdżać?! Żarty sobie robi? Przecież zawsze jeździmy do szkoły razem!

-Czemu? –wychrypiałem.

-Jesteś chory? Wpadnę do ciebie z jakimś syropem i zajmę się tobą – oblizałem górną wargę, bo sama myśl, że mogłaby tutaj wpaść i się mną zająć była bardzo kusząca.

-Nie, idę dziś do budy, bo jest sprawdzian z matmy. Więc powiesz mi dlaczego nie mam cię dziś odbierać? – przeczesałem dłonią włosy, które wpadały mi dziś w oczy, ponieważ nie zakładałem bandanki, która podtrzymywała moją czuprynę.

-Luke powiedział, że przyjedzie. Nie złość się, przecież wiesz, że mamy ten zakład, a ja chcę go wygrać i przejechać się twoją Natalie – zaśmiałem się pod nosem, przecież to jasne, że to ja wygram ten nasz mały zakład.

-Mhm, widzimy się w szkole?

-Tak, całuję!

-Tsa, ja też – zakaszlałem i rozłączyłem się. Wszyscy patrzeli teraz na mnie jak na jakiegoś obcego. Nie byłem w stu procentach pewien o co może im chodzić. W końcu rozszyfrowanie mojej rodzinki było nie lada wyzwaniem. To zupełnie jakbym grał w pokera z Michaelem, którego twarz podczas partii nie wyraża żadnych emocji. –Co?

-Pokłóciliście się? – zapytała moja rodzicielka. –Kochanie, na pewno się między wami ułoży – posłała mi pocieszający uśmiech, który odwzajemniłem.

-Nie, jest w porządku – wzruszyłem kolejny raz ramionami. –Podskoczę po Mellody, skoro Mary jedzie z Hemmingsem.

-Co za Mellody? – kiwnął w moim kierunku ojciec z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy.

-Mellody Cook, córka Melissy tej prawniczki.

-Córka mojego rywala na rynku?

-Tsa, chyba tak – podrapałem się zakłopotany w kark.

Rock God ▶ A.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz