Ashton
Kiedyś się przez tą laskę wykończę. Nienawidzę, gdy to robi! Zawsze się wkurza, gdy jej czegoś nie mówię, co w sumie mogę zrozumieć, bo się o mnie martwi, ale dziś sytuacja jest zupełnie inna. Nie chcę jej ranić przez ten popieprzony zakład.
Dlaczego ludzie są aż tak pojebani? Co z jest nie tak z dzieciakami ze szkoły? Co jest nie tak z moimi kumplami z drużyny i tymi posranymi cheerleaderkami!? Co do cholery im się nie podoba w mojej relacji z Marianną!? Czy to jest na tyle dziwne, żeby od razu zmuszać nas do takich posunięć, aby udowodnić, że łączy nas tylko przyjaźń? To chore, że mam zrobić królową balu z największego paszczura w szkole! A jakby tego było mało ten skończony idiota David wpadł na arcygenialny pomysł w jaki sposób mam zacząć rozmowę z Mellody, który jest całkowicie beznadziejny! Nie mogę zrobić tego Mary, nie jestem takim skurwielem, nigdy taki dla niej nie będę. Ona jako jedyna akceptuje mnie takim jakim jestem, nie chcę psuć naszego powiązania przez głupie pomysły oszołoma, który ledwo zdaje do następnych klas.
-To twoja wina, cieciu – warknąłem i odsunąłem z hukiem tacę, która dzięki Max nie spadła na podłogę. Dzięki Martin sprzątaczki będą miały mniej do roboty skoro nie muszą zbierać frytek z podłogi, które mało co i by się tam znalazły.
-Stary, ale ten pomysł jest genialny – a ty jesteś popierdolony! Boże, z kim ja żyję na tym porąbanym świecie?
Czasem dopada mnie stan kontemplacji nad życiem oraz jego sensem. Jakby na to czasem spojrzeć z innej perspektywy to po co w ogóle żyjemy? Przecież i tak umrzemy. Można powiedzieć, że zataczamy koło – rodząc się, nie mamy nic, jesteśmy bezbronni, a gdy umieramy – jest tak samo. Czy to chociaż na pewno ma jakiś konkretny cel? Po śmierci nasi bliscy będą o nas pamiętać, ale za trzydzieści lat nikt nie będzie wiedział kim był Ashton Irwin czy chociażby Marianna Wesley. To wszystko jest bez sensu. Bez sensu są moje kłótnie i sprzeczki z Wesley, bo czuję się po nich jak gówno, mam ochotę rzucić się pod samochód. Nie wiem dlaczego tak się dzieję, ale od czasu do czasu miewam myśli samobójcze zwłaszcza, gdy ją zranię, a poczucie winy nie daje mi normalnie funkcjonować – mam ochotę zrobić sobie krzywdę, chcę tylko przestać czuć się jak szmata. Chcę znów śmiać, wygłupiać, przytulać i całować się z moją najlepszą przyjaciółką.
-Jaki pomysł? – zapytała cichutko Max, a ja miałem ochotę sobie przypierdolić. Jeszcze one zaczynają... Zaraz strzelą focha i pójdą na lekcję, a między nami będą te ciche dni. Mówiłem to wiele razy, ale powiem jeszcze raz i będę powtarzał tyle ile razy będę miał ochotę: To wszystko jest pojebane!
-Nie ważne, idę pogadać z kujonką – westchnąłem i wstałem biorąc tacę. Z czerwonym plastikiem w dłoniach ruszyłem w kierunku okienka, gdzie je zwracano. Podałem pani Grace przedmiot, na którym wciąż były: nienapoczęta sałatka Mary, nasze soki, jabłko, moje frytki i nadgryziony cheeseburger.
-Nie smakowało wam? – kobieta zmarszczyła brwi i odłożyła tackę na biały blat. –Stało się coś, Ashton? – wzruszyłem ramionami ze smutną miną. Wszystko było w porządku po za tym, że kolejny raz ranię mojego aniołka i zachowuję się jak ciota. Tak, wszystko grało.
-Nie miałem apetytu – mruknąłem. Nie jestem taki jak Wesley, która w tej chwili próbowała wysilić się na uśmiech, żeby wcisnąć jej ściemę o swoim jakże wyśmienitym samopoczuciu, nie miałem w zwyczaju oszukiwać ludzi – wolałem, żeby widzieli w jakim stanie psychicznym się znajduję oraz jak bardzo jestem pokrzywdzony przez los.
-A Marianna?
-Ona... - okay, przyznaję zaskoczyła mnie tym pytaniem, ale zaraz coś wymyślę i będzie dobrze. –Mary miała zebranie samorządu – kobieta jedynie przytaknęła, a później posłała mi pokrzepiający uśmiech, który ani trochę nie spełnił swojej funkcji. Czułem się źle, żałośnie i jak sierota. Miałem nadzieję, że chociaż na muzyce zajmę czymś myśli, a wszystko co było związane z Mary skutecznie wypadnie mi z głowy.
CZYTASZ
Rock God ▶ A.I
FanfictionAshton i Mary znają się od dziecka i zawsze robią wszystko razem. Mimo że mają nieco inne poglądy na świat, jak również charaktery, świetnie się dogadują. Relacja, która ich łączy jest bardzo specyficzna, dlatego często są brani za parę choć są tylk...