28

7.7K 476 33
                                    

*Justin's Pov*

Spojrzałem na śpiącą dziewczynę na łóżku szpitalnym i lekko się uśmiechnąłem. Przez cały tydzień przychodziłem do niej chcąc dotrzymać jej towarzystwa...w końcu to była moja wina. Podszedłem do Isabell i schyliłem się po czym pocałowałem ją w czoło. Powoli położyłem się obok niej i przytuliłem do swojego torsu. Nie wyobrażałem sobie bez niej życia. Dzięki niej zmieniłem się...w głowie miałem tylko ją. Po chwili poruszyła się delikatnie i otworzyła swoje śliczne oczy. Uśmiechnęła się lekko do mnie co odwzajemniłem i cmoknąłem ją w nos.
-Dzisiaj wychodzisz.-szepnąłem do jej ucha, a jej uśmiech się powiększył.
-Zawołasz lekarza żeby dał mi wypis? Chce już wrócić do domu.-wypchnęła uroczo swoje wargi do przodu przez co zachichotałem i skinąłem głową.

-Zaraz wracam skarbie.-cmoknąłem ją w czoło i wyszedłem z pokoju. Wszedłem do gabinetu wcześniej pukając.
-Dzień doby...ja w sprawie wypisu Isabelli Angel.-powiedziałem, a lekarz spojrzał na mnie.
-Ahh tak tutaj mam jej wypis.-mruknął i niechlujnie podał mi kartkę papieru. Zmrużyłem oczy, ale zignorowałem jego cholernie ignorujące zachowanie i wróciłem do Isabell.
-Dobre wieści..poszło wyjątkowo szybko.-uśmiechnąłem się do niej co odwzajemniła i odkryła się kołdrą po czym próbowała wstać, ale natychmiast podszedłem do niej i uniosłem w stylu panny młodej.
-Co robisz?-zachichotała.
-Nie pozwolę ci teraz iść.-powiedziałem stanowczo i chwyciłem za jej torbę po czym wyszedłem z sali...

***

Nie powiedziałem jej wszystkiego...ludzie którzy mnie zatrudniają chcą mnie widzieć dokładnie jutro. Bałem się, że to może być mój ostatni wieczór spędzony z Isabell, ale nie chciałem tak o tym myśleć. Wszystko pójdzie dobrze...musi. Zaparkowałem pod opuszczonym domem, a dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Gdzie jesteśmy?-spytała.
-Chce dokończyć coś co ostatnio mi się nie udało.-powiedziałem nawiązując do sytuacji z pościgiem. Lekko się uśmiechnęła i wyszła z samochodu. Zrobiłem to samo i podszedłem do niej po czym uniosłem ją.
-Nie musisz mnie nosić, nic mi nie jest.-powiedziała chichocząc na co się uśmiechnąłem.

-Wiem, ale to pretekst, aby móc dotykać twoich pośladków.-przygryzłem wargę i ścisnąłem jej pupę. Dziewczyna się zarumieniła, a ja zachichotałem i cmoknąłem ją w nos. Zacząłem wchodzić do środka.
-Możemy tu być?-spytała rozglądając się, a ja pokiwałem głową. Wszedłem do miejsca gdzie wcześniej był salon. Wszystkie meble były zakryte białymi prześcieradłami, ale na środku obok wielkiego okna, gdzie był widok na miasto, stała odkryta kanapa. Widziałem iskierki w oczach Isabell. Postawiłem dziewczynę obok okna i objąłem ją w talii od tyłu.

-Podoba ci się?-spytałem delikatnie zahaczając o jej ucho. Poczułem jak jej ciało lekko drży przez mój dotyk. Uśmiechnąłem i odwróciłem ją do siebie przodem.
-Kocham cię.-szepnąłem do jej ucha.

-Ja ciebie też kocham.-odszepnęła, a po chwili złączyliśmy nasze usta w długim pocałunku pełnym uczuć. Złapałem ją delikatnie pod udami po czym podniosłem.
-Justin..kochaj się ze mną.-wyszeptała, a po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze....musiałem jednak odmówić.

-Nie dzisiaj kochanie...jesteś zmęczona i dopiero wyszłaś ze szpitala.-powiedziałem delikatnie głaszcząc jej policzek.-A ja jestem cholernie napalony i nie dałbym rady się zatrzymać.-dodałem cmokając jej usta. Zaniosłem ją na kanapę po czym posadziłem na swoich kolanach. Wtuliła się we mnie, a ja delikatnie masowałem jej plecy.
-Isabell...muszę ci o czymś powiedzieć.-powiedziałem niepewnym głosem. Dziewczyna podniosła na mnie swój wzrok, a ja umieściłem swoje dłonie na jej policzkach.
-Ludzie dla których pracuje...oni wezwali mnie jutro.-szepnąłem, a jej oczy się zaszkliły. Mocno mnie przytuliła...doskonale widziała co to oznacza...chcieli mnie zabić.
-Proszę...nie idź tam...błagam. Nie chce cię stracić.-zaniosła się szlochem, a ja zacząłem składać pocałunki na jej policzkach.
-Shhh skarbie...mam pewien plan. Obiecuje ci, że nic mi się nie stanie...-przerwała mi.

-Wiesz dobrze, że nie możesz mi tego obiecać Justin...ucieknijmy.-wyszeptała, a moje serce zaczęło bić szybciej. Czy ona właśnie zaproponowała wspólną ucieczkę? Złączyłem nasze usta razem.
-Nawet nie wiesz jak bardzo bym tego chciał Isabell, ale...nie mogę ci zniszczyć życia. Nie chce żebyś ciągle bała się o to, że nas znajdą. Pojadę tam i wszystkim się zajmę...to oni jutro zginą.-przysiągłem, a Isabell ścisnęła moją dłoń.
-Tylko do mnie wróć.-szepnęła, a moje oczy się powiększyły.
-Nie chcesz odejść? Isabell ja jutro zabije ludzi.-powiedziałem szczerze.
-Oni chcą zabić ciebie...nie podoba mi się to, ale...nie chce żebyś to ty zginął.-spuściła wzrok, ale szybko uniosłem jej głowę.
-Przysięgam, że wrócę, a później...-ściszyłem głos i zbliżyłem się do jej ucha.-...zajmiemy się naszą przyszłością.-dokończyłem, a jej ciało zadrżało. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, zbliżyła się do mnie i złączyła nasze usta razem.
Nigdy nie pozwolę jej odejść...

______________________________

Rozdział trochę późno, ale jest ewwh xd miałam dość męczący dzień, miałam się spotkać z przyjaciółką, ale jej babcia zasłabła i musiała do niej jechać ewwh;/ Ogólnie jestem zadowolona z zakupów hah:D Moim zdaniem rozdziały są coraz gorsze...jestem zmęczona pisząc je...zastanawiam się nad wcześniejszym wstawaniem żeby pisać je chociaż trochę lepiej...a wy co myślicie o rozdziale?:)
Proszę komentujcie, bo to naprawdę bardzo motywuje do pisania!

"Prude" is back | J.B. | book two | Zakończone |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz