#4

49.7K 2.2K 492
                                        

*SKY

Szłam w stronę mojego pokoju, a za mną słyszałam czyjeś kroki. Oczywiście domyślałam się, że to Nate.

Weszłam do pokoju i położyłam się na brzuchu na łóżku. Chwilę później usłyszałam jak ktoś zamyka drzwi. Odwróciłam się więc na plecy i ujrzałam chłopaka.

-Możesz mi wytłumaczyć dlaczego to zrobiłaś?

-Nie wiem o co Ci chodzi Nate - wzruszyłam ramionami - jakoś nie narzekałeś.

-Bo nie miałem na co narzekać - powiedział, a mnie zatkało. Tak po prostu powiedział to sobie na luzie.

-Serio? - zapytałam zmieszana.

-Tak. I mogłabyś tak robić częściej - puścił do mnie oczko - Ale wolałbym jakby nikogo wokół nas nie było i mogłoby się to odrobinę inaczej kończyć - uśmiechnął się cwaniacko.

-Nate, nie uważasz, że to chore jak się zachowujemy? - chłopak patrzył na mnie ze znakiem zapytania wymalowanym na twarzy.

Wcale mu się nie dziwię. Najpierw go prowokuję, a później bawię się w świętoszkę.

-No wiesz - kontynuowałam - jestem tu od wczoraj. W ogóle się nie znamy..

-Tęsknię za Twoimi ustami - powiedział szybko, a mnie ponownie zatkało.

-Że co?

-Przecież żartuję - powiedział i zaczął się śmiać, ale mi jakoś do śmiechu nie było.

Ałć?

-Jesteś kumplem mojego brata, ja dopiero się wprowadziłam. Czuję się jakbyśmy mieli zostać przyjaciółmi z korzyśćmi - uśmiechnęłam się krzywo.

-Rozumiem, nie masz o co się martwić. Jesteśmy tylko znajomymi, czaje. A teraz wybacz, ale idę do chłopaków, bo nie wiadomo co sobie pomyślą, gdyż miałem być tylko w toalecie.

-Ja już się domyślam co oni myślą, że robisz - powiedziałam i nie wiem czemu zarumieniłam się.

-Dobra, idę - powiedział i ruszył w stronę drzwi - słodko się rumienisz - i wyszedł.

Leżałam jeszcze chwilę na łóżku i myślałam. W poniedziałek idę do nowej szkoły. Zastanawia mnie jacy są tam ludzie. Czy kogoś poznam. Zaprzyjaźnię się z kimś. Rozmyślałam tak aż w końcu zasnęłam.

*NATE

Wracałem do domu, kiedy usłyszałem jakieś krzyki za mną. Odwróciłem się i ujrzałem znajomą mi blondynkę.

-Hej Nate - odezwała się Alison.

-Cześć Alison - powiedziałem obojętnie.

-Wczoraj jakoś nie mogłam znaleźć Cię wśród tylu ludzi - mówiła swoim piskliwym głosem.

W sumie to nie wiem co jeszcze kilka dni temu w niej widziałem. Nie jest ani ładna, ani inteligentna. Do tego puszcza się na lewo i prawo.

-Tak. Byłem..zajęty - powiedziałem myśląc o Sky.

-To szkoda, ominęła Cię atrakcja. Ale nie martw się. Mogę Ci ją pokazać w każdej chwili - powiedziała i położyła dłoń na moim brzuchu jadąc nią powoli niżej.

-Co Ty odwalasz - złapałem jej dłoń i strzepnąłem ją.

-Wydawało mi się, że tego właśnie chcesz - patrzyła na mnie tępym wzrokiem.

-Nie, nie chcę tego. I przestań się puszczać, bo niedługo nikt nie będzie Cię chciał, bo będziesz zbyt rozepchana - powiedziałem i zobaczyłem jak dziewczynie po policzku spływa łza.

-Muszę iść - powiedziała smutno. Pierwszy raz ją taką widziałem. Zawsze była w centrum uwagi, zachowywała się głośno i zwracała na siebie uwagę. Nigdy bym nie pomyślał, że będzie płakać przez takie coś.

-Czekaj Alison, nie chciałem, żeby tak to zabrzmiało - było mi głupio, że tak się zachowałem.

Może była puszczalska, ale nie powinienem tak mówić o żadnej dziewczynie.

-Przynajmniej wiem co o mnie myślisz - uśmiechnęła się słabo - szkoda tylko, że mnie nie znasz. Tak samo jak wszyscy - powiedziała i odeszła.

Nie widziałem czy mam iść za nią. Patrzyłem jeszcze chwilę jak znikała za rogiem.

Jestem jebanym idiotą.

Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę domu.

*SKY

Niedziela. Obudziłam się dość wcześnie, bo o 9:03. Pomyślałam, że mimo tego iż się przeprowadziłam pójdę do kościoła. Jestem osobą wierzącą i uważam, że tak należy.

Wstałam z łóżka i od razu poszłam do łazienki wziąć prysznic.

Po zrobieniu tego ubralam się w białą sukienkę do połowy ud i zeszłam do kuchni.

Tak, brawo. Ubierz się ładnie i rób śniadanie.

Pomyślałam, że zrobię je także Chrisowi, ponieważ na pewno ma kaca i nawet nie chce mu się wstać z łóżka.

Zaczęłam więc kroić owoce takie jak kiwi, truskawki i pomarańcza oraz usmażyłam naleśniki. Nalałam do szklanek jeszcze soku pomarańczowego i zaniosłam bratu śniadanie.

Gdy weszłam do jego pokoju od razu poczułam zapach alkoholu. Położyłam więc tacę z jedzeniem na stoliku obok jego łóżka i otworzyłam okno.

-Chris, wstawaj - zaczęłam go budzić.

-Kobieto, daj mi spać - mówił głosem z chrypą na która pewnie bym poleciała gdyby nie to, że Chris to mój brat.

-Zrobiłam śniadanie - na te słowa momentalnie podniósł się do pozycji siedzącej i patrzył na mnie - no, wcinaj.

Usiadłam na jego łóżku i wzięłam swoją porcję. Jadłam oczywiście uważając by nie ubrudzić sukienki.

Po spożytym posiłku Chris podziękował mi za przygotowanie go i już chciałam wychodzić gdy nagle zadał pytanie.

-Właściwie, to po co się tak wystroiłaś?

-Idę do kościoła, jest niedziela - wzruszyłam ramionami.

-Kościół to ściema.

Nie zareagowałam na te słowa, gdyż mój brat zawsze miał takie podejście do wiary. Sama nie jestem święta, ale moje podejście jest zupełnie inne.

Po 10 minutach oznajmiłam, że wychodzę i ruszyłam w stronę kościoła oczywiście wcześniej pytając, gdzie on się znajduje.

Po niecałych 15 minutach byłam już na miejscu. Był to ładny, mały, biały budynek, do którego wchodziło dużo osób. Między innymi znajoma mi twarz.

Gdy przyjrzałam się blizej chłopakowi okazało się, że to Jack. Tak jak mówiłam, nie wiele pamiętam z imprezy. Ale akurat jego zapamiętałam. Chłopak chyba widział, że mu się przyglądam gdyż uśmiechał się do mnie.

To będzie bardzo ciekawe spotkanie...

No i jest kolejny. Trochę nudny, ale zawsze coś. Akcja się rozwinie. O to się nie martwcie (;

Lajkujcie, komentujcie. ♡

Siostra mojego kumplaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz