#45

17.7K 968 181
                                    


Następnego dnia wstałam dopiero około 15, ponieważ nie miałam jakoś specjalnie chęci do życia. Wczoraj po powrocie do domu odpowiedziałam wszystko Chrisowi, a on zamiast mnie wesprzeć nawet tego nie skomentował.

Zeszłam do kuchni po coś do jedzenia burcząc coś pod nosem. Przy stole zastałam śmiejących się brata z dziewczyną. Nawet się nie przywitałam tylko otworzyłam lodówkę i podrapałam po prawym pośladku.

-Ktoś tu chyba wstał lewą nogą - zaśmiała się Victoria.

-Chłopcy to dupki - odpowiedziałam.

-Zazwyczaj tak jest, ale nie zwalaj teraz winy na płeć męska skoro to Ty się tak zachowałaś - usłyszałam niezadowolony głos Chrisa.

-O zamknij się. Teraz mi będziesz prawił kazania? - dzwonek do drzwi.

Podeszłam do nich i nie przejmując się moim wyglądem po prostu otworzyłam. Zaraz po tym do środka od razu wdarła się Kendall, która rzuciła się na mnie jak małpa z wścieklizną i spoliczkowała.

No kurwa tego brakowało..

-Ty wredna suko! To przez Ciebie Jack mnie rzucił - krzyczała ciągnąc mnie za włosy. Ja natomiast miałam to w dupie i nawet nie reagowałam na to co brunetka robi lub mówi.

-Mam nadzieję, że rzucił Cię chociaż czymś typu telewizor - odpowiedziałam kiedy wreszcie przestała i w tamtym momencie to ja uderzyłam ją z liścia.

-Czemu to zrobiłaś?! - krzyknęła, a koło nas znaleźli się Chris z Victorią.

-Po prostu miałam na to ochotę - wzruszyłam ramionami i poszłam do kuchni wymijając parę.

-Ej. Wracaj tu. Ja jeszcze nie skończyłam - słyszałam jak dziewczyna idzie za mną.

-Chcesz kawy lub herbaty? - zapytałam kiedy wstawiłam wodę w czajniku.

Wiem, że niby Kendall jest wredną suką, bla bla bla. Ale miałam tak bardzo wszystko gdzieś, że nawet nie chciało mi się z nią kłócić.

-Ee.. herbatę - odpowiedziała zmieszana i usiadła przy stole.

Nic nie odpowiedziałam i zabrałam się za przygotowanie napojów. Cały czas czułam na sobie wzrok brunetki, ale ignorowałam to. Przez chwilę miałam myśl, żeby napluć jej do tej herbaty, ale szybko odgoniłam tę myśl. Zajęłam miejsce naprzeciwko niej i podałam jej kubek.

-Słuchaj.. - odezwałam się zwracając na siebie jej uwagę. - Tak, całowałam się z Jack'iem - wyrzuciłam z siebie.

-Właściwie to.. On już mnie nie obchodzi.. - że co? To po jakiegoś grzyba mi przywaliłaś? - Kiedy zobaczyłam Dylana to poczułam, że nadal go kocham.

-Ta, jasne.. - mruknęłam.

-Co?

-Nic, nic. Musisz się postarać jakoś go odzyskać. Bo o ile on nic nie zmyślił to Ty go rzuciłaś.

-Bo kręcił z innymi dziewczynami na boku - uniosła ręce w górę.

-Ou, a to zabawne. Ten szczegół akurat pominął - westchnęłam.

-Ale mimo to nadal coś do niego czuję.. - czy ona mi się właśnie zwierza? Halo, Kendall. Wszystko okej? Brałaś coś czy jak?

-Taa.. rozumiem. Jeżeli Cię to pocieszy to ja i tak jestem w o wiele większym gównie - ogrzewałam dłonie obejmując kubek.

-Nate się dowiedział, prawda? - spojrzałam na nią zaskoczona skąd ma takie informacje.

-Skąd wiesz? - uniosłam brew.

-Na mnie pora - puściła mi oczko i już jej nie było.

O co właściwie chodzi?

Ta wizyta była zdecydowanie jedną z najdziwniejszych w moim życiu. Poszłam wziąć szybki prysznic oraz ubrałam się w jakieś pierwsze lepsze ciuchy. Nie to, że szukałam odpowiedniego stroju przez jakieś 40 minut, pff, no co Wy.

Kiedy wreszcie znalazłam strój postanowiłam zadzwonić do Nate'a i pogadać z nim o nas, ale ten jak zwykle nie odbierał i wcale mu się nie dziwiłam. Też nie chciałabym gadać z osobą, do której miałam zaufanie, a ona tak paskudnie by mnie potraktowała.

Po trzeciej nieudanej próbie założyłam buty, oznajmiłam zakochańcom, że wychodzę i ruszyłam w kierunku domu Nate'a. Chciałam sobie po prostu spokojnie do niego iść, ale zachciało mi się krzyczeć i coś rozwalić kiedy zobaczyłam biegnącego z naprzeciwka Jack'a.

Cholera, czemu wszystko zawsze jest przeciwko mnie?!

Myślałam w głowie co mam mu powiedzieć, a kiedy był bliżej mnie już nawet cicho odchrząknęłam, ale chłopak jak gdyby nigdy nic po prostu przebiegł obok mnie nie kusząc się nawet na 'cześć' ani nawet spojrzenie.

Poczułam delikatnie ukłucie w sercu, ale przecież to ja jego serce załamałam już drugi raz. Westchnęłam pod nosem i szłam dalej. Pod drzwiami mojego jeszcze chyba chłopaka poczułam jak pocą mi się dłonie, a w brzuchu wybuchają chyba jakieś wulkany czy coś, whatever.

Zapukałam wreszcie do drzwi i nie czekałam długo aż ktoś otworzy. Nie był to Nate, ale osoba, do której chłopak jest podobny, a mianowicie jego ojciec.

-Sky, jak miło, że jesteś - odezwał się mężczyzna.

-Dzień dobry. Ou, to ja.. Ja może przyjdę innym razem - odwróciłam się.

-No coś Ty, zapraszamy - zachęcał mężczyzna.

-Nie chcę sprawiać kłopotu - tłumaczyłam się.

-Nie gadaj głupot - uśmiechnął się miło.

Z lekkim przerażeniem weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Przywitałam się z Anną i ruszyłam do salonu, ponieważ tam mnie pokierowali. Na sofie siedział Nate, który grał w jakąś jak zawsze beznadziejną grę na konsoli. Mimo to uśmiechnęłam się pod nosem na jego widok i już chciałam usiąść na jego kolanach i wpić w jego wargi, gdy przypomniałam sobie, że on chyba teraz bardziej mnie nienawidzi niż kocha.

-Hej - odezwałam się cicho kiedy Nate nie zwrócił na mnie uwagi przez ułamek sekundy. Po moim przywitaniu spojrzał na mnie, a później spowrotem wlepił wzrok w telewizor.

-No co jest? - usłyszałam śmiech Anny, która wraz z ojcem chlopaka pojawiła się w salonie. - Macie jakieś ciche dni? - zażartowała.

-W sumie to i tak nie mamy już o czym gadać - Nate wzruszył ramionami na co z ust narzeczonej jego ojca zszedł uśmiech.

-To może zostawimy Was na chwilkę samych - para spojrzała na siebie i już ich nie było.

Stałam cały czas w tym samym miejscu, a słuchać tylko było odgłosy guzików, w które klikał chłopak.

-No to.. - odezwałam się cicho.

-Wiesz co - zatrzymał grę i stanął naprzeciwko mnie. - To już nie ma sensu. Skończyło się. Skoro po takim czasie Ty już całujesz się z innym to jak ja mam mieć do Ciebie zaufanie? Po prostu dajmy już temu wszystkiemu spokój.. - powiedział patrząc mi prosto w oczy.

-Ale ja Cię kocham Nate..

-To najwyraźniej nie wystarcza - chłopak ponownie usiadł na sofie i uruchomił grę.

-W takim razie szanuję Twoją decyzję - powiedziałam cicho czując, że zaraz się rozpłaczę.

Wybiegłam szybko z domu, a po moich policzkach momentalnie zaczęły płynąć łzy. Nie zabolało mnie nawet to co powiedział tylko to, że wszystko co mówił było prawdą.

Jesteś zwykłą zdzirą Sky...

*****

Hej cześć! Co sądzicie o rozdziale?

Pod ostatnim było trochę komentarzy, że w książce dzieje się co chwilę to samo i może macie rację. Chyba powoli będzie trzeba kończyć opowiadanie ;)

Siostra mojego kumplaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz