*SKY
Po lekcjach Nate czekał już na mnie na szkolnym parkingu. Zaciekawiona co przygotował mój chłopak na dzisiejsze popołudnie przez cały dzień nie mogłam się skupić. Opuszczając budynek szkoły wzrokiem szukałam jeszcze Jack'a, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Z uśmiechem wsiadłam do samochodu Nate'a i moim pierwszym pytaniem było to, gdzie się wybieramy, ale chłopak niczego mi nie zdradził. Powiedział po prostu, że muszę być cierpliwa oraz, że ma nadzieję, że mi się spodoba. Po tych słowach jeszcze bardziej nie mogłam się doczekać. Droga dłużyła mi się w nieskończoność i szatyn chyba to zauważył, bo włączył jakąś płytę. Właściwie nie była to "jakaś" płyta tylko składanka naszych ulubionych kawałków. Już wtedy wiedziałam, że będzie to cudowny wypad.
Na miejsce dojechaliśmy koło 18, ale było już dość ciemno. Wysiadłam z samochodu niczym błyskawica, a to co zobaczyłam nieźle mnie zszokowało, gdyż nie było tam nic innego oprócz lasu.
-Twoja mina mówi, że jesteś zachwycona - zaśmiał się Nate.
-Jeszcze tylko powiedz, że jesteś seryjnym mordercą, a będę w niebie - skrzyżowałam ręce na piersiach.
-W niebie będziesz kiedy idziej - poruszył brwiami, a ja dopiero po kilku sekundach zrozumiałam o co mu chodzi. - A teraz chodź ze mną - złapał moją rękę i splótł nasze palce, a następnie ruszył w kierunku lasu uprzednie zamykając auto.
Szliśmy coś koło 10 minut, a ja zdążyłam prawie zwichnąć kostkę oraz połamać rękę, ponieważ raz wywaliłam się na szyszce, a kilka minut później poślizgnęłam się na jakimś mchu, który okrywał jakiś stary pień.
-Nie wiem dokąd mnie prowadzisz, ale coraz bardziej zaczynam się bać - mówiłam szczerze przerażona. Nawet czułam jak moje serce biło coraz mocniej ze strachu.
-Już jesteśmy - powiedział gdy stanęliśmy przed jakimiś wielkimi krzaczorami, a na mojej twarzy pojawił się ogromny znak zapytania. - Musisz tylko przez nie przejść - zachęcał mnie.
Zrobiłam to co kazał i gdy tylko znalazłam się po drugiej stronie nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Z miejsca, w którym właśnie się znajdowaliśmy widać było sporą część miasta, które z góry wyglądało przepięknie.
-I co powiesz? - zapytał z uśmiechem, który dzisiaj ani na chwilę nie schodził z jego twarzy.
-Ja.. Ja sama nie wiem co mam powiedzieć Nate. Tutaj jest cudownie - mówiłam nie odrywając wzroku od widoku.
-Chodź za mną, będziesz miała jeszcze lepszy widok - powiedział i pociągnął mnie za sobą.
Weszliśmy do jakiegoś domku lub czegoś w tym stylu. Nie wyglądał na taki, w którym ktoś mogły mieszkać, ale także nie wyglądał źle. Kręconymi schodami pokierowaliśmy się na dach, gdzie czekała już na nas kolacja i..
-Dylan? Co Ty tu robisz? - zapytałam zaskoczona.
-Pomagam twojemu chłopakowi - wzruszył ramionami, a ja nie mogłam uwierzyć w to, co dzieje się dzisiejszego dnia. Od rana bez przerwy coś mnie zaskakuje.
-Ostatnio mówiłeś, że jakoś za sobą nie przepadacie - uniosłam jedną brew.
-Bo tak jest, ale Ty to już inna sprawa - uśmiechnął się do mnie, co chwilę później odwzajemniłam.
Nikt mi nie powie, że faceci są normalni.
Już nawet nie wnikałam jak się skontaktowali i niby dlaczego Dylan pomógł mojemu chłopakowi w przygotowaniu randki, bo nie chciałam psuć tej całej atmosfery. Nate podziękował chłopakowi, a ten zostawił nas samych przy stoliku z jedzeniem i butelką wina.
-Pięknie tu - odezwałam się po chwili ciszy.
-Chciałem, żeby się Tobie podobało. Ale zaczekaj jeszcze trochę - powiedział, a ja zaczęłam się zastanawiać o co może mu chodzić.
-Mam się bać? - zaśmiałam się.
-Nie masz do tego powodu - uśmiechnął się podając mi lampkę wina.
Usiedliśmy do kolacji przy której rozmawialiśmy o tym jak się poznaliśmy oraz o naszych znajomych i przeróżnych dziwnych sytuacjach, które nam się przytrafiały. Byłam szczęśliwa, że możemy tak wspaniale spędzić ze sobą czas, gdy nagle do moich uszu dobiegła piękna melodia.
-Nie wierzę.. - powiedziałam, gdy Nate stanął przy mnie i wyciągnął dłoń w moją stronę. - Czy Ty chcesz tańczyć wolnego?
-Mogę panią prosić, panno Harrison? - udawał poważnego.
-Nie wypada mi odmówić panie Young - chwyciłam jego dłoń i wstałam z gracją.
Zaczęliśmy tańczyć jak na balu dla jakichś sztywniaków nie zwracając uwagi na to, że jesteśmy na dachu jakiegoś budynku, w lesie, do tego w nocy, ubrani w zwyczajne ciuchy, a nie jakieś szyte na miarę. Przytuliłam twarz do jego torsu i wdychałam zapach jego cudownych perfum, podczas gdy jego dłoń ułożona na moich plecach tak cudownie mnie rozgrzewała.
-Zobacz teraz - powiedział, a ja lekko się odsunęłam.
Chłopak wskazał głową na krajobraz miasta, które zostało cudownie oświetlone, a z miejsca, w którym się znajdowaliśmy wyglądało to tak idealnie. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom i podeszłam nieco bliżej, a zaraz za mną Nate. Chłopak objął mnie w talii i pocałował w ramię.
-Dziękuję za to wszystko - uśmiechnęłam się pod nosem.
-Kocham Cię Skyler. Wiem, że czasem nie jestem taki jaki powinienem, ale nie chcę Cię stracić i będę robić wszystko, żebyś tylko ze mną była - po tych słowach musnęłam delikatnie jego usta.
Byliśmy tam jeszcze chwilę, ale wszystko co dobre szybko się kończy. Zapakowaliśmy wszystkie rzeczy i poszliśmy do auta. Było już dość późno, a ponieważ rano znów czeka na nas szkoła postanowiliśmy wracać do domu.
Po drodze słuchaliśmy naszych ulubionych utworów i od czasu do czasu skradaliśmy sobie szybkie pocałunki. Wszystko było wspaniałe, kiedy nagle zauważyliśmy szybko zbliżający się w naszą samochód.
-Nate, uważaj! - zdążyłam tylko krzyknąć, a później była tylko ciemność.
*****
Hej kochani! Wybaczcie, że rozdział dopiero teraz, ale nie było mnie w Polsce. Wiecie, wakacje te sprawy.
Na pocieszenie powiem Wam chociaż, że moja wena chyba wróciła! ;)
Piszcie co sądzicie o rozdziale ((: Oprócz tego zapraszam również, abyście zajrzeli do mojej drugiej książki, tam również dużo się teraz dzieje ;)
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest ^-^
Do następnego ♡.

CZYTASZ
Siostra mojego kumpla
Fiksi RemajaSky wprowadza się do domu swojego brata i poznaje jego najlepszego przyjaciela, na którym robi dobre pierwsze wrażenie..