Rozdział 20

2.8K 118 11
                                    

Nie sprawdzony

Meg

Wiem, że Harremu nie podobał się taki obrót sytuacji, ale prawda jest taka, że tylko oni mogli nam pomóc. Sami nie damy rady pokonać tak zorganizowanej grupy przestępczej. Oni się na tym znają i wiedzą, co zrobić.

- Jesteś pewna? - spytał Harry, gdy stanęliśmy przed budynkiem FBI.

- Jestem.

Chłopaki skinęli głowami, wzięłam głęboki oddech i weszłam do budynku. Od razu rzucił mi się w oczy profesjonalizm tego miejsca.

-- Pomóc w czymś? - spytała blond recepcjonistka.

- My do Alecka i Luka Person.
Kobieta spojrzała się na nas zdziwiona, nic jednak nie powiedziała tylko wyszła zza recepcji i poszła. Nic nie mówiąc szliśmy za nią, w końcu stanęliśmy przed dużymi drzwiami. Kobieta zapisała do nich, po czym uchyliła je.

- Ktoś do was.

- Niech wejdą.
Kobieta przepuściła nas w drzwiach, po czym wyszła zamykając drzwi.

Westchnęłam cicho i doszłam do biurka. Chłopaki spojrzeli się na mnie, a potem na Zayna i Harrego.

- Styles ty żyjesz?

- Tak, ale to długa historia - powiedział Harry.

- To na pewno. Dobra to mówcie o co chodzi?

Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam wszystko im powoli tłumaczyć. Z każdym wypowiedzianym słowem byli coraz bardziej zaskoczeni i pełni podziwu do naszej pomysłowości.

- Dobra więc dochodzimy do teraz - podsumował Aleck.

- Tak, dużo zrobiliśmy, ale nadal nie wiemy kto za tym stoi.

- Nie możemy też wyjechać bo pojadą za nami. Jesteśmy tu bo nie wiemy, co robić - wyznał Harry.

Chłopaki westchnęli i zaczęli chodzić po biurze. Wiem to wszystko jest podręczne i trzeba przemyśleć wiele rzeczy, ale to było potrzebne i chłopaki dobrze zdają sobie z tego sprawę.

- Możemy dać Ci ochroniarzy, a co do ciebie - spojrzał się na Zayna - Dostaniesz kilka naszych zabawek - dokończył Luke po czym skierował się do ściany, złapał jakąś dźwignię i pociągnął za nią. Momentalnie ściana obróciła się, a naszym oczom ukazała się skrytka z bronią. Przyznam szczerze, że tego to się nie spodziewałam. Aleck wyjął pistolet i jakieś dwa inne urządzenia, podał je Malikowi i powiedział.

- Jeśli ktoś cię napadnie masz strzelać.

- Ale...

- Bez żadnego, ale. Masz strzelać, dostałeś od nas pozwolenie. Dostajesz też nadajnik i odsłuch, tego używaj zawsze.

- Po co to wszystko?

- Dla twojego bezpieczeństwa. Możemy tylko jej dać ochronę, bo o nią im chodzi. Ciebie musimy chronić w inny sposób - wyjaśnił Luke.

- Musisz zostać w Londynie, postaramy się to szybko rozwiązać i będziemy cię o wszystkim informować.

- A co z Harrym?

- Zapiszemy w kartotekach, że jego udawana śmierć była na nasze potrzeby - wyjaśnił Aleck.

- Dziękuję wam.

- Nie to my dziękujemy.
Chłopaki doprowadzili nas do drzwi, jeszcze raz im podziękowałam, po czym udaliśmy się do wyjścia.

Do domu jechaliśmy w kompletniej ciszy, żaden z nas nie chciał poruszać tego tematu. Plan Alecka i Luke jak na razie nie trzymał się kupy, ale jestem pewna iż szybko coś wymyślą. Jest jeden plus tego wszystkiego, przynajmniej teraz Harry jest kryty i nikt nie może mu nic zrobić.

Liam

Cała ta sytuacja z Harrym jest pojebana, w ogóle nie rozumiem po co to zrobili. Niby Meg ma nam to wyjaśnić, ale przypuszczam iż dowiemy się tego znowu na ostatnią chwilę. Wiem chce nas chronić, ale najlepszą obroną jest atak. Szkoda tylko, że do niej nadal to nie dociera.

- Li, co się dzieje? - spytała Ricki.

- Zastanawiam się, co też przed nami ukrywa Meg.

- Też chciała bym to wiedzieć.

- Boli mnie to, że mam nie ufa.

- Mylę, że mam ufa, ale boi się o nas.

- Przecież potrafimy się obronić.

- Wiem Liam. Coś mi jednak mówi, że to grubsza sprawa - powiedziała.

Może ma rację, w końcu nie bez powodu Harry udaje trupa. Chociaż z drugiej strony, gdyby było to ważne wiedziały by o tym odpowiednie służby. Chociaż nie mogę być pewny tego, że nikt o tym nie wie.

Ta sprawa śmierdzi na kilometr. Coś mi mówi, że kiedy to się skończy nie tylko odetchniemy z ulgą, ale także będziemy bardzo rozczarowani.

- Czuję, że masz rację.

- Wiem, że ją mam. Chodź do kuchni.

Mam tylko nadzieję, iż to wszystko rozwiąże się przed końcem roku szkolnego. Nie żebym był wybredny czy coś, po prostu nie chcę by coś zakłóciło nasze plany. Może jest to samolubne, ale każdy z nas tak ma. Jesteśmy tylko ludźmi i mamy swoje odruchy.
Dobra koniec Li, westchnąłem ciężko i wstałem z łóżka, po czym zeszedłem do kuchni.

POV. Nieznany

To zaczyna się robić irytujące. Jak Meg to robi? Cały plan wydawał się prost i nic miało go nie zakłócić, a tu są aż takie utrudnienia. Powoli zaczynam mieć dość tego, że nic nam nie wychodzi. Wszystko było dobrze puki nie umarł Harry. Myślałam, że jego śmierć pomoże, ale wcale tak nie jest. Nie rozumiem czemu wszystko idzie nie tak? Miałam genialnie wszystko zaplanowane, a tymczasem nic nie jest po mojej myśli.

Wszystko zaczęło się sypać, w dniu kiedy ona poznała jego. Potem jego zerwanie i spotkanie się z nią, w końcu ślub i narodziny Meg. On zniszczył mnie, gdy ją wybrał. Szkoda tylko, że nie pomyślał jak ja się czułam wtedy. Przynajmniej wypadek w którym umarła mi się udał.


Wiem zapaliłam całkowicie, rozdział powinien być w zeszłym tygodniu, ale nie potrafiłam nic wymyślić. Wybaczcie.
Postaram się jakiś dodać jeszcze przed świętami i w ich czasie, ale nic nie obiecuję.
Mam nadzieję, że wam się spodobał rozdział.

Lecę pa ❤❤

Life Princess ( book three ) ( W Trakcie Sprawdzania )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz