Rozdział 34

2K 85 4
                                    

Arthur

To wszystko robi się coraz bardziej szalone. Nie mam pojęcia, co zrobić by chronić Meg. Co gorsza mam pewne podejrzenia, co do tego wszystkiego. Nie chcę uwierzyć w to, że to oni. Ale jeśli tak to w takim razie jest nasz koniec. Nie powinienem tak myśleć, ale taka jest prawda. Znam ich bardzo dobrze, oni nie wiedzą co to litość. Już nie raz się o tym przekonałem.

Westchnąłem ciężko i wybrałem numer Alecka.

- Jak dobrze, że dzwonisz - powiedział na przywitanie.

- Co jest?

- Harry i Meg odkryli coś bardzo ważnego.

- Powiedz mi tylko, że nie dotyczy to gangu "Carrying Death"

- Niestety muszę cię rozczarować, dotyczy to ich.

- Cholera, mamy przesrane.

- Nie sądziłem, że potrafisz tak mówić - powiedział półżartem.

Wiem chciał mnie rozśmieszyć, ale w obecnej chwili nic nie jest wstanie poprawić mi humoru.Chcę być tylko pewien, że Meg moja mała córeczka jest bezpieczna.

- Aleck to jest na prawdę poważna sprawa.

- Myślisz, że nie wiem o tym. Właśnie siedzimy z szefostwem i staramy się znaleźć jakąś alternatywę, słaby punkt, cokolwiek co ich pogrąży.

- Nie wiem czy wam się to uda. To są profesjonaliści.

- Skąd to wiesz?

- Kayle należała do nich.

- Czekaj, czekaj była jedną z nich?

- Tak.

- Ja pierdole, to jest coraz bardziej pojebane.

- Mnie nie musisz tego mówić. 

- Nie chcę wiedzieć jak zareagowałeś, gdy się o tym dowiedziałeś.

- I nie chciej.

- Znasz może jakieś ich słabe punkty?

- Nie i nic nie przychodzi mi do głowy.

- Dobra dzięki. Arthur uważaj na siebie.

- Będę - powiedziałem.

Pożegnaliśmy się i zakończyliśmy rozmowę. Westchnąłem ciężko i oparłem głowę na fotelu. Nie mogę uwierzyć w to, że ten gang znowu wkroczył w nasze życie. Tyle razy starałem się nie myśleć o nich, robiłem wszystko tak jak zalecili mi specjaliści, a oni i tak nas znaleźli. Zabrali mi Kayle, Meg Harrego, a teraz może i zabiorą jej jeszcze więcej.

Nie pojmuje tego. Czemu oni nam to robią? Przecież niczemu nie zawiniliśmy. Jesteśmy dobrymi ludźmi, którzy starają się nikomu nie podpaść. Jednak jak widać los ani życie nie doceniają tego.

- Nie mam już do tego siły - powiedziałem zakrywając twarz dłoniami.

Nie chcę tak żyć, ale nie mam innego wyboru. Muszę się z tym uporać dla Kayle i Meg. Wstałem z fotela i skierowałem się w stronę wyjścia z biura. Muszę o wszystkim powiedzieć Annie, może ona znajdzie jakieś wyjście z tej sytuacji.

Wszedłem do windy i wcisnąłem przycisk parteru, jechałem winda zastanawiając się jak przekazać Annie, że nasi starzy znajomi wrócili. Winda się otworzyła, a ja zrobiłem krok by z niej wyjść, jednak facet stojący na zewnątrz miał inny pomysł. wepchnął mnie z powrotem do windy. Upuściłem teczkę i przygotowałem się by odeprzeć jego atak, ale ku mojemu zaskoczeniu nie zaatakował mnie tylko szukał czegoś w kieszeni. W końcu udało mu się to znaleźć, wyjął to z kieszeni i pokazał mi.

Gaz pieprzowy pomyślałem, ale było już za późno facet psiknął mi tym w oczy. Zawyłem z bólu i runąłem na ziemię.

- Dobranoc Arthur - usłyszałem jeszcze, po czym dostałem czymś ciężkim w głowę, a przed oczami zrobiło mi się ciemno.


Powoli zbliżamy się do końca moi kochani.

Jeszcze kilka rozdziałów i finał trzech książek. Mam nadzieję, że to co dla was przygotowałam chodź trochę was zaskoczy. A na dzień dzisiejszy jak rozdział? Mam nadzieję, że da się go czytać.

Lecę pisać kolejny :)

Life Princess ( book three ) ( W Trakcie Sprawdzania )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz