Rozdział XXIV

409 44 4
                                    

,,Powiedz, tańczyłeś kiedyś z diabłem w świetle księżyca?" ~Joker.

— Pospiesz się, bo nie zdążymy. - poganiała Wendy, Rochelle.
— No, już idę. Ciekawe czy przyjdzie Joker i Toby. Mam ochotę im dać po mordzie. —powiedziała Rochelle zakładając pelerynę.
— Nie tylko ty masz im ochotę przyłożyć. Tak swoją drogą, dawno nie widziałam Pana Zagadki i Dwóch Mord (czytaj: Człowieka Zagadki i Dwie Twarze). Ciekawe czy ich propozycja jest nadal aktualna? —powiedziała zagadkowo Wendy.
— A chcesz się przekonać? - powiedziała Rochelle.
— Hm, innym razem.
— Dobra, chodź, bo się spóźnimy.

Dziewczyny zeszły do garażu i wsiadły na motory. O tej porze w mieście są duże korki, więc motor idealnie nadaje się do szybkiej jazdy w godzinach szczytu. Dziewczyny szybko wjechały na autostradę i kierowały się w stronę rezydencji Wayne'a. Nie obyło się bez popisywania przed innymi uczestnikami ruchu drogowego (xD). Dziewczyny zwróciły bardzo dużą uwagę na siebie i były z tego powodu zadowolone.

Po kilku minutach stały już przed rezydencją Bruce'a Wayne'a, wokół, której spacerowali ochroniarze. Dziewczyny pozostawiły motory poza posesją Wayne'a i poza widocznością ochroniarzy. Z łatwością przeskoczyły ogrodzenie i zakradły się do środka. Po drodze zabiły kilku ochroniarzy.

Goście Bruce'a bawili się w najlepsze. Wendy i Rochelle postanowiły przerwać im zabawę i weszły do głównej sali, gdzie znajdowali się niemal wszyscy. Kiedy drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia weszły dziewczyny, wszyscy zwrócili na nie swoją uwagę. Wszelkie rozmowy i śmiechy ucichły i zapanowała głucha cisza. Na twarzach gości malował się strach i niepokój. Gordon nie marnując czasu wycelował w dziewczyny i nacisnął spust. Nie przewidział jednak jednego. Peleryny dziewczyn były kuloodporne i pocisk się odbił trafiając w szybę.

Ale miłe przywitanie. —powiedziała sarkastycznie Wendy.
— Nie radzę kombinować. W całym domu są porozkładane ładunki wybuchowe i w każdej chwili mogą wybuchnąć. —zablefowała Rochelle. Wszyscy dali się na to nabrać. Na sali zapanowała panika.
Chciałyśmy pogratulować naszemu, jakże ''wspaniałemu''... Ej, Wolf jak ona się nazywał? —spytała Wendy.
— Ekhm, Nick Russel, ekhm. —powiedziała z udawanym kaszlem Wolf.
— Wracając, jakże ''wspaniałemu'' Nick'owi Rusell'owi, za jego trud włożony w swoją pracę. Chciałyśmy ci dać prezent, ale wybuchł po drodze. —powiedziała Wendy.
— Niestety... Szkoda, że nie widziałeś jak ten granat wybuchał. Żałuj, że nie było cię w polu rażenia. ''Rozerwałbyś się trochę, bo masz tyle na głowie''. —parsknęła Rochelle.
— Jak śmiecie mi grozić? - warknął Russel.
— Śmiecie, to ty masz na wysypisku i w sądzie. —odpowiedziała Wendy.

— Nie ujdzie wam to na sucho. - powiedział groźnie Nick.
—  Już nam to uszło. - powiedziała Rochelle podchodząc do Nicka i przejeżdżając ręką po jego włosach.

 — Gdybyś nie była dziewczyną, uderzyłbym cię. —warknął Nick.

— Teraz też to możesz zrobić. Z chęcią ci oddam. —syknęła Rochelle.

Nagle drzwi otworzyły się ponownie. Tym razem z większym hukiem niż ostatnio. Wszyscy byli jeszcze bardziej przerażeni.

The Dark Gotham [W trakcie poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz