Rozrział 12. Pierwszy skoczek...

838 35 1
                                    


Tobias
Stoję przy siatce czekając na pierwszego skoczka. W górze widać jasną dziurę przez którą wpada światło. Wielu osobom podoba się skok na siatkę, ale dla mnie mającego lęk wysokości był koszmarny. Nagle powietrze przecina kolorowy kształt. Siatka ugina się pod ciężarem postaci w żółto czerwonych ubraniach. Chcę już pomóc jej zejść z siatki gdy sama z niej schodzi. Teraz stoi przede mną smukła dziewczyna niemal dorównująca mi wzrostem. Czarne długie włosy ma spięte w warkocz. Orzechowe oczy błyszczą szaleństwem nieustraszonych, jednak w nich także widzę przebłysk inteligencji. Postawę ma nieustraszonego, dumną, gotową rzucić się z pięściami na świat. Uśmiech jednak jest szeroki i pełen radości, który mają zazwyczaj serdeczni. Bezsprzecznie jest orginalna, jedyna w swoim rodzaju. Ubrania ma z serdeczności. Odkąd zniesiono frakcje można się ubierać jak się chce, jednak niektóre rodziny zakazują tego dzieciom. Odrywam myśli od wyglądu pierwszego skoczka.
-Jak masz na imię?
-Courtney. - odpowiada pewnym głosem idealnie pasującym do jej postawy. Jest całkowitym przeciwieństwem Tris. STOP! Nie myśl o tym Cztery!
-Pierwszy skoczek Courtney! - krzyczę lecz w mojej głowie słyszę inne słowa. "Pierwszy skoczek Tris!" To zbyt wiele. Jak mogłem pomyśleć, że tak po prostu mogę sobie tu przyjść i przyjmować nowicjuszy bez bolesnych (a może jednych z najlepszych) wspomnień. Kolejny skoczek przecina powietrze. Czarne ubranie z rzeczywistości miesza się z szarym ubraniem ze wspomnień. Duża sylwetka chłopaka z drobnym ciałe Tris. Nie mogę tego wytrzymać. Wycuodzę z sali, klepiąc Nadię po ramieniu. Daję jej w ten sposób znak by przejęła dowodzenie. Odprowadza mnie zdziwionym spojżeniem. Nie obchodzi mnie to. Mam około 15 minut by się ogarnąć. Potem muszę wrucić i zabrać moich zbłąkanych nowicjuszy. Siadam pod ścianą i głęboko oddycham. Nie próbuję zatrzymać wspomnień. Siedzę tylko z zamkniętymi oczami i pozwalam r8bić sobie z własnego serco sieczkę. W końcu otwieram oczy. Czuję się o niebo lepiej więc wracam do Nadii. Gdy wchodzę do sali z siatki jest ściągany ostatni skoczek. Stoję obok Nadii gdy ta przydziela wszystkich do swojej albo mojej grupy. Podział jest przypadkowy. Gdy patrzę na osoby przedemną rozpoznaję tylko Courtney. Dwie eziewczyny ubrwne są w typowy strój erudytów, jeden chłopak w stroju prawego, kilka osób w czerni nieustraszoności. Reszta ubrania ma w różnych kolorach i stylach.
-Nazywam się Cztery... - przerywają mi ciche parsknięcia. Cichną jednak gdy mierzę nowicjuszy groźnym wzrokiem. Niektórzy wytrzeszczają na mnie oczy, a innym błyszczą od powstrzymywania śmiechu i pytań. Szybko odnajduję osoby, które nie mogły się powstrzymać i parsknęły. Patrzę na nich z groźbą w oczch. Lepiej od razu ustawić ich do pionu. - od dzisiaj jestem waszym instruktorem. - kontynuuję - Macie się mnie słuchać, a rozkazy wykonywać bez wachania. Na zajęcia nie macie się spóźniać. Wszystkie uchybienia będą uwzględnione w rankingu, to on decyduje co będziecie później robić. Nowicjat składa się z trzech części. Trening zręcznościowy i siłowy, kontrola strachu i strategia. Kiwam na nich rękom i prowadzę ich do jamy. -To jest jama, od dzisiaj centrum waszego życia. - tym razem nikt nie ma odwagi nawet pisnąć. I tak ma być. Prowadzę ich dalej nad przepaść. Znajomy ryk wody uderzającej o skały zagłusza głosy nieustraszonych. - Przepaść przypomina o cienkiej granicy między odwagą a głupotą! - krzyczę - Chojrak, który skoczy z tej półki, zakończy życie. To już się zdarzało i zdarzy się jeszcze. Zostaliście ostrzeżeni. - mówię moje ulubione słowa, które znam na pamięć. Niektórzy spoglądają w przepaść z zaciekawieniem, a inni z przerażeniem. Macham na nich rękom by szli dalej. Następnie wchodzimy do stołówki pełnej ludzi. Tu ich zostawiam i ruszam do swojego stolika.

Niezgodna. Dalsze Losy // Zakończone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz