Tobias
Wokoło mnie są drewniane ściany. Pachnie drewnem i wszystko wydaje się spokojnie, ale ja wiem, co się zaraz stanie. Słyszę trzeszczenie drewna i ściany zaczynają się zbliżać, zabierając mi coraz więcej miejsca. Nogi mi zaczynają drżeć. Pierwsza myśl. Trzeba zatrzymać ściany. Siadam na podłodze i nogami blokuję przeciwległą ścianę. Nic to nie daje. Kopię z całej siły, lecz ściany nie ustępują. Zmieniam pozycję by zajmować jak najmniej miejsca. Gdy tak siedzę w coraz ciaśniejszym pomieszczeniu przypomina mi się Tris. Gdy obok mnie siedziała. Pomagała mi się uspokoić. Niemal czuję bicie jej serca. Szybkie z powodu mojej bliskości. Uśmiecham się i zamykam oczy próbując sobie przypomnieć tę chwilę. Wydaje mi się, że już czuję jej zapach i miękkie włosy na policzku i wtedy wszystko znika. Teraz stoję w korytarzu. Ma szare ściany, a przez małe okno wlewa się do środka słoneczny blask, nadając pomieszczeniu trochę ciepła. Jestem w strefie altruistów. W moim starym domu. Panuje tu spokój i cisza. Serce bije mi miarowo. Nagle pomiędzy jego uderzeniami słyszę pukanie. Wsłuchuję się w ciszę. Teraz nie słyszę już serca tylko coraz głośniejsze kroki zwiastujące kolejny koszmar. Przede mną staje Markus. Szare ubranie, krótko ścięte włosy i twarz, która codziennie okłamuje ludzi. Oni myślą, że on jest najlepszym przykładem altruisty, ale ja wiem swoje. Z zamyślenia wyrywa mnie dźwięk rozwijanego paska. Ponownie patrzę na mojego ojca. Teraz zamiast oczu ma czarne, ziejące dziury, jak potwór, którym dla mnie jest. Unosi pas, na co się cały spinam.
-To dla twojego dobra. - Słyszę znienawidzone przeze mnie słowa i po chwili czuję smagnięcie w ramię. Czuję się mały i słaby, jakbym był z powrotem dzieckiem. Ale nim nie jestem. Zbiera się we mnie furia. Nim padnie kolejny cios wymierzam swojemu oprawcy cios w szczękę. Markus się przewraca, a ja wyrywam mu pas z ręki. Uderzam go dając upust swojej wściekłości. Lecz znów wszystko znika, a przede mną najgorszy koszmar. Stoję w ciemnym pomieszczeniu. Tylko na środku plama światła oświetla drobną kobietę. Jej jasne włosy połyskują, lecz cała jest zgarbiona, wycieńczona. Ma wiele siniaków, a z głowy cieknie jej krew. Ręka wykręcona pod dziwnym kątem pewnie jest złamana. Podnosi głowę i już wiem, kto to jest, ponieważ tylko ona ma takie piękne jasnobłękitne oczy.
-Tris! - Krzyczę i ruszam by ją przytulić, jednak na moich nadgarstkach i kostkach zaciskają się niewidzialne więzy. Nagle za Tris pojawia się inna postać. Jest zupełnie normalna i nie rozpoznałbym jej na ulicy. Celuje do Tris z pistoletu.
-Zabij ją albo zginiecie oboje. - Słyszę kobiecy głos i czuję zimny metal przy głowie. Obracam się i teraz widzę twarz Jeannien celującej do mnie. Gdy odwracam się z powrotem do Tris, czuję w ręce znajomy ciężar. W dłoni mam pistolet.
-Tobias? - Słyszę cichy zachrypnięty głos, który łamie mi serce - Proszę. Zabij mnie i ratuj siebie. -Typowa postawa dla altruisty. Jednak ja nie chcę i nie mogę jej zabić. Muszę coś wymyślić. Dano mi dwie opcje: pierwsza to zabić Tris i przeżyć - odpada. Druga nie zabić Tris i umrzeć razem z nią - odpada. Musi być trzecia opcja. Wtedy budzi się we mnie nieustraszony. Mam tylko jeden strzał. Pytanie tylko czy dla Jeannien czy bezimiennej. Ale już wiem. Celuję w kobietę za Tris. Adrenalina szaleje w moich żyłach. Wymierzam i naciskam spust jednocześnie kucając by uniknąć strzału od erudytki. Ciało bezimiennej pada na podłogę. Gdy już mam podciąć Jeanniene, więzy znów się pojawiają i przyciskają mnie do ziemi. Słyszę śmiech ścinający krew w żyłach.
-Było trzeba ją zabić. - Mówi Jeanniene - teraz oboje umrzecie. Spoglądam na Tris, która stoi prosto jakby nie wiedziała, co się dzieje.
-Kocham c... - Resztę jej słów zagłusza wystrzał. Dziewczyna pada na ziemię z dziurą pomiędzy oczami. Chcę krzyczeć, ale nie mogę. Na policzkach czuję gorące łzy, a zamiast serca pustą dziurę. Teraz moja kolej na śmierć. Jednak nie obchodzi mnie to. Mogę tylko wpatrywać się w martwą Tris. Ostanie, co słyszę to wystrzał, ale nie czuję bólu, bo znajduję się z powrotem w sali krajobrazu strachu.
- Jezu stary, co to było? - Słyszę głos Zakego i upadam na kolana. Ten koszmar mnie niszczy. Nie tylko tutaj, ale także we snach. Ciągle od nowa wyrywa mi serce, ponieważ nigdy nie mogę uratować Tris.

CZYTASZ
Niezgodna. Dalsze Losy // Zakończone ✔
FanficZwiastun w pierwszym rozdziale. Jeśli nie chce ci się czytać opisu to wbijaj :) Opowieść zaczyna się po epilogu "Wiernej". Fakty z książki nie są pozmieniane. Tobias próbuje ułożyć sobie życie od nowa po śmierci Tris. Jednak co jeśli dziewczyna żyj...