Tris
Przesuwam dłonią po gładkim, białym materiale sukni nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Wszystko się już skończyło. Instytut upadł, projekt został zamknięty... Koniec walki, ofiar i spisków...
Koniec z próbowaniem nami manipulować. Od teraz jesteśmy wolnymi ludźmi i tylko my sami decydujemy o naszej przyszłości. Musimy zrobić wszystko by była ona jak najlepsza, mimo, że nie jesteśmy idealni, mimo, że jesteśmy uszkodzeni. Musimy to zrobić dla tych, którzy poświęcili swoje życie dla tej wolności, nie możemy ich zawieść.-Tris? - słyszę przytłumiony głos Braiana dobiegający zza drzwi. - Jesteś już gotowa?
-Tak! - odpowiadam i rzucam jeszcze jedno spojrzenie na swoje odbicie w lustrze, a potem kieruję się do drzwi. Razem z chłopakiem wychodzę z mojego starego domu, który jakimś cudem ostał się przez te wszystkie lata i kieruje my się do samochodu.
-Wiesz, że jeszcze możesz zrezygnować i możemy razem uciec daleko stąd? - ten pomysł wywołuje na moich ustach uśmiech i odpędza trochę zdenerwowanie. Wsiadamy do samochodu, a po chwili jedziemy już po dziurawych drogach sektora altruistów.
-Myślę, że nie zdołalibyśmy uciec zbyt daleko.
-Masz rację. Z dwójką najlepszych nieustraszonych na karku nie zdołalibyśmy nawet przekroczyć granicy miasta.
-Ej, to ja już nie jestem najlepsza? - przykładam rękę do piesi udając, że sprawił mi tym ból.
-Nie, bo przechodzisz na emeryturę. - odpowiada rzucając mi krótki spojrzenie roziskrzonych oczu.
-Urlop. - poprawiam go, przypominając sobie moją kłótnię z Tobiasem.
-Powinnaś skończyć z takim stylem życia, to cię wykańcza. - głos Tobiasa przyciąga moją uwagę. Uśmiecham się lekko słysząc troskę w jego głosie.
-A co innego miałabym robić? - pytam stając naprzeciwko niego.
-Nie wiem. Może coś mniej... niebezpiecznego.
-Jestem całkowicie bezpieczna na misjach. Umiem zadbać o siebie, a poza tym chroni mnie dwójka najlepszych agentów. - tłumaczę cierpliwie. - Poza tym jestem tam potrzebna.
-Nie możesz po prostu wszystkim kierować stąd, zamiast wyjeżdżać poza miasto? - pyta lekko zirytowany, a ja przewracam oczami.
-Potrzebny jest tam mój autorytet i nadzór. Rozmowy z ludźmi z zewnątrz nie są łatwe szczególnie gdy są prowadzone przez narwanych nieustraszonych. Nie mogę pozwolić sobie by konflikt, jeszcze bardziej się zaognił.
-Możemy przecież wyznaczyć twojego zastępcę niekoniecznie z nieustraszonych. - próbuje mnie nadal przekonać przez co z moich ust ucieka zmęczone westchnięcie.
-To jest moje zadanie Cztery. Ja to wszystko rozpoczęłam i ja chcę to zakończyć.
-Ale to cię niszczy od środka. - jego szorstka dłoń obejmuje mój policzek, a na jego twarzy odmalowuje się zmartwienie.
-To nieprawda, czuję się lepiej niż kiedykolwiek. - mówię jednak wiem, że to półprawda. Praca na terenie Instytutu przywołuje bolesne wspomnienia, które są niczym noże wbijające się w moje serce, jednak to że pomagam naprawić to, co zniszczył Instytut, sprawia, że czuję, że pomimo wielu strat jakie poniosłam, wygrałam tę walkę.
-A co z koszmarami które cię dręczą? - pyta, a ja spuszczam wzrok.
-Nie wiedziałam, że o nich wiesz.
-Nie da się nie zauważyć. - mówi szorstkim głosem, jednak już po chwili łagodnieje. - Nie powinnaś się teraz stresować. - Unoszę głowę nie mogąc nie przyznać mu racji.
-Ale ja wybiorę osobę, która będzie mnie zastępować. - zastrzegam, a na ustach Tobiasa pojawia się cudowny uśmiech.
-Oczywiście.
-I nadal będę miała decydujący głos przy podejmowaniu decyzji. - Cztery tylko kiwa głową.
-I to jest tylko urlop, nie odchodzę na zawsze. -stawiam ostatni warunek, a potem wyciągam rękę do Tobiasa aby przypieczętować naszą umowę, on jednak ma inny zamiar i przyciąga mnie do siebie łącząc nasze usta w słodkim pocałunku.
-Kiedy powiemy reszcie? - pyta odsuwając się trochę.
-O twoim urlopie, czy jego powodzie?
-Myślę, że o obu rzeczach.
-Myślę, że po ślubie. - stwierdzam, wyobrażając sobie reakcję innych na nowinę, że za kilka miesięcy powitają nowego nieustraszonego albo altruistę... albo erudytę... albo prawego... albo serdecznego...
-Jesteśmy na miejscu. - ze wspomnień wyrywa mnie głos Braiana. Wysiadamy z samochodu nieopodal jeziora, a mi aż dech zapiera gdy je widzę. Cztery mówił mi, że jest tu pięknie, ale nie wiedziałam, że aż tak. Dawniej nieciekawy, bagnisty teren zamienił się w wielką połać błękitu skrzącą się pod wpływem promieni słonecznych. Jednak jeszcze wspanialszy widok był za moimi plecami. Na skraju parku, pod wielkim drzewem stoi grupa ludzi ubrana w odświętne stroje. Gdy się odwracam do nich przodem nie mogę ukryć szerokiego uśmiechu, bo naprzeciw mnie stoi Cztery, ubrany w czarny garnitur z białą koszulą, a tuż obok niego James, który jako jeden z przywódców może udzielać ślubu. Obok mnie nie ma, żadnej druhny, ponieważ to miejsce jest zarezerwowane dla Chris. Gdy rozglądam się po zgromadzonych osobach widzę oczami wyobraźni tych wszystkich, którzy tu nie mogą już być, co wypełnia moje serce smutkiem. Nie ma tu moich rodziców, brata, wielu przyjaciół... Są jednak inni. Moja nowa rodzina.
Zaczyna grać muzyka, a ja ruszam spokojnym krokiem, w stronę mojego przyszłego męża, gdy nagle, dźwięk się urywa w pół nuty, a na twarzach gości pojawia się szok. Odwracam się, aby zobaczyć, co wywołało te emocje, oraz gotowa zmierzyć się z kolejnym niebezpieczeństwem, jednak to co widzę, sprawia, że zamieram. W moją stronę idzie Caleb ubrany w szary garnitur z uśmiechem na ustach. Gdy staje na przeciwko mnie widzę zdenerwowanie malujące się na jego twarzy i strach w oczach.-Witaj Beatrise. - odzywa się, a ja nadal nie mogę się otrząsnąć z szoku.
-Wiesz, że cię aresztują? -to pierwsza rzecz jaka przychodzi mi na myśl.
-Jestem tego świadomy. - odpowiada, zerkając ponad moim ramieniem na, sądząc po odgłosach, gotowych do walki gości.
-A więc dlaczego przyszedłeś?
-Nie mogłem przegapić takiego wydarzenia, poza tym kto inny miałby odprowadzić cię do ołtarza, jak nie twój brat. - mówi, a ja uśmiecham się lekko.
-A więc na co czekasz? - Caleb nie odpowiada, ale zamiast tego chwyta mnie pod ramię i razem idziemy w stronę ołtarza. Idziemy w stronę nowego jutra. Lepszego jutra.
THE ENDAoto jest epilog. Trochę mi to czasu zajęło za co bardzo przepraszam.
To nie jest jednak czas na przeprosiny tylko na moje podziękowania.
Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali ze mną do końca pomimo wielu problemów, moich błędów ortograficznych, interpunkcyjnych i wielu wielu innych i mam nadzieję, że mimo wszystko czytanie moich wypocin sprawiło wam przyjemność. Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze, które zawsze poprawiały mój nastrój oraz za to, że mogłam dla was pisać, bo bez was już dawno bym to rzuciła. I przede wszystkim mam nadzieję, że moja wersja zakończenia was nie zawiodła ❤

CZYTASZ
Niezgodna. Dalsze Losy // Zakończone ✔
FanfictionZwiastun w pierwszym rozdziale. Jeśli nie chce ci się czytać opisu to wbijaj :) Opowieść zaczyna się po epilogu "Wiernej". Fakty z książki nie są pozmieniane. Tobias próbuje ułożyć sobie życie od nowa po śmierci Tris. Jednak co jeśli dziewczyna żyj...